-Pójdę z tobą
i ci pomogę wziąć te rzeczy. - powiedział Matt również wysiadając z auta pod
domem blondyna.
-Mogę sobie
poradzić sam. - westchnął chłopak wyciągając kluczę z kieszeni.
Razem z
Mattem Luke przyjechał do swojego starego domu zabrać wszystkie jego rzeczy,
żeby przewieźć je do nowego mieszkania. Luke miał się tam wprowadzić za równy
tydzień, więc musiał się w końcu za to zabrać.
-Będzie pięć
razy szybciej, z resztą Layla na nas czeka na miejscu. Sama w tym mieszkaniu, z
tymi wszystkimi facetami, którzy kładą tam teraz panele. - powiedział sugestywnie,
na co Luke od razu przyspieszył swoje ruchy.
-Dobra,
chodźmy szybciej. - odpowiedział zdenerwowany, na co Matt się zaśmiał.
Luke chciał
odkluczyć drzwi, jednak zorientował się że są otwarte, co oznacza że jest ktoś
w domu. Westchnął tylko i skinął do Matta głową, otwierając drzwi. Wszedł do
pomieszczenia i od razu zobaczył swojego ojca na korytarzu.
-Co ty tutaj
robisz? - zapytał zdziwiony.
-Przyjechaliśmy
po moje rzeczy. - powiedział i wyminął ojca chcąc udać się na schody, jednak
poczuł ucisk na swoim ramieniu.
-Nie
zabierzesz stąd swoich rzeczy. Nawet nie masz gdzie się podziać, przyjdziesz do
nas z podkulonym ogonem. - mówił potrząsając mocno ramieniem chłopaka, na co on
syknął cicho.
-Odczep się
ode mnie. - powiedział i o mały włos nie zostałby uderzony w twarz, gdyby nie
głos Matta.
-Tylko go
tknij do pójdę na policje i osobiście wpakuje cię do pierdla za bicie i
znęcanie się nad synem. - warknął groźnie Matt podchodząc do niego. Luke wyrwał
się z uścisku ojca i pobiegł prosto do swojego pokoju. Przez chwilę wpatrywał
się w otoczenie przypominając sobie wszystkie chwilę które tutaj spędził.
Minęło sporo czasu od kiedy tutaj był, jednak teraz nie miał czasu się nad tym
zastanawiać. Sięgnął po torbę i zaczął wrzucać do niej wszystkie pozostałe
ubrania. Kiedy to zrobił, znalazł jakieś kartony na dnie szafy i pakował do
nich wszystko, co jego. Stare bilety z koncertów, książki, gry komputerowe po
prostu wszystko co należało do niego.
-Pomogę ci.
- powiedział Matt wchodząc do pomieszczenia i zabierając się za pakowanie. Po
chwili otworzył również szufladę, z zamiarem wyciągnięcia różnych rzeczy. -
Mogę?
-Jasne.
-powiedział blondyn i sam zaczął ściągać plakaty ze ścian, pakując je również
do wielkiego pudła.
Po około 30
minutach wszystko było już zapakowane to samochodu, a chłopak zmęczony zajął
miejsce na przednim siedzeniu.
-A gdzie
jest ojciec?
-Stchórzył i
zwiał. Powiedział tylko, że nie chce widzieć żadnej twojej rzeczy. Przykro mi.
-Jest okej.
- skinął tylko głową blondyn, chociaż tak naprawdę było mu trochę przykro. –
Dobra, jedźmy już.
-Ktoś tu
jest niecierpliwy.
-Moja
dziewczyna została sama w mieszkaniu z trzema młodymi facetami. To chyba
oczywiste.
-Przecież ja
nic nie mówię. - zaśmiał się Matt. - Chociaż wydaje mi się, że jesteście bliżej
ze sobą i jakoś tak inaczej się zachowujecie... wokół siebie. - uśmiechnął się
Matt ukradkiem patrząc na Luke'a, który z uśmiechem spuścił głowę. -
Wiedziałem.
-Zamknij
się. - zaśmiał się Luke i pokręcił nieporadnie głową.
-Dobra, nie
wnikam w wasze życie seksualne.
-Musiałeś
użyć tego słowa prawda?
-Chciałem
cię zawstydzić.
-Nie wyszło
za bardzo. - uśmiechnął się sztucznie blondyn.
-Cholera.
Dobra, co masz tam do roboty jeszcze?
