Obudziły go
chłodne krople wody, które z zaciętością spadały na jego twarz. Zerwał się do
pozycji siedzącej dopiero później orientując się, że musiał zasnąć na pomoście.
Po słonecznym dniu nie było ani śladu, zamiast tego niebo przybrało granatowy
kolor. Zerwał się silny wiatr, a deszcz coraz bardziej zacinał. Wstał na równe
nogi i chwytając szybko telefon skierował się do domu. Niebo zaczęły przecinać
błyskawice, które spotykały się razem z głośnymi grzmotami, a on sam był
przesiąknięty wodą. Przyspieszył kroku i po chwili był już na werandzie.
Zdziwił się, kiedy zobaczył że w domku są zapalone światła. Szybko otworzył
drzwi z nadzieją na to, co nie mogło mieć miejsca. Westchnął zrezygnowany,
kiedy zobaczył krzątającą się po kuchni Karen.
-Luke, gdzie
ty się podziewałeś cały dzień? - niemal krzyknęła, szybko podchodząc do niego.
Złapała w swoje dłonie jego, które były przemarznięte, tym samym zmuszając go
aby spojrzał jej w oczy. - Gdzie byłeś? Myślałam, że wyjdę z siebie! Dochodzi
dziewiętnasta godzina!
-Byłem na
pomoście, tylko pół kilometra stąd spokojnie. - powiedział uspokajająco,
uśmiechając się blado. Karen przytaknęła i puściła go, kiedy on usiadł na
kanapie w salonie i wpatrywał się w wyłączony telewizor.
-Luke...
Może chcesz porozmawiać? - zapytała niepewnie, siadając na przeciwko niego.
-O czym?
-O... tej
całej sytuacji na przykład.
-Nie ma o
czym. Odeszła.
-Luke,-
zaczęła kładąc mu dłoń na ramieniu. - Nie zapominaj, że Layla nie długo kończy
osiemnaście lat. Będzie pełnoletnia, będzie mogła robić co chce. - mówiła,
jednak blondyn zdawał się jej w ogóle nie słuchać. Myślami był w miejscu, gdzie
razem z Laylą siedzą przytuleni do siebie i oglądają filmy disney'a albo
komedie romantyczne.
-Okej, widzę
że nic cię dzisiaj nie przekona. Przyjdę jutro. - pocałowała go we włosy i
wyszła z domu, zostawiając go samego ze swoimi myślami. Sam nie wiedział ile
czasu spędził na wpatrywaniu się w czarny ekran telewizora i myśleniu nad tym,
jak mógłby wyglądać ten wieczór. Przerwał mu dźwięk telefonu, o którym
istnieniu w ogóle zapomniał, a przypomniał mu Ashton. Odebrał, ale nawet nie
odezwał się do swojego rozmówcy.
-Halo? Luke,
jesteś tam? - dopytywał, a blondyn tylko przełknął ślinę.
-Tak, jestem.
-To dobrze.
Słuchaj, chciałem ci powiedzieć, że w najbliższym czasie będzie kontrola gazu i
właściciel mieszkania, czyli w tym przypadku ty musisz na niej być.
-Kiedy ona
będzie? - zapytał bez emocji chłopak. W tym momencie nie zależało mu na tym,
mógł nawet mieszkać pod mostem.
-Za dwa dni.
-Okej,
wykombinuje coś.
