12/07/2014

Rozdział 23

Tęsknota, ból, rozpacz, strach. To uczucia, które towarzyszyły Luke'owi od trzech dni.

Tęsknota za ukochaną osobą to jedne z najgorszych możliwych uczuć pod słońcem. Ból i rozpacz były tym nieszczęsnym, nieodłącznym dodatkiem. Tak wielka potrzeba przytulenia najważniejsze osoby w twoim życiu po prostu rozdziera serce na kawałki, kiedy nie możesz tego zrobić.

Strach.

Strach przed czym?

Po pierwsze, strach przed powrotem do starej rzeczywistości. Do wszystkiego, co zniszczyło jego życie. Do jednego z największych koszmarów, jakie mógł przeżyć. Do smutku, ciemności, samotności.
Po drugie, strach przed tym, czy kiedykolwiek zobaczy jeszcze Layle. Nie mógł uwierzyć, że kiedy przejeżdżał z Mattem koło domu dziecka to właśnie ona była w tym samochodzie, który podjechał pod budynek.

Bał się praktycznie o wszystko.
Zastanawiał się, jak radzi sobie teraz brunetka. Czy przeżywa to tak samo, jak on. Bez wątpienia tak.

Luke cały czas snuł się po domu, jak duch. Nie miał kompletnie siły, stracił jakiekolwiek chęci do życia. Kolejne dni wyglądały tak samo. Nie spał całymi nocami, patrząc na wspólne zdjęcia z Laylą. Leżał albo w jej łóżku, wdychając jej zapach z pościeli, albo na kanapie w salonie, kiedy nie mógł znieść rozrywającego go od środka bólu.

Oddychanie przychodziło mu z trudem. Wielokrotnie zastanawiał się, co by było gdyby po prostu przestał to robić. Byłoby lepiej. Layla nawet by się o niczym nie dowiedziała, bo kto by ją poinformował? Luke był i tak szczerze przekonany, że nigdy się nie zobaczą.

Codziennie przychodzili do niego Karen z Mattem. Logiczne było, że sprawdzali czy w ogóle jeszcze żyje. Czy sobie nic nie zrobił, no bo w końcu doskonale znali jego sytuacje. Przynosili mu jedzenie, uzupełniali jego lodówkę i zrobili z nią porządek. Kiedy Luke zobaczył, że w lodówce było tyle jedzenia na ich wspólną kolację nie otworzył jej ani razu. Nie był nawet w stanie wyrzucić tego, bo przyrządziła to Layla. Zajęła się tym Karen, kiedy Luke'owi udało się zasnąć dosłownie na pół godziny, podczas ich wczorajszej wizyty. On nawet o tym nie wiedział, bo jadł jedynie płatki z mlekiem, które wmuszali w niego Boltonowie.

Płatki z mlekiem, które i tak wymiotował. Codziennie sprawdzali jego nadgarstki, ale krzywdził się w inny sposób. Wymuszał wymioty tak długo, aż nie doprowadził do krwawienia. Czuł potrzebę wyrządzania sobie krzywdy, myślał że zasłużył na to wszytko.

Nie rozmawiał praktycznie z nikim. Praktycznie - zdawkowo odpowiadał na pytania sąsiadów, kiedy stawali się naprawdę upierdliwi. Kiedy wychodzili, szedł do łazienki i siedział pod zimnym prysznicem dopóki naprawdę nie poczuł, że to może być koniec. Zamarzając pod lodowatym strumieniem wody wylewał gorzkie łzy, które w ciągu dnia nie chciały znaleźć ujścia.

Czy chciał umrzeć? Sam do końca tego nie wiedział. Obawiał się tylko tego, że los da mu ostatnią szansę, a tą ostatnia szansą będzie spotkanie ponownie najważniejszej osoby w jego życiu, miłości jego życia. Dziewczyny która naprawdę dała mu nadzieje na nowe życie i sprawiła, że przez półtora miesiąc był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
A co jeśli umrze i nie będzie mógł z tego skorzystać?