-Ogólnie to
jest prawie wszystko zrobione. Panele położone, ściany pomalowane, kuchni nie
tykaliśmy bo była idealna. Meble mają przywieźć dzisiaj po południu. Wiem, że
nie będziesz mógł nam pomóc bo skończył ci się urlop i pracujesz na drugą
zmianę, ale rozmawiałem z Ashtonem i on mi pomoże. Powiedział, że weźmie
jeszcze swoich kolegów i mi pomogą.
-Okej, to
dobrze. Jutro przyjadę i jestem waszym kierowcą tak? Słyszałem, że jedziecie z
Laylą jeszcze na zakupy, żeby kupić różne pierdołki, półeczki, lampy, firanki i
takie różne bzdury które kobiety kochają.
-Tak, chce
żeby miała swój wkład w to wszystko i czuła się tam swobodnie.
-Genialnie
to wszystko wymyśliłeś. Jestem z ciebie dumny. - powiedział poważnie Matt
nawiązując ogólnie do wszystkiego, co blondyn już osiągnął.
*
- A tak w
ogóle to jak tam wizyta w domu? - zapytała Layla, kiedy Luke oglądał całe
mieszkanie stąpając po nowych panelach i wdychając zapach farb. Był z siebie
dumny, a myśl że było to jego własne mieszkanie, sprawiała że był szczęśliwy.
-Była bardzo
dynamiczna i szybka.
-Widziałeś
się z kimś?
-Tak, ojciec
był w domu ale nie mówmy o tym draniu. - uśmiechnął się blado, a ona w
podskokach przybiegła do niego i przytuliła się.
-Jak się
czujesz we własnym mieszkaniu? - zapytała unosząc głowę, żeby na niego
spojrzeć.
-Cudownie. -
ponownie się uśmiechnął i pocałował ją w czoło, odgarniając włosy z jej twarzy.
Matt miał
rację, faktycznie zachowywali się trochę inaczej w swoim towarzystwie, po
tamtej nocy. Ale w dobrym tego słowa znaczeniu, tak jakby nie mieli już przed
sobą żadnych tajemnic, znali się najlepiej na świecie i kochali jeszcze
mocniej.
-To pewnie
Ashton z kolegami. - powiedział Luke słysząc dzwonek do drzwi. - Dziwne
uczucie, jak ktoś przychodzi do mnie, do mojego mieszkania. - zaśmiał się, a
Layla pokręciła tylko nieporadnie głową. Podszedł do drzwi i po chwili wpuścił
chłopaków to środka.
-Cześć. - powiedział
od razu uśmiechnięty Ashton. - My się znamy, ale to jest Michael i Calum.
-Cześć,
jestem Luke. - uśmiechnął się blondyn wyciągając do nich dłoń, którą serdecznie
uścisnęli.
-A ta pani
to kto? - zapytał Ash, kiedy weszli do salonu.
-Jestem
Layla. - powiedziała odważnie wyciągając do nich dłoń, a oni również się
przedstawili.
-Ja nie
mogę, moje mieszkanie przy twoim teraz to była rudera.
-Serio Ash,
nie wiem jak mogłeś w nim mieszkać. Było staromodne. - odezwał się Calum,
opierając się o blat w kuchni, który był jednym z niewielu mebli w mieszkaniu.
-Ja lubię
starocie.
-Masz różowe
włosy. - powiedziała zafascynowana Layla podchodząc do Michaela. Luke zaśmiał
się, bo zachowywała się dosłownie jak małe dziecko które zobaczyło tęcze.
-Tak mam.
Kocham je farbować.
-A mogę
dotknąć? Luke, one wyglądają jak wata cukrowa!
-Boże...-
westchnął blondyn podchodząc do niej i objął ją od tyłu, splatając ręce na jej
brzuchu. - A powiedz mi kiedyś, że jestem dziecinny.
-Może ten
smród farby jej zaszkodził? - zapytał Calum próbując zamaskować śmiech.
-Możliwe, że
tak ale okna mają pootwierane.
-Przygotuj
się Layla, że jak kiedyś się spotkamy to on będzie miał inny kolor włosów,
jestem pewny. - powiedział ponownie Cal. - A tak w ogóle to o której mają przywieźć
te meble?
