Tęsknota,
ból, rozpacz, strach. To uczucia, które towarzyszyły Luke'owi od trzech dni.
Tęsknota za
ukochaną osobą to jedne z najgorszych możliwych uczuć pod słońcem. Ból i
rozpacz były tym nieszczęsnym, nieodłącznym dodatkiem. Tak wielka potrzeba
przytulenia najważniejsze osoby w twoim życiu po prostu rozdziera serce na
kawałki, kiedy nie możesz tego zrobić.
Strach.
Strach przed
czym?
Po pierwsze,
strach przed powrotem do starej rzeczywistości. Do wszystkiego, co zniszczyło
jego życie. Do jednego z największych koszmarów, jakie mógł przeżyć. Do smutku,
ciemności, samotności.
Po drugie,
strach przed tym, czy kiedykolwiek zobaczy jeszcze Layle. Nie mógł uwierzyć, że
kiedy przejeżdżał z Mattem koło domu dziecka to właśnie ona była w tym
samochodzie, który podjechał pod budynek.
Bał się
praktycznie o wszystko.
Zastanawiał
się, jak radzi sobie teraz brunetka. Czy przeżywa to tak samo, jak on. Bez
wątpienia tak.
Luke cały
czas snuł się po domu, jak duch. Nie miał kompletnie siły, stracił jakiekolwiek
chęci do życia. Kolejne dni wyglądały tak samo. Nie spał całymi nocami, patrząc
na wspólne zdjęcia z Laylą. Leżał albo w jej łóżku, wdychając jej zapach z
pościeli, albo na kanapie w salonie, kiedy nie mógł znieść rozrywającego go od
środka bólu.
Oddychanie
przychodziło mu z trudem. Wielokrotnie zastanawiał się, co by było gdyby po
prostu przestał to robić. Byłoby lepiej. Layla nawet by się o niczym nie
dowiedziała, bo kto by ją poinformował? Luke był i tak szczerze przekonany, że
nigdy się nie zobaczą.
Codziennie
przychodzili do niego Karen z Mattem. Logiczne było, że sprawdzali czy w ogóle
jeszcze żyje. Czy sobie nic nie zrobił, no bo w końcu doskonale znali jego
sytuacje. Przynosili mu jedzenie, uzupełniali jego lodówkę i zrobili z nią
porządek. Kiedy Luke zobaczył, że w lodówce było tyle jedzenia na ich wspólną
kolację nie otworzył jej ani razu. Nie był nawet w stanie wyrzucić tego, bo
przyrządziła to Layla. Zajęła się tym Karen, kiedy Luke'owi udało się zasnąć
dosłownie na pół godziny, podczas ich wczorajszej wizyty. On nawet o tym nie
wiedział, bo jadł jedynie płatki z mlekiem, które wmuszali w niego Boltonowie.
Płatki z
mlekiem, które i tak wymiotował. Codziennie sprawdzali jego nadgarstki, ale
krzywdził się w inny sposób. Wymuszał wymioty tak długo, aż nie doprowadził do
krwawienia. Czuł potrzebę wyrządzania sobie krzywdy, myślał że zasłużył na to
wszytko.
Nie
rozmawiał praktycznie z nikim. Praktycznie - zdawkowo odpowiadał na pytania
sąsiadów, kiedy stawali się naprawdę upierdliwi. Kiedy wychodzili, szedł do
łazienki i siedział pod zimnym prysznicem dopóki naprawdę nie poczuł, że to
może być koniec. Zamarzając pod lodowatym strumieniem wody wylewał gorzkie łzy,
które w ciągu dnia nie chciały znaleźć ujścia.
Czy chciał
umrzeć? Sam do końca tego nie wiedział. Obawiał się tylko tego, że los da mu
ostatnią szansę, a tą ostatnia szansą będzie spotkanie ponownie najważniejszej
osoby w jego życiu, miłości jego życia. Dziewczyny która naprawdę dała mu
nadzieje na nowe życie i sprawiła, że przez półtora miesiąc był najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemi.
A co jeśli
umrze i nie będzie mógł z tego skorzystać?
