12/10/2014

Rozdział 24

Obudziły go chłodne krople wody, które z zaciętością spadały na jego twarz. Zerwał się do pozycji siedzącej dopiero później orientując się, że musiał zasnąć na pomoście. Po słonecznym dniu nie było ani śladu, zamiast tego niebo przybrało granatowy kolor. Zerwał się silny wiatr, a deszcz coraz bardziej zacinał. Wstał na równe nogi i chwytając szybko telefon skierował się do domu. Niebo zaczęły przecinać błyskawice, które spotykały się razem z głośnymi grzmotami, a on sam był przesiąknięty wodą. Przyspieszył kroku i po chwili był już na werandzie. Zdziwił się, kiedy zobaczył że w domku są zapalone światła. Szybko otworzył drzwi z nadzieją na to, co nie mogło mieć miejsca. Westchnął zrezygnowany, kiedy zobaczył krzątającą się po kuchni Karen.

-Luke, gdzie ty się podziewałeś cały dzień? - niemal krzyknęła, szybko podchodząc do niego. Złapała w swoje dłonie jego, które były przemarznięte, tym samym zmuszając go aby spojrzał jej w oczy. - Gdzie byłeś? Myślałam, że wyjdę z siebie! Dochodzi dziewiętnasta godzina!

-Byłem na pomoście, tylko pół kilometra stąd spokojnie. - powiedział uspokajająco, uśmiechając się blado. Karen przytaknęła i puściła go, kiedy on usiadł na kanapie w salonie i wpatrywał się w wyłączony telewizor.

-Luke... Może chcesz porozmawiać? - zapytała niepewnie, siadając na przeciwko niego.

-O czym?

-O... tej całej sytuacji na przykład.

-Nie ma o czym. Odeszła.

-Luke,- zaczęła kładąc mu dłoń na ramieniu. - Nie zapominaj, że Layla nie długo kończy osiemnaście lat. Będzie pełnoletnia, będzie mogła robić co chce. - mówiła, jednak blondyn zdawał się jej w ogóle nie słuchać. Myślami był w miejscu, gdzie razem z Laylą siedzą przytuleni do siebie i oglądają filmy disney'a albo komedie romantyczne.

-Okej, widzę że nic cię dzisiaj nie przekona. Przyjdę jutro. - pocałowała go we włosy i wyszła z domu, zostawiając go samego ze swoimi myślami. Sam nie wiedział ile czasu spędził na wpatrywaniu się w czarny ekran telewizora i myśleniu nad tym, jak mógłby wyglądać ten wieczór. Przerwał mu dźwięk telefonu, o którym istnieniu w ogóle zapomniał, a przypomniał mu Ashton. Odebrał, ale nawet nie odezwał się do swojego rozmówcy.

-Halo? Luke, jesteś tam? - dopytywał, a blondyn tylko przełknął ślinę.

-Tak, jestem.

-To dobrze. Słuchaj, chciałem ci powiedzieć, że w najbliższym czasie będzie kontrola gazu i właściciel mieszkania, czyli w tym przypadku ty musisz na niej być.

-Kiedy ona będzie? - zapytał bez emocji chłopak. W tym momencie nie zależało mu na tym, mógł nawet mieszkać pod mostem.

-Za dwa dni.

-Okej, wykombinuje coś.