-Myślę, że
jakoś za dziesięć minut. Myśl, że trzeba będzie je wszystkie skręcać mnie
zabija. - odpowiedział Luke stając obok chłopaków. Rozmawiali jeszcze chwilę o
tym, jak przebiegał remont dopóki nie usłyszeli dzwonka do drzwi.
-To do pracy.
*
-Dobra,
teraz błagam o jakąś pizze i piwo! - krzyknął Michael siadając w kuchni na
krześle, która swoją drogą była już prawie wyposażona. Przynajmniej było na
czym usiąść.
-Ja tak
samo! Nie ruszę się stąd dopóki czegoś nie zjem. - powiedział Calum zajmując
miejsce obok Michael'a.
-Możemy się
zrzucić na pizze. - zaproponował Ash, jednak Luke od razu zaprzeczył.
-Dajcie
spokój, już zamawiam pizze, a piwo mam w lodówce więc jak chcecie to sobie
weźcie. - powiedział Luke przykładając telefon do ucha, w celu zamówienia
pizzy.
-Okej,
dosłownie nie czuje palców od tych gównianych śrubek. Noż ile ich kur- Ała!
-Michael,
nie przeklinaj ty chuliganie. - zganił go Ashton zezując na dziewczynę, która
siedziała koło nich i śmiała się z tego co mówili.
-Sorry, na co
dzień taki nie jestem. - chciał się zreflektować, jednak gdy Calum dodał swoje
,,jasne" wiedział, że za późno.
-Dobra,
pizza będzie za jakąś chwilę. - powiedział Luke sięgając po piwo i przy okazji
obejmując dziewczynę. -I jak ci się podoba? - zapytał jej.
-Bardzo mi
się podoba i zazdroszczę ci bo moje łóżko nie jest tak wygodne jak twoje. -
powiedziała wydymając wargi jak mała dziewczynka.
-To poproś
rodziców, żeby ci kupili inne. - powiedział Michael bawiąc się otwieraczem do
butelek, kiedy przy stole zapanowała cisza. Ten podniósł lekko głowę, ale
widząc spojrzenie Ashtona i Caluma na sobie miał ochotę skoczyć z mostu,
ewentualnie z tego okna. - O mój pieprzony boże. Przepraszam.
-Jest okej.
- zaśmiała się Layla widząc jak bardzo zawstydzony teraz był.
-O mój boże
i ja z nim żyję. - westchnął Calum, kręcąc nieporadnie głową.
-Przecież
nic się takiego nie stało hej. Spotykałam się z o wiele gorszymi rzeczami,
uwierzcie mi. Szkoła to nie jest dobre miejsce dla sierot. - zaśmiała się
cicho. Naprawdę nie była zła na Michaela tym bardziej, że był on strasznie
sympatyczny, może trochę zwariowany ale na pewno go polubiła.
-Nie nazywaj
się tak słońce. - powiedział lekko przygnębiony Luke całując ją w czoło.
-To nie jest
nic złego. Jestem sierotą i to jest okej przecież. Mogłam mieć gorzej. Nie
którzy nie mają rodziców, ale mogłam też nie mieć nogi czy ręki. Każdy coś
traci. Ale to nie jest powód do narzekania. - powiedziała uśmiechając się
blado.
-Jesteś
fajna. Lubię cię. - powiedział Calum uśmiechając się do niej.
-Nie znam was
za bardzo, ale też was lubię. - zaśmiała się przytulając do swojego chłopaka,
jednak po chwili musiał on wstać otworzyć drzwi chłopakowi z pizzą. Po chwili
wrócił do pomieszczenia i położył pudełka na stole.
-Sorry, że
się tak rzucamy jakbyśmy nigdy nic nie jedli, ale umieramy z głodu. -
powiedział Calum sięgając po kawałek.
-Spoko,
należy wam się.
-Daj spokój.
- powiedział Ashton. - W życiu byś tego sam nie zrobił, ewentualnie z Laylą.
Zajęłoby wam to bóg wie ile czasu.
-Ale i tak
dziękuję.
-Spoko. -
odpowiedzieli z pełnymi ustami.
-Layla mam
dla ciebie colę. - powiedział Luke podając jej butelkę.
-Chłopie
powinieneś ją winem częstować. - zaśmiał się Calum.
-Nie piję
alkoholu. - powiedziała skupiając się na tym, żeby nic z jej kawałka pizzy nie
spadło na ubrania.
-Okeeeeej. -
powiedział Calum.