Wiedział na
pewno jedno. Z całego serca nienawidził swoich rodziców. Miał im za złe
wszystko. To, że zostawili go po wypadku. Zrobili z niego wariata. Teraz,
niszczą jego życie kolejny raz, kiedy on znów zaczął żyć, przy okazji krzywdząc
Layle.
Powinien być
im wdzięczny za to, że w ogóle dali mu możliwość życia na tej ziemi, jak uczą
tego w szkołach. Ale po co dali mu życie, skoro teraz robią wszystko, żeby się
skończyło?
*
Kolejny raz
ledwo zczołgał się ze swojego łóżka w pokoju i zszedł do kuchni. Nawet nie
wiedział po co, po prostu to zrobił. Ociężale podniósł swoją dłoń, żeby
wyciągnąć szklankę z szafki, jednak kiedy ją złapał to tylko popatrzał na nią,
żeby po chwili rozbić ją na jasnych kafelkach. Tępo wpatrywał się w okno
znajdujące się nad zlewem, za którym rozprzestrzeniał się widok jeziora. Do oczu
napłynęły mu łzy, kiedy przypomniał sobie chwilę spędzone z Laylą na tym
pomoście. Zacisnął mocno powieki i wszedł do salonu, gdzie usiadł na kanapie.
Luke nie zachowywał się jak człowiek, zachowywał się jak robot. Osoba bez
uczuć.
Nawet nie
fatygował się, żeby posprzątać ten bałagan. Przeczesał palcami włosy i podszedł
w stronę drzwi. Kiedy je otworzył, omal nie zadławił się świeżym powietrzem.
Przysłonił dłonią oczy, gdy wschodzące słońce oślepiło go swoimi promieniami.
Zamknął za sobą drzwi i otulając się swoją ciepłą bluzą pobiegł na pomost,
który znajdował się dalej od domku i był świadkiem wielu magicznych chwil,
które Luke spędził tam z Laylą. Dobiegł do niego wciągu piętnastu minut i od
razu położył się na drewnianych deskach. Zegarek wskazywał naprawdę wczesną
godzinę, więc nikt nawet nie zauważył, że blondyn wyszedł.
,,Z
westchnieniem położył się na trawie tuż obok Layli, od razu przytulając ją do
siebie. Oboje z uśmiechem wpatrywali się w chmury przemijające na błękitnym
niebie. Słońce świeciło tuż za ich głowami, nie oślepiając ich. Brunetka
położyła głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w rytmiczne bicie
serca, palcami rysując różne kształty na jego torsie. Blondyn trzymał ją blisko
przy sobie oplatając ręką w talii, a dłoń trzymał na jej biodrze. Swobodnie
wdychał zapach przyrody wymieszany z owocowym zapachem szamponu do włosów
dziewczyny.
-Jaki był
twój najlepszy dzień w dzieciństwie? - zapytała po chwili ciszy. Luke westchnął
cicho, zaczynając przetasowywać w głowie wszystkie chwile, które faktycznie
mogły otrzymać miano ,,najlepszych".
-Nie
wiem...- zaczął, kreśląc na jej odsłoniętym fragmencie pleców kółka różnej
wielkości. - Wydaje mi się, ze chyba kiedy rodzice zabrali mnie do Londynu.
-Byłeś w
Londynie? Zazdroszczę.
-Tak, ale to
był najlepszy dzień tylko dlatego, że leciałem samolotem. - zaśmiał się. -
Ogólnie to zostawili mnie na cały weekend z niańką, a sami chodzili na różne
imprezy z ich zakładu pracy.
-Oh... to
wcale nie było miłe.
-Może i nie,
ale samolot był super. Siedziałem przy oknie. - powiedział dumnie. - A twój?
-Wydaje mi
się, że kiedy pojechaliśmy na wycieczkę do cyrku. Cały dom dziecka wtedy się
tam znalazł.
-To wydaje
się być miłe.
-I było, naprawdę.
Wtedy wszyscy się świetnie bawili... Opowiesz mi o swoich wcześniejszych
związkach? - zapytała, a Luke tylko szerzej otworzył oczy.
-A czemu
chcesz to wiedzieć? - zapytał zdziwiony.