-Dzięki, to na razie. - pożegnał go wesoły głos Asha, ale on nawet nie odpowiedział. Rzucił telefon na drugi koniec kanapy i przetarł zmęczone oczy. Wstał z miejsca i skierował się do łazienki. Zatrzasnął za sobą drzwi i omal nie zaczął wyrywać sobie włosów z głowy.                       Pokusa była zbyt wielka, ból był zbyt wielki. Zaczął gorączkowo przeszukiwać szuflady, ale nie mógł znaleźć tej cennej rzeczy, która była mu teraz potrzebna. Znalazł tylko jedną, głęboko na dnie ostatniej szuflady. Wyciągnął żyletkę, która była dość stara, ale doskonale pamiętał kiedy akurat tej używał. Przez półtora miesiąca nie tknął jej, jednak teraz był w kropce. Bez żadnego wyrzutu przejechał palcami po swoich bliznach, żeby za chwile przyłożyć do nich ostrze. Zrobił dokładnie trzy cięcia. Gdy zobaczył spływającą krew do umywalki nad którą stał, łzy zaczęły wypływać z jego oczu. Czuł się zraniony i oszukany. Obiecał Layli, że nigdy już tego nie zrobi, ale nie dał sobie rady. Nie dbał już o to, co powiedzą Boltonowie, nie obchodziło go to. Zrezygnowany sięgnął po ręcznik, który przyłożył do nadgarstka. Miał bardzo mieszane uczucia, nie wiedział czy postąpił prawidłowo, wiedział że to wróciło. Jednak w tym momencie poczuł ulgę i czuł się z tym dobrze. Wyciągnął z szafki nad umywalką bandaż, którym niechlujnie owinął swój nadgarstek. Teraz tylko czekał, kiedy Matt i Karen zrobią mu wykład dotyczący samookaleczania się.

*
Z podkrążonymi oczami i zamglonym spojrzeniem siedział przy blacie w kuchni, wpatrując się w drzwi wejściowe znajdujące na przeciwko. Po kolejnych piętnastu minutach spędzonych pod zimnym prysznicem stwierdził, że poszuka innego sposobu, żeby ukoić ból. Wiedział że przegrywa, ale nie mógł nic na to poradzić. Pierwsze co przyszło mu do głowy to alkohol. Wcześniej przeszukał wszystkie szafki, ale nic nie znalazł. Ani jednej kropelki. Po chwili namysłu przypomniał sobie o jeszcze jednej desce ratunkowej. Tabletki u niego w pokoju. Energicznie wstał z miejsca i wbiegł na schody, jednak zatrzymał go dzwonek do drzwi. Zatrzymał się w pół kroku. ,,Matt i Karen nie dzwonili, tylko wchodzili." Powoli obrócił się w tamtą stronę, a kiedy dzwonienie nasiliło się, ze zdziwieniem do nich podszedł. Otworzył je spodziewając się tam kogoś innego, niż osobę którą zobaczył. Momentalnie zamarł w pół oddechu, kiedy jego puste oczy spotkały się z tymi załzawionymi dziewczyny. Zrobiło mu się słabo i przeszedł go nieprzyjemny dreszcz.

-Cześć Luke. - powiedziała cicho, a blondyn po kilku sekundach pociągnął ją stanowczo do siebie, żeby ukryć ją w swoich ramionach. Brunetka ciasno oplotła go rękoma w pasie, zaciskając pięści na jego plecach i zaczęła cicho szlochać w jego ramię. Luke zacisnął mocniej powieki chowając głowę w zagłębieniu jej szyi i starał się nie rozpłakać ze szczęścia i ulgi.

-Jestem z powrotem. - powiedziała cicho, a chłopak nie mógł już powstrzymać łzy, która spłynęła po jego policzku. Jednym ruchem zamknął drzwi i podniósł Layle, tak żeby oplotła go nogami w pasie. Kiedy to zrobiła skierował się do kuchni i posadził ją na blacie, a sam stanął między jej nogami. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego lekko i położyła dłoń na jego policzku.

-Tak bardzo za tobą tęskniłem. - wyszeptał łapiąc w swoją dłoń jej, żeby zacząć składać na niej drobne pocałunki.

-Ja za tobą jeszcze bardziej. - odpowiedziała zarzucając mu ręce na szyje. Luke pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym przyciągnął ją do siebie i złączył ich usta w czułym pocałunku, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej zachłanny. Bez wątpienia oboje chcieli nacieszyć się sobą, tym bardziej że zostali rozdzieleni bez żadnego uprzedzenia.