Layla
zauważyła, że nie ma z nimi Michaela, który przez cały czas siedział cicho,
jednak teraz nawet nie było go w pomieszczeniu.
-Gdzie jest
Michael? - zapytała ciekawa, patrząc na nich.
-Chyba na
balkonie. - powiedział Ashton. Dziewczyna tylko kiwnęła głową i wstała z
miejsca. - Ja też pójdę się przewietrzyć. Zapach tych farb mnie mdli trochę. -
uśmiechnęła się i skierowała na balkon.
-Wszystko w
porządku? - zapytała kładąc dłoń na ramieniu Michaela na co on podskoczył
wystraszony.
-Tak,
wystraszyłaś mnie. - odpowiedział i zaciągnął się do połowy wypalonym
papierosem.
-Palisz? -
zadała kolejne pytanie zdziwiona. Stwierdziła że papieros nie pasuje do jego
różowych włosów.
-Taaaaak,
tylko jak się serio denerwuję albo stresuje. - zaśmiał się nerwowo.
-A coś się
stało takiego? - dociekała, jednak Michael tylko pokręcił przecząco głową
trzymając wciąż papierosa w ustach.
-Nie, jest
okej. Lepiej wracajmy do środka, chłodno już jest.
-Cóż się
dziwić, nawet w Sydney zdarzają się takie noce. - uśmiechnęła się.
-Layla...
słuchaj, serio przepraszam za tamto.
-Przecież
mówiłam, że nic się nie stało.
-Ale głupio
się z tym czuję. Ashton wspominał coś o tym, ale jak zwykle zapomniałem.
-Nie
zadręczaj się. Jeżeli mam być z tobą szczera to w szkole moja wychowawczyni
zapomniała, że jestem z domu dziecka i przy całej klasie nawrzeszczała na mnie,
że moich rodziców nie było na zebraniu. - zaśmiała się smutno.
-O boże to
okropne! - oburzył się Michael tak głośno, że nawet chłopcy siedzący w
mieszkaniu odwrócili się w stronę drzwi balkonowych.
-Ale
prawdziwe. nie obwiniaj się i chodźmy jeszcze po pizze bo nam wszystko zjedzą.
- powiedziała łapiąc go za dłoń i pociągnęła go do środka.
-Lubię cię.
- powiedział tylko, a ona uśmiechnęła się i podbiegła do Luke'a żeby się do
niego przytulić.
*
-Chłopcy są
naprawdę bardzo mili. - uśmiechnęła się do Luke’a rozpinając swoją koszulę w
kratkę.
-Wiem, są
sympatyczni i chyba przez całe życie się tyle nie śmiałem, co dzisiaj. -
odpowiedział chłopak ściągając swoją koszulkę.
-Może się z
nimi zaprzyjaźnisz?
-Jak już to
zaprzyjaźnimy. Możliwe, że tak będzie ale teraz chce się pozbyć tej farby z
siebie.
Luke
stwierdził, że musi poprawić prace ,,fachowców" bo ściana w pokoju
gościnnym nie była pomalowana dokładnie. Oczywiście idzie za tym to, że razem z
Laylą urządzili sobie małą bitwę w wyniku czego są cali umazani fioletową
farbą.
-Możemy
wziąć razem kąpiel? - zapytał z nadzieją w głosie, kiedy stali w łazience a
wanna była już prawie cała napełniona wodą i pianą. - Wanna jest naprawdę duża.
-Okej. -
odpowiedziała dziewczyna ściągając swoje spodnie, na co Luke wytrzeszczył oczy.
-Co? Tak po
prostu się zgadzasz? - zapytał z uśmiechem, a Layla tylko skinęła głową.
-Ale ja
wchodzę pierwsza, dwa osobne końce wanny. - uśmiechnęła się szeroko. - Odwróć
się.
-Ugh, jesteś
wredna dla mnie dziś. - powiedział blondyn, jednak posłusznie się odwrócił i
zasłonił dłonią oczy.
Po chwili
odwrócił się i zrzucił z siebie ubrania, dołączając do dziewczyny.
-Masz farbę
nawet na włosach. - zaśmiała się sięgając dłonią do włosów chłopaka.
-Ciekawe
czyja to wina.
-Nie moja! -
krzyknęła ze śmiechem i zagarnęła dłonią pianę do siebie.
-Oczywiście
że nie... - powiedział pod nosem, na co Layla go tylko ochlapała.