Wiedział na pewno jedno. Z całego serca nienawidził swoich rodziców. Miał im za złe wszystko. To, że zostawili go po wypadku. Zrobili z niego wariata. Teraz, niszczą jego życie kolejny raz, kiedy on znów zaczął żyć, przy okazji krzywdząc Layle.
Powinien być im wdzięczny za to, że w ogóle dali mu możliwość życia na tej ziemi, jak uczą tego w szkołach. Ale po co dali mu życie, skoro teraz robią wszystko, żeby się skończyło?

*
Kolejny raz ledwo zczołgał się ze swojego łóżka w pokoju i zszedł do kuchni. Nawet nie wiedział po co, po prostu to zrobił. Ociężale podniósł swoją dłoń, żeby wyciągnąć szklankę z szafki, jednak kiedy ją złapał to tylko popatrzał na nią, żeby po chwili rozbić ją na jasnych kafelkach. Tępo wpatrywał się w okno znajdujące się nad zlewem, za którym rozprzestrzeniał się widok jeziora. Do oczu napłynęły mu łzy, kiedy przypomniał sobie chwilę spędzone z Laylą na tym pomoście. Zacisnął mocno powieki i wszedł do salonu, gdzie usiadł na kanapie. Luke nie zachowywał się jak człowiek, zachowywał się jak robot. Osoba bez uczuć.
Nawet nie fatygował się, żeby posprzątać ten bałagan. Przeczesał palcami włosy i podszedł w stronę drzwi. Kiedy je otworzył, omal nie zadławił się świeżym powietrzem. Przysłonił dłonią oczy, gdy wschodzące słońce oślepiło go swoimi promieniami. Zamknął za sobą drzwi i otulając się swoją ciepłą bluzą pobiegł na pomost, który znajdował się dalej od domku i był świadkiem wielu magicznych chwil, które Luke spędził tam z Laylą. Dobiegł do niego wciągu piętnastu minut i od razu położył się na drewnianych deskach. Zegarek wskazywał naprawdę wczesną godzinę, więc nikt nawet nie zauważył, że blondyn wyszedł.

,,Z westchnieniem położył się na trawie tuż obok Layli, od razu przytulając ją do siebie. Oboje z uśmiechem wpatrywali się w chmury przemijające na błękitnym niebie. Słońce świeciło tuż za ich głowami, nie oślepiając ich. Brunetka położyła głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w rytmiczne bicie serca, palcami rysując różne kształty na jego torsie. Blondyn trzymał ją blisko przy sobie oplatając ręką w talii, a dłoń trzymał na jej biodrze. Swobodnie wdychał zapach przyrody wymieszany z owocowym zapachem szamponu do włosów dziewczyny.
-Jaki był twój najlepszy dzień w dzieciństwie? - zapytała po chwili ciszy. Luke westchnął cicho, zaczynając przetasowywać w głowie wszystkie chwile, które faktycznie mogły otrzymać miano ,,najlepszych".
-Nie wiem...- zaczął, kreśląc na jej odsłoniętym fragmencie pleców kółka różnej wielkości. - Wydaje mi się, ze chyba kiedy rodzice zabrali mnie do Londynu.
-Byłeś w Londynie? Zazdroszczę.
-Tak, ale to był najlepszy dzień tylko dlatego, że leciałem samolotem. - zaśmiał się. - Ogólnie to zostawili mnie na cały weekend z niańką, a sami chodzili na różne imprezy z ich zakładu pracy.
-Oh... to wcale nie było miłe.
-Może i nie, ale samolot był super. Siedziałem przy oknie. - powiedział dumnie. - A twój?
-Wydaje mi się, że kiedy pojechaliśmy na wycieczkę do cyrku. Cały dom dziecka wtedy się tam znalazł.
-To wydaje się być miłe.
-I było, naprawdę. Wtedy wszyscy się świetnie bawili... Opowiesz mi o swoich wcześniejszych związkach? - zapytała, a Luke tylko szerzej otworzył oczy.
-A czemu chcesz to wiedzieć? - zapytał zdziwiony.
-Bo jestem ciekawa, jak wyglądały twoje poprzednie związki. - zapanowała chwila ciszy, po czym Luke westchnął zrezygnowany i zaczął mówić.
-Ogólnie to miałem jedną dziewczynę. Byliśmy razem szczęśliwi, bynajmniej tak mi się wydawało. Chodziliśmy razem do szkoły, zawsze trzymaliśmy się razem. Kochaliśmy się, ale to też mi się chyba wydawało.
-Kochałeś ja? - zapytała cicho, sama nie wiedząc czemu wstrzymując oddech.
-Wydaje mi się, że tak. Ale ona mnie nie kochała. Zostawiła mnie przez te wszystkie bzdury, które mówili inni.
-Po wypadku?
-Tak, była kilka razy w szpitalu, kiedy z niego wyszedłem... zerwaliśmy.
-Przykro mi. - powiedziała Layla podnosząc na niego wzrok.
-A mi nie. Teraz, mam Ciebie. - uśmiechnął się Luke, całując ją w czoło. - Teraz jestem naprawdę szczęśliwy.
-Ja tak samo. Kocham Cię, wiesz o tym, prawda?
-Wiem. - powiedział po cichu blondyn, przytulając ją do siebie. Nie był jeszcze gotowy by powiedzieć jej to samo, a brunetka doskonale to rozumiała. -Jakie jest twoje największe marzenie ? - zapytał uważnie na nią patrząc. Layla uśmiechnęła się i podniosła na jednym łokciu. Założyła kosmyk włosów za ucho, maksymalnie skupiając się na odpowiedzią.
-Moim największym marzeniem jest mieć normalny dom, taki urządzony przeze mnie, w którym czułabym się swobodnie i mieć wspaniałą rodzinę... A twoim?