-Tak bardzo Cię kocham Layla. - powiedział, kiedy oparł swoje czoło o jej, starając się unormować oddech.

-Ja ciebie też kocham Luke. Bardzo mocno.

Layla przeniosła swój wzrok z twarzy chłopaka na jego nadgarstek, kiedy jego dłoń spoczywała na jej policzku. Kiedy zobaczyła bandaż przesiąknięty krwią załamała się, a w jej oczach zebrały się łzy smutku. Przeniosła z powrotem na niego wzrok, spotykając się ze smutnym spojrzeniem. Westchnęła tylko i przyciągnęła go do siebie, żeby tym razem ona mogła go przytulić. Blondyn położył głowę na jej ramieniu, a Layla czule gładziła jego włosy. Czuła na skórze jego drżący oddech i łzy, które teraz opuszczały go wraz z negatywnymi emocjami. Brunetka nawet nie chciała myśleć o tym, jak musiał się czuć Luke, kiedy wrócił i nie zastał jej w domu. Domyślała, że poczuł się porzucony i samotny, dlatego to zrobił.

-Luke, jesteś tak lodowaty. - powiedziała przejeżdżając palcami po skórze jego szyi. - Dlaczego? - zapytała. Była nie lekko zmartwiona, bo to nie było naturalne, że był tak zimny.

-Przestań się martwić. – szepnął ponownie całując ją delikatnie w usta.

-Martwię się o ciebie, bo wyglądasz naprawdę okropnie. - przeczesała palcami jego potargane włosy. - Znowu użyłeś żyletki, masz podkrążone, zamglone oczy i jesteś lodowaty jakbyś kąpał się w zimnej wodzie. - skończyła, a on tylko spuścił wzrok, żeby nie dowiedziała się że faktycznie tak było.

-Dziwisz mi się? Ktoś mi cię zabrał. Myślałem, że straciłem cię na zawsze. A teraz możemy skończyć gadać?

-A co chcesz robić? - zapytała uśmiechając się lekko, a Luke wziął ją z powrotem na ręce.

-Idziemy się przytulać. - uśmiechnął się i skierował w stronę swojej sypialni.

-Mam wszystkie ubrania w samochodzie Matta. Nie mam w czym spać.

-To dzięki nim tu jesteś, prawda? - zapytał, a kiedy zobaczył skinienie głowy, wiedział że jest im dozgonnie wdzięczny.

-Będziesz spała w moich ubraniach.

-Będę mogła czuć twój zapach.

-Ale cały czas też będę przy tobie.



Zasnęli czterdzieści minut później, po krótkiej rozmowie o swoich uczuciach przyciszonymi głosami i kilkoma minutami czułego pocałunku. Pierwszy raz od tych kilku dni oboje wiedzieli, że są w tym miejscu, w którym powinni być. Mogli spokojnie zasnąć, czując zsynchronizowane bicia swoich serc, będąc tak ciasno przytulonym do siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Okej, Layla wróciła wszystko jest okej. Ogólnie to jestem przerażona, bo następne rozdziały mają po 10 stron i powiedzcie mi, czy Wy w ogóle będziecie je czytali? ;) 
Zostały 4 rozdziały i epilog, więc idę płakać.
P.S Komentarze mile widziane :) 

6 komentarzy:

  1. Wzruszyłam się
    Oczywiście, że będę czytać, ale szkoda, że już zbliża się koniec :(
    qustysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, oni są tacy słodcy ❤
    No jasne że będę czytać :)
    @mruuczus

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak będę czytać! Chce nowy jak najszybciej ����

    OdpowiedzUsuń
  4. nie moge doczekać sie nowego rozdziału! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Z jednej strony nie mogę się do doczekać nowego rozdziału. Oni są razem tacy slodcy ze OMG. ALE ZE ZOSTAŁY TYLKO 4 ROZDZIAŁY. ZARTUJESZ?! NIE wytrzymam końca /@LuMiCaAs5SOS

    OdpowiedzUsuń