-Okej, teraz
to sobie przeskrobałaś. - powiedział przygryzając wargę i łapiąc ją za rękę
przyciągnął do siebie.
-Luke! Puść
mnie! - pisnęła kiedy chłopak wciągnął ją na swoje kolana, przez co od razu się
zarumieniła. - Pełno wody jest naokoło.
-Posprząta
się. - mruknął i pocałował ją przeciągle w usta. - Co ty tam takiego robiłaś na
tym balkonie z Michaelem? - zapytał nie przestając jej całować.
-Rozmawiałam
z nim...
-A o czym?
-Luke
przestań. - powiedziała i odepchnęła go lekko od siebie. Widząc jego urażoną
minę pstryknęła go lekko w nos i zaśmiała się. - Miał straszne poczucie winy.
-Tak,
widziałem. Ale potem chyba było okej?
-Tak,
powiedziałam mu żeby się nie przejmował i takie tam. - powiedziała kładąc głowę
na brzegu wanny, odprężając się w ramionach Luke'a. Chłopak sięgnął po jej dłoń
i zaczął bawić się jej palcami.
-Możemy o
czymś porozmawiać? - zapytał nieco zdenerwowany.
-Yhym. -
mruknęła z uśmiechem bawiąc się jego wilgotnymi włosami.
-Jak się
czujesz?
-Dobrze.
Czemu o to pytasz? - zaśmiała się.
-No bo wiesz...
to był twój pierwszy raz. - powiedział, a Layla zarumieniła się i schowała
twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Wszystko
jest w jak najlepszym porządku. Tak na marginesie, twój nie był?
-Nie... z
moją byłą dziewczyną się trochę pospieszyliśmy. - powiedział cicho. - Ale
dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że to było głupie. Nic nie czułem
wtedy.
-A teraz? -
zapytała cicho składając pocałunek na jego szyi.
-Teraz
czułem, że to było odpowiednie. Najwspanialsza noc w całym moim życiu. -
powiedział nieco rozmarzonym głosem, wspominając pamiętną noc sprzed trzech
dni. – Zaufałaś mi i to był dla mnie zaszczyt. - dokończył całując ją w czoło.
-Kocham cię
najmocniej na świecie i nikt nie byłby bardziej odpowiednim kandydatem żeby
zabrać moją cnotę. - zaśmiała się cicho.
-Na pewno
wyobrażałaś sobie to inaczej. Płatki róż, romantyczna muzyka...
-Nieprawda.
Najważniejsze dla mnie było to, żeby zrobić to z osobą która mnie kocha i mnie
nie zrani. A ja wiem, że ty mnie nie zranisz. Ale jesteś słodki, że o to
pytasz. - uśmiechnęła się do niego i pocałowała w policzek.
-Nie
uważasz, że trochę się pospieszyliśmy?
-Nie, a ty?
To znaczy… sypianie z kimś po tak krótkiej znajomości mogłoby być głupie, gdyby
nie fakt że to było z miłości.
-Dlatego nie
lubię myśleć o tym że uprawialiśmy seks. - powiedział patrząc na nią, a ona
zmarszczyła brwi w niezrozumieniu. - Wolę myśleć, że uprawialiśmy miłość.
-Boże jesteś
jeszcze bardziej kochany i słodki niż wcześniej. - uśmiechnęła się i pocałowała
go delikatnie.
-Wtedy też
byłem słodki? - zapytał z lekkim oburzeniem.
-Tak, byłeś.
Cały czas się pytałeś czy wszystko w porządku i byłeś taki wspaniały bo się o
mnie martwiłeś awww. - odpowiedziała łapiąc za jego policzki, tak jak babcia to
robi wnukowi.
-Dobra
przestań już. - zaśmiał się odpychając jej dłonie.
-Okej, a
teraz możemy już wyjść z wody bo jest zimna? - uśmiechnęła się do niego co on
odwzajemnił i skinął lekko głową.
*
-Nie jest ci
zimno? - zapytał Luke kładąc się obok Layli na materacu, który znajdował się w
salonie. Niestety nie mogli spać na łóżku bo sypialnia i pokój gościnny nie
były jeszcze gotowe, wszędzie unosił się kurz i stwierdzili, że nie będą tam
spali.
-Trochę
chłodno, ale nie możemy zamknąć okien. Przykryjemy się kołdrą i po sprawie. -
uśmiechnęła się do niego. - Mam nadzieję, że bez nutelli się tutaj nie
pakujesz.