-Dzięki, to
na razie. - pożegnał go wesoły głos Asha, ale on nawet nie odpowiedział. Rzucił
telefon na drugi koniec kanapy i przetarł zmęczone oczy. Wstał z miejsca i
skierował się do łazienki. Zatrzasnął za sobą drzwi i omal nie zaczął wyrywać
sobie włosów z głowy. Pokusa była zbyt wielka,
ból był zbyt wielki. Zaczął gorączkowo przeszukiwać szuflady, ale nie mógł
znaleźć tej cennej rzeczy, która była mu teraz potrzebna. Znalazł tylko jedną,
głęboko na dnie ostatniej szuflady. Wyciągnął żyletkę, która była dość stara,
ale doskonale pamiętał kiedy akurat tej używał. Przez półtora miesiąca nie
tknął jej, jednak teraz był w kropce. Bez żadnego wyrzutu przejechał palcami po
swoich bliznach, żeby za chwile przyłożyć do nich ostrze. Zrobił dokładnie trzy
cięcia. Gdy zobaczył spływającą krew do umywalki nad którą stał, łzy zaczęły
wypływać z jego oczu. Czuł się zraniony i oszukany. Obiecał Layli, że nigdy już
tego nie zrobi, ale nie dał sobie rady. Nie dbał już o to, co powiedzą
Boltonowie, nie obchodziło go to. Zrezygnowany sięgnął po ręcznik, który
przyłożył do nadgarstka. Miał bardzo mieszane uczucia, nie wiedział czy
postąpił prawidłowo, wiedział że to wróciło. Jednak w tym momencie poczuł ulgę
i czuł się z tym dobrze. Wyciągnął z szafki nad umywalką bandaż, którym
niechlujnie owinął swój nadgarstek. Teraz tylko czekał, kiedy Matt i Karen
zrobią mu wykład dotyczący samookaleczania się.
*
Z
podkrążonymi oczami i zamglonym spojrzeniem siedział przy blacie w kuchni,
wpatrując się w drzwi wejściowe znajdujące na przeciwko. Po kolejnych piętnastu
minutach spędzonych pod zimnym prysznicem stwierdził, że poszuka innego
sposobu, żeby ukoić ból. Wiedział że przegrywa, ale nie mógł nic na to poradzić.
Pierwsze co przyszło mu do głowy to alkohol. Wcześniej przeszukał wszystkie
szafki, ale nic nie znalazł. Ani jednej kropelki. Po chwili namysłu przypomniał
sobie o jeszcze jednej desce ratunkowej. Tabletki u niego w pokoju. Energicznie
wstał z miejsca i wbiegł na schody, jednak zatrzymał go dzwonek do drzwi.
Zatrzymał się w pół kroku. ,,Matt i Karen nie dzwonili, tylko
wchodzili." Powoli obrócił się w tamtą stronę, a kiedy dzwonienie
nasiliło się, ze zdziwieniem do nich podszedł. Otworzył je spodziewając się tam
kogoś innego, niż osobę którą zobaczył. Momentalnie zamarł w pół oddechu, kiedy
jego puste oczy spotkały się z tymi załzawionymi dziewczyny. Zrobiło mu się
słabo i przeszedł go nieprzyjemny dreszcz.
-Cześć Luke.
- powiedziała cicho, a blondyn po kilku sekundach pociągnął ją stanowczo do
siebie, żeby ukryć ją w swoich ramionach. Brunetka ciasno oplotła go rękoma w
pasie, zaciskając pięści na jego plecach i zaczęła cicho szlochać w jego ramię.
Luke zacisnął mocniej powieki chowając głowę w zagłębieniu jej szyi i starał
się nie rozpłakać ze szczęścia i ulgi.
-Jestem z
powrotem. - powiedziała cicho, a chłopak nie mógł już powstrzymać łzy, która
spłynęła po jego policzku. Jednym ruchem zamknął drzwi i podniósł Layle, tak
żeby oplotła go nogami w pasie. Kiedy to zrobiła skierował się do kuchni i
posadził ją na blacie, a sam stanął między jej nogami. Dziewczyna uśmiechnęła
się do niego lekko i położyła dłoń na jego policzku.
-Tak bardzo
za tobą tęskniłem. - wyszeptał łapiąc w swoją dłoń jej, żeby zacząć składać na
niej drobne pocałunki.
-Ja za tobą
jeszcze bardziej. - odpowiedziała zarzucając mu ręce na szyje. Luke pokręcił z
niedowierzaniem głową, po czym przyciągnął ją do siebie i złączył ich usta w
czułym pocałunku, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej zachłanny. Bez
wątpienia oboje chcieli nacieszyć się sobą, tym bardziej że zostali rozdzieleni
bez żadnego uprzedzenia.
-Tak bardzo
Cię kocham Layla. - powiedział, kiedy oparł swoje czoło o jej, starając się
unormować oddech.