-Bo jestem
ciekawa, jak wyglądały twoje poprzednie związki. - zapanowała chwila ciszy, po
czym Luke westchnął zrezygnowany i zaczął mówić.
-Ogólnie to
miałem jedną dziewczynę. Byliśmy razem szczęśliwi, bynajmniej tak mi się
wydawało. Chodziliśmy razem do szkoły, zawsze trzymaliśmy się razem. Kochaliśmy
się, ale to też mi się chyba wydawało.
-Kochałeś ja?
- zapytała cicho, sama nie wiedząc czemu wstrzymując oddech.
-Wydaje mi
się, że tak. Ale ona mnie nie kochała. Zostawiła mnie przez te wszystkie
bzdury, które mówili inni.
-Po wypadku?
-Tak, była
kilka razy w szpitalu, kiedy z niego wyszedłem... zerwaliśmy.
-Przykro mi.
- powiedziała Layla podnosząc na niego wzrok.
-A mi nie.
Teraz, mam Ciebie. - uśmiechnął się Luke, całując ją w czoło. - Teraz jestem
naprawdę szczęśliwy.
-Ja tak
samo. Kocham Cię, wiesz o tym, prawda?
-Wiem. -
powiedział po cichu blondyn, przytulając ją do siebie. Nie był jeszcze gotowy
by powiedzieć jej to samo, a brunetka doskonale to rozumiała. -Jakie jest twoje
największe marzenie ? - zapytał uważnie na nią patrząc. Layla uśmiechnęła się i
podniosła na jednym łokciu. Założyła kosmyk włosów za ucho, maksymalnie skupiając
się na odpowiedzią.
-Moim
największym marzeniem jest mieć normalny dom, taki urządzony przeze mnie, w
którym czułabym się swobodnie i mieć wspaniałą rodzinę... A twoim?
-Zapewnienie
ci tego. - powiedział po czym pocałował ją delikatnie w usta. "*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* - To jest wspomnienie, gdyby ktoś miał wątpliwości.
Publikuje szczerze mówiąc z niechęcią, bo nie jestem pewna czy ktoś (oprócz dwóch, trzech osób) to czyta. Mam mnóstwo nauki i nie mam prawie w ogóle czasu, ale staram się dodawać regularnie rozdziały i wydaje mi się, że zostawienie króciótkiego komentarza nie zajmuje aż tak dużo czasu.
Nie chcę wyjść na nie uprzejmą, ale nawet nie wiecie jak przykro mi było, kiedy pod ostatnimi dwoma rozdziałami pojawiły się w sumie 4 komentarze.
Nie wiem czy ktoś to w ogóle przeczytał, ale nieważne.
Dziękuję tym wszystkim, którzy jednak czytają to ff i komentują czasem i do środy.
Jej, wzruszyłam się :(
OdpowiedzUsuńja czytam cały czas! Lubię to ff. :)
Do kolejnego ♥
Cudny rozdział damy rade i dotrwamy do końca czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuń@hiharry15
Komentuje cały czas i kocham to fanfiction. Jejku miałam łzy w oczach. Te wspomnienie... Nie wyobrażam sobie mieć takich rodziców / @LuMiCaAs5SOS
OdpowiedzUsuńJejku, prawie się popłakałam na końcu ; 'C Czytam każdy rozdział, od samego początku :) Uwielbiam to ff ❤
OdpowiedzUsuń@mruuczus
Biedny Luke :( Nie zazdroszczę mu rodziców. Ciekawe co u Layly. Hmmmm...
OdpowiedzUsuńKocham to ff ♥ @AwhMyLarry69
rozdział cudowny, jestem szczesliwa ze dostałam linka od kogoś do tak wspaniałego ff
OdpowiedzUsuńKocham twoje ff �� zawsze z niecierpliwością czekam na kolejnu rozdział. Masz talent do pisania ❤
OdpowiedzUsuńBoże sweet!!!! Musisz dać nexta!!!!!
OdpowiedzUsuńOstatnio nie wchodzilam bo wiesz nauka i przed świętami nas obladowuja :(
Teraz nadrobilam :)
Niemoge doczekać się następnego rozdziału!!!!!!!!!! ;) :*