-Oczywiście,
że mam nutelle. - zaśmiał się wchodząc pod kołdrę. - Ale tylko jedną łyżeczkę.
-Powiedzmy,
że to zdzierżę. Chodź do mnie bo chce się przytulić.
-Ostatnio nabrała
jakiejś większej ochoty na przytulanie. - zaśmiał się, jednak objął ją
szczelnie ramionami.
-Czy ty masz
na myśli coś konkretnego?
-Nieeeee,
skądże. - znowu się zaśmiał całując ją we włosy.
-Jesteś taki
cieplutki jak taki kaloryferek albo ciepły misio.
-A ty jesteś
słodziutka.
-Tak bardzo
jak ta nutella? - zapytała i wpakowała mu łyżeczkę nutelli do ust.
-Bardziej.
-Oh okej.
Skoro tak mówisz. - zaśmiała się i położyła głowę na jego klatce piersiowej.
-Kim
chciałabyś być w przyszłości? - zapytał z ciekawością.
-Nie mam
pojęcia... Psychologiem chyba, ale uwielbiam też pisać...
-Na
psychologa się zdecydowanie nadajesz, a na pisarkę... piszesz coś?
-Może... -
uśmiechnęła się wtulając w jego koszulkę.
-O mój boże,
a będę mógł to przeczytać ? - zapytał podekscytowany, jednak Layla tylko
pokręciła głową.
-Raczej
nie... może kiedyś, w dalekiej dalekiej przyszłości.
-Okej...
- Jak się
czujesz spędzając pierwszą noc w swoim własnym mieszkaniu?
-Co najmniej
fantastycznie. - uśmiechnął się przymykając oczy. - Bo jesteś tutaj ze mną. Co
to by była za frajda, gdybym leżał tutaj sam?
-Myślę, że
gdyby nie ja to byś w ogóle tutaj nie leżał, tylko byś był w domu z rodzicami.
- powiedziała cicho. Luke westchnął tylko i ledwo powstrzymał się przed
ponownym powiedzeniem, że tam też by go nie było. Nie chciał sprawiać, że Layla
będzie smutna.
-Jednak to
mi bardziej odpowiada.
-Ciekawe jak
to jest wrócić do domu po szkole, gdzie mama czeka na ciebie z obiadem. -
zamyśliła się brunetka, mocniej przytulając się do blondyna.
-Myślę, że
to jest dobre uczucie, jednak zazwyczaj go również nie doświadczałem.
-Ciekawa
jestem jacy byli moi rodzice... zapewne nigdy się tego nie dowiem.
-Może kiedyś
dowiesz się prawdy słońce...
-Ale teraz
nie chce o tym myśleć. Możemy się po prostu poprzytulać i posłuchać bicia swoich
serc? Kocham słuchać jak twoje bije i być przy tobie i czuć twoje ciepło i czuć
twój zapach-
-Layla, czy
nie za dużo słodkiego zjadłaś? Dostałaś słowotoku. - zaśmiał się zabierając jej
słoik z czekoladą.
-Może
troszkę, ale po prostu jesteś taki perfekcyjny i tak bardzo cię kocham, że nie
mogę przeżyć tego, że muszę wrócić do domu dziecka. Chce leżeć z tobą nawet
całą wieczność, nawet jeżeli miałabym się już nie obudzić. Chce po prostu być z
tobą. - powiedziała, a po chwili Luke zobaczył łzy na jej policzkach. Westchnął
cicho i przyciągnął ją mocno do siebie.
-Masz może
okres? Bo strasznie szybko zmienia ci się nastrój. - powiedział po cichu wciąż
trzymając ją w żelaznym uścisku.
-Musisz
zepsuć każdą chwilę, prawda?
-Nie, po
prostu nie chce żebyś płakała i sam nie chce się rozpłakać. - oznajmił ledwo
blondyn, kiedy gula stanęła mu w gardle.
-Nie
płaczmy, po prostu się przytulajmy. I nie, nie mam okresu. - odpowiedziała na
co obydwoje się zaśmiali.
-Kocham cię
najmocniej na świecie.
-A ja cię
kocham najmocniej we wszechświecie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Został jeszcze jeden rozdział i epilog i jest mi smutno, ale wszytsko się kiedyś kończy. Bardzo gorąco proszę Was o opinie.
Do zobaczenia w środę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz