Przeciągnęła
się z uśmiechem na ustach, oślepiona promieniami słońca wpadającymi przez okno
w salonie. Położyła dłoń na lewej stronie kanapy, ale niestety nie było tam
blondyna, do którego chciała się teraz przytulić. Wydęła wargi pogrążona w
smutku i powoli wstała z miejsca. Zachwiała się przy pierwszym kroku, ale
chwilę później złapała równowagę. Dłonią przetarła swoje jeszcze zmęczone oczy,
kiedy rozpędzony blondyn złapał ją w swoje ramiona. Layla była lekko zdezorientowana,
bo nie wiedziała czemu Luke od rana jest tak zabiegany.
-Dzień dobry
skarbie. - powiedział z uśmiechem i pocałował ją zachłannie.
-Nie myłam
zębów. - skrzywiła się odsuwając lekko od niego.
-Mi to nie
przeszkadza. - mocno ją przytulił.
-Czemu
jesteś taki zabiegany? - zapytała, kiedy podszedł do kanapy, żeby z powrotem ją
złożyć. Wczoraj w nocy blondyn rozłożył ją, żeby mogli tam spać, bo do nocy
oglądali filmy i nie mieli ochoty przetransportować się do swoich pokoi.
-Matt mówił,
że dzisiaj możemy pojechać zobaczyć to mieszkanie.
-Och... to
jedziesz sam? - zapytała lekko zawiedziona. Luke podszedł do niej żeby ponownie
się przytulić. Layla zdążyła już zauważyć, że najbardziej na świecie lubił się
przytulać i czuć miłość.
-Tak słonko
przepraszam, ale nie chciałem Cię budzić. Spałaś tak słodko. - uśmiechnął się.
- Ale obiecuję ci, że pomożesz mi je urządzić.
-Jest okej,
Luke. - naprostowała, a chłopak ponownie od niej odszedł, żeby pobiec po coś do
swojego pokoju. Layla westchnęła cicho i poszła do kuchni. Usiadła przy blacie
i nalała sobie do szklanki soku grejpfrutowego, przy okazji poprawiając swoją
koszulkę. Po chwili znowu zobaczyła jak blondyn zbiega po schodach.
-Denerwujesz
się? - zapytała, kiedy podszedł do lustra żeby ułożyć swoje włosy. Dziewczyna
widząc, jak bardzo mu to nie wychodzi podeszła do niego.
-Trochę. -
zaczął, kiedy Layla zaczęła układać jego włosy. - Ogólnie to od tego zależy,
czy będę miał gdzie mieszkać. Co jeżeli to będzie totalna dziura?
-Nie będzie.
Zobaczysz, że wszystko się ułoży, będziesz miał gdzie mieszkać, swoje miejsce,
swój kąt...
-Czy ty do
czegoś zmierzasz Layla? - zapytał, kiedy brunetka wystylizowała jego fryzurę.
-Nie wiem.
Chyba nie. Może trochę ci zazdroszczę... - powiedziała spuszczając wzrok. Luke
uniósł jej podbródek, kiedy usłyszeli dźwięk klaksonu samochodu.
-Powinieneś
iść. - Layla chciała od niego odejść, jednak blondyn objął ją w pasie i
przyciągnął do siebie.
-Chciałem
tylko... - zaczął, jednak w gardle stanęła mu gula. - Chciałem tylko powiedzieć
ci, że... - ponownie usłyszeli odgłos klaksonu, jednak nie zwrócili na niego
uwagi. - Że Cię kocham. - dokończył wciąż nie spuszczając wzroku z oczu
brunetki, która na początku była zszokowana, jednak po chwili szok zastąpiło
niesamowite szczęście. Uśmiechnęła się do niego czule i przytuliła mocno.
-Ja ciebie
też kocham. - powiedziała prosto do jego ucha, a jego ciało przeszył dreszcz.
-Muszę już
iść słońce. - odsunął się od niej lekko. - Może wieczorem zrobimy sobie jakąś
romantyczną kolację?
-Kuszący pomysł.
- zaśmiała się i sugestywnie przygryzła wargę.
- Z bonusem?
- przycisnął ja mocno do swojego ciała, tak że prawie cicho pisnęła.
-Zobaczymy
czy zasłużysz. - powiedziała po czym Luke zatopił swoje spragnione usta w
ustach brunetki. Już nawet nie wiedzą ile razy słyszeli klakson, kochanego
volvo Matta.
-Och okej,
to do zobaczenia kochanie. - wysłał jej całusa w powietrzu i wyszedł z domku.
*
-No, więc tutaj jest łazienka. - powiedział
poważnym tonem Ashton. Luke słuchał go uważnie, tak samo jak oglądał
mieszkanie. - Nie dawno remontowana. - dodał, a blondyn uśmiechnął się.
Mieszkanie było naprawdę przestronne. Kuchnia, spora łazienka, duży salon,
sypialnia i dodatkowy pokój, który był tylko nieco mniejszy od sypialni. Luke
był zachwycony.
-Widzę, że
ci się podoba. - Matt poklepał go po ramieniu.
-Tak, serio
jestem zadowolony.
-Cieszy mnie
to. - wtrącił się Ashton. - Fakt, ściany są wszędzie białe, ale specjalnie ich
nie malowałem bo ktoś mógłby chcieć je pomalować na inny kolor, a biały łatwiej
zakryć. - uśmiechnął się. Był tylko dwa lata starszy od Luke'a w dodatku bardzo
sympatyczny.
-Jasne, to
nie problem.
-Layla
będzie mogła ci pomóc wybrać kolory. - dodał Matt.