-Zapewnienie ci tego. - powiedział po czym pocałował ją delikatnie w usta. "*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* - To jest wspomnienie, gdyby ktoś miał wątpliwości. 
Publikuje szczerze mówiąc z niechęcią, bo nie jestem pewna czy ktoś (oprócz dwóch, trzech osób) to czyta.  Mam mnóstwo nauki i nie mam prawie w ogóle czasu, ale staram się dodawać regularnie rozdziały i wydaje mi się, że zostawienie króciótkiego komentarza nie zajmuje aż tak dużo czasu. 
Nie chcę wyjść na nie uprzejmą, ale nawet nie wiecie jak przykro mi było, kiedy pod ostatnimi dwoma rozdziałami pojawiły się w sumie 4 komentarze.

Nie wiem czy ktoś to w ogóle przeczytał, ale nieważne.
Dziękuję tym wszystkim, którzy jednak czytają to ff i komentują czasem i do środy. 

8 komentarzy:

  1. Jej, wzruszyłam się :(
    ja czytam cały czas! Lubię to ff. :)
    Do kolejnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział damy rade i dotrwamy do końca czekam na następny ♥
    @hiharry15

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentuje cały czas i kocham to fanfiction. Jejku miałam łzy w oczach. Te wspomnienie... Nie wyobrażam sobie mieć takich rodziców / @LuMiCaAs5SOS

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, prawie się popłakałam na końcu ; 'C Czytam każdy rozdział, od samego początku :) Uwielbiam to ff ❤
    @mruuczus

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Luke :( Nie zazdroszczę mu rodziców. Ciekawe co u Layly. Hmmmm...
    Kocham to ff ♥ @AwhMyLarry69

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział cudowny, jestem szczesliwa ze dostałam linka od kogoś do tak wspaniałego ff

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham twoje ff �� zawsze z niecierpliwością czekam na kolejnu rozdział. Masz talent do pisania ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże sweet!!!! Musisz dać nexta!!!!!
    Ostatnio nie wchodzilam bo wiesz nauka i przed świętami nas obladowuja :(
    Teraz nadrobilam :)
    Niemoge doczekać się następnego rozdziału!!!!!!!!!! ;) :*

    OdpowiedzUsuń