-Ja ciebie
też kocham Luke. Bardzo mocno.
Layla
przeniosła swój wzrok z twarzy chłopaka na jego nadgarstek, kiedy jego dłoń
spoczywała na jej policzku. Kiedy zobaczyła bandaż przesiąknięty krwią załamała
się, a w jej oczach zebrały się łzy smutku. Przeniosła z powrotem na niego
wzrok, spotykając się ze smutnym spojrzeniem. Westchnęła tylko i przyciągnęła
go do siebie, żeby tym razem ona mogła go przytulić. Blondyn położył głowę na
jej ramieniu, a Layla czule gładziła jego włosy. Czuła na skórze jego drżący
oddech i łzy, które teraz opuszczały go wraz z negatywnymi emocjami. Brunetka
nawet nie chciała myśleć o tym, jak musiał się czuć Luke, kiedy wrócił i nie
zastał jej w domu. Domyślała, że poczuł się porzucony i samotny, dlatego to
zrobił.
-Luke,
jesteś tak lodowaty. - powiedziała przejeżdżając palcami po skórze jego szyi. -
Dlaczego? - zapytała. Była nie lekko zmartwiona, bo to nie było naturalne, że
był tak zimny.
-Przestań
się martwić. – szepnął ponownie całując ją delikatnie w usta.
-Martwię się
o ciebie, bo wyglądasz naprawdę okropnie. - przeczesała palcami jego potargane
włosy. - Znowu użyłeś żyletki, masz podkrążone, zamglone oczy i jesteś lodowaty
jakbyś kąpał się w zimnej wodzie. - skończyła, a on tylko spuścił wzrok, żeby
nie dowiedziała się że faktycznie tak było.
-Dziwisz mi
się? Ktoś mi cię zabrał. Myślałem, że straciłem cię na zawsze. A teraz możemy
skończyć gadać?
-A co chcesz
robić? - zapytała uśmiechając się lekko, a Luke wziął ją z powrotem na ręce.
-Idziemy się
przytulać. - uśmiechnął się i skierował w stronę swojej sypialni.
-Mam wszystkie
ubrania w samochodzie Matta. Nie mam w czym spać.
-To dzięki
nim tu jesteś, prawda? - zapytał, a kiedy zobaczył skinienie głowy, wiedział że
jest im dozgonnie wdzięczny.
-Będziesz
spała w moich ubraniach.
-Będę mogła
czuć twój zapach.
-Ale cały
czas też będę przy tobie.
Zasnęli
czterdzieści minut później, po krótkiej rozmowie o swoich uczuciach
przyciszonymi głosami i kilkoma minutami czułego pocałunku. Pierwszy raz od
tych kilku dni oboje wiedzieli, że są w tym miejscu, w którym powinni być.
Mogli spokojnie zasnąć, czując zsynchronizowane bicia swoich serc, będąc tak
ciasno przytulonym do siebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Okej, Layla wróciła wszystko jest okej. Ogólnie to jestem przerażona, bo następne rozdziały mają po 10 stron i powiedzcie mi, czy Wy w ogóle będziecie je czytali? ;)
Zostały 4 rozdziały i epilog, więc idę płakać.
P.S Komentarze mile widziane :)
Wzruszyłam się
OdpowiedzUsuńOczywiście, że będę czytać, ale szkoda, że już zbliża się koniec :(
qustysia
Jejku, oni są tacy słodcy ❤
OdpowiedzUsuńNo jasne że będę czytać :)
@mruuczus
Tak będę czytać! Chce nowy jak najszybciej ����
OdpowiedzUsuńnie moge doczekać sie nowego rozdziału! :*
OdpowiedzUsuńZ jednej strony nie mogę się do doczekać nowego rozdziału. Oni są razem tacy slodcy ze OMG. ALE ZE ZOSTAŁY TYLKO 4 ROZDZIAŁY. ZARTUJESZ?! NIE wytrzymam końca /@LuMiCaAs5SOS
OdpowiedzUsuńBoziu sweet :*
OdpowiedzUsuń