Luke myśląc
o tym był strasznie podekscytowany. Przed przyjazdem do centrum Sydney obliczył
mniej więcej, jak wygląda jego sytuacja finansowa. Mógł zakupić wszystkie
meble, ewentualnie zrobić remont, który jak się okazało nie jest aż tak
konieczny, opłacać wszystkie rachunki włącznie z mieszkaniem i wyżyć co najmniej
dwa lata.
-Te
wszystkie graty stąd znikną, nie masz się o co martwić. - powiedział Ashton z
uśmiechem opierając się o komodę w salonie.
-Jestem jak
najbardziej zdecydowany. -stwierdził Luke pocierając swoje dłonie.
- Świetnie,
nawet nie wiesz jak się cieszę. Musiałem kogoś znaleźć, bo ojciec by mi żyć nie
dał.
-No to
znalazłeś.
-To od kiedy
chcesz je wynająć?
-Od zaraz. -
powiedział szybko blondyn.
-Wow. - zaśmiał
się Ash razem z Mattem. - No dobrze. Zaraz możemy podpisać umowę.
-Czemu tak
ci się spieszy Luke? - zapytał Matt.
-Musze je
jakoś ogarnąć, a za nie całe dwa tygodnie mam się tu wprowadzić.
-Jasne,
okej.
Po około pół
godzinnej rozmowie po podpisaniu umowy, w pogodnej atmosferze wszyscy rozeszli
się wychodząc z klatki.
-Matt
moglibyśmy pojechać zobaczyć gdzie jest ten dom dziecka? - zapytał Luke kiedy
wsiedli do samochodu. Na dworze było już szaro, bo godzina robiła się późna.
-Jasne. -
odpowiedział i po chwili jechali w stronę domu dziecka. Dotarli tam po około 3
minutach, więc droga na prawdę nie była długa.
-To jakieś 8
minut piechota od mojego domu. - powiedział z uśmiechem Luke, kiedy mijali właśnie
budynek.
-Tak,
widzisz? Trafiło ci się teraz. - zaśmiał się Matt.
-Tak wiem. -
uśmiechnął się blondyn, bo teraz był naprawdę szczęśliwy.
-Masz
mieszkanie, środki do życia i jedną z najwspanialszych dziewczyn na ziemi. -
powiedział szczerze, co chwila zerkając na chłopaka siedzącego obok.
-Powiedziałem
jej dzisiaj, że ją kocham. - powiedział dumny z siebie.
-Jak to
przyjęła?
-Była bardzo
szczęśliwa. - odpowiedział kręcąc z niedowierzaniem głową, że wszystko się tak dobrze układa.
-Nie dziwię
się.
-Nie mogę
się doczekać, aż jej o wszystkim powiem.
Reszta
podróży minęła na swobodnej rozmowie. Kiedy dojechali do domu, było już ciemno.
Luke spojrzał na zegarek i westchnął zrezygnowany. ,,Z kolacji raczej
nici." Pomyślał wysiadając z samochodu. Widział, że na werandzie u
Boltonów siedziała Karen, więc machnął jej ręką, a ona podeszła w ich stronę.
Odwrócił się w stronę okien swojego domu, jednak wszędzie było już ciemno.
-I jak podobało
się mieszkanie? - zapytała stając obok niego. Spojrzał na nią i z szerokim
uśmiechem zaczął opowiadać jej jak bardzo jest nim zachwycony, do czego
przyłączył się Matt. Przez chwilę jeszcze rozmawiali, kiedy Luke poczuł ogromną
potrzebę przytulenia swojej dziewczyny.
-Dobra,
przepraszam was, ale musze iść do mojej księżniczki. Dobranoc. - uśmiechnął się
szeroko, przy okazji jeszcze dziękując Mattowi za pomoc.
-Luke...-
chciała zatrzymać go Karen, ale chłopak już wszedł do domu. Szybko ściągnął
swoje buty i bluzę i skierował się na piętro do pokoju dziewczyny. Otworzył po
cichu drzwi i wszedł do środka. Jedyne czego chciał to przytulić się teraz do
brunetki. Podszedł do łóżka, jednak było ono idealnie zaścielone. Zmarszczył
brwi i wyszedł z pokoju. Skierował się do swojego, ale od razu zapalił w nim
światło. Tutaj sytuacja była taka sama. Przeszedł całe piętro, jednak nikogo
nie znalazł. Kiedy zszedł na parter i pozapalał wszędzie światła, momentalnie
zaczął szybciej oddychać. Było całkowicie pusto. Ponownie pobiegł do pokoju
Layli, a kiedy zobaczył że nie ma nawet jej rzeczy, od razu pobladł na twarzy i
zrobiło mu się słabo. W tym momencie nie wiedział co robi. Zaczął biegać po
całym budynku praktycznie wyrywając sobie włosy. Całą tą sytuacje obserwował
Matt z Karen, którzy byli nią przerażeni , stojąc w progu domu.
-Luke... -
zaczął cicho Matt, a blondyn od razu zatrzymał się przy wejściu, gdzie wcześniej
nawet nikogo nie zauważył. Blondyn nic nie odpowiedział tylko robił wszystko,
żeby utrzymać równowagę i nie przewrócić się. - Layli tutaj nie ma.
-Gdzie ona
jest? - zapytał z takim przerażeniem, że Karen omal nie wyskoczyło serce z
piersi.
-Zabrali ją
do domu dziecka za prośba twoich rodziców. - powiedział najspokojniej jak
potrafił. Momentalnie oczy Luke'a wzniosły się wysoko nad ich głowy, a jego
serce zatopiło się w oceanie smutku i rozpaczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
O Jezu :((
OdpowiedzUsuńo nie nie nie :(
Nie no błagam cię to nie może być prawda! Nie może! :c @AwhMyLarry69
OdpowiedzUsuńJezu, co? To nie może być prawda! Nie!
OdpowiedzUsuń@mruuczus