12/28/2014

Epilog

-Hej stary! Zapomniałeś telefonu! - usłyszałem krzyk Erica i zatrzymałem się z dłonią na klamce. Odwróciłem się w stronę mojego przyjaciela i uśmiechnąłem w podziękowaniu, kiedy odebrałem od niego moją komórkę.

-Dzięki stary. - odpowiedziałem uśmiechając się szeroko. - To jeszcze raz, wesołych świąt.

-Dzięki i wzajemnie. Przed sylwestrem jakoś się spotkamy? - zapytał wycierając suchą ściereczką jedną z filiżanek.

-Jasne, że tak. To ja lecę. Spieszę się.

-Ty zawsze się spieszysz! - zaśmiał się za moimi plecami i zaczął obsługiwać jedną ze starszych kobiet.

Wyszedłem z kawiarni i skierowałem się na przystanek autobusowy, który znajdował się około 200 metrów od mojej pracy.

Więc tak... opowiem Wam co nieco o tym, co dzieje się aktualnie w moim życiu.
Eric jest jednym z moich najlepszych przyjaciół. Pracujemy razem w kawiarni od trzech miesięcy. Te pracę załatwił mi mój wujek - Tak, tata Jamesa. Stwierdziłem, że muszę zacząć odkładać trochę pieniędzy, chociaż że miałem na koncie jeszcze sporą sumę, jednak nigdy nic nie wiadomo. W kawiarni pracuję codziennie po szkole do godziny 18:00. Raptem trzy, cztery godziny dziennie jednak pieniądze za to wpadają. Eric ma dziewczynę o pięknym imieniu Rosalia. Nieco nie typowe, ale idealnie do niej pasuję.

-Dzień dobry pani. - uśmiechnąłem się zajmując miejsce w autobusie obok pani Elli.

-O dzień dobry Luke! - powiedziała uradowana przytulając mnie na powitanie. - Dziecko drogie, jak ja cię dawno nie widziałam. Pewnie jesteś zajęty, praca, szkoła...

-Nie jest najgorzej. - mówiłem wciąż się uśmiechając.

-A u Layli jak tam? Wszystko w porządku?

-W jak najlepszym.

Pani Ella jest moją sześdziesięcio paroletnią sąsiadką. Jest dla mnie jak moja babcia, tylko mniej zrzędliwa. Cóż... taka prawda. Traktuję ją naprawdę jak rodzinę, ponieważ jest dla mnie ważna. Zawsze, kiedy mam jakiś problem mogę po prostu pójść do niej, napić się gorącej herbaty i porozmawiać. To wiele dla mnie znaczy.

-Wesołych świąt pani życzę. Na pewno z Laylą panią odwiedzimy lada dzień. - uśmiechnąłem się do niej podnosząc się ze swojego miejsca, kiedy autobus zatrzymał się na przystanku który mnie aktualnie interesował.

-Oczywiście dzieci wy zawsze jesteście mile widziani. Ucałuj ode mnie Layle i również wam życzę wspaniałych, pierwszych wspólnych świąt.

-Dziękuję bardzo. - powiedziałem i po chwili wyskoczyłem z autobusu. Spojrzałem na zegarek. 18:30. Czas mam nienajgorszy. Rozglądnąłem się wokół i stwierdziłem, że pójdę w jeszcze jedno miejsca, mianowicie do kwiaciarni.

-Cześć Luke! - powiedziała z entuzjazmem Chloe. - Czy książę chce dla swojej księżniczki to co zawsze?

-Jasne. - uśmiechnąłem się.

-Już się robi. - pstryknęła palcami i zabrała się do składania bukietu z ulubionych kwiatów Layli.

-To w tym czasie opowiadaj, co u ciebie? Michael o ciebie pytał tak na marginesie.- powiedziałem siadając za ladą tuż obok niej.

Chloe jest moją bardzo dobrą znajomą. Poznaliśmy się kiedy przyszedłem tutaj kupić kwiaty dla Layli w jej urodziny. Później stało się to tradycją, a my zakolegowaliśmy się. Chloe ma 22 lata i jest kompletnie zakręcona. Ma włosy o kolorze ciemnej wiśni, przeplatane z niebieskimi pasemkami. Jest niesamowitą mógłbym rzec przyjaciółką i jej jedyną wadą było to, że pali papierosy ze stresu i nerwów. Chyba nie dziwicie się, że pasuje do Michaela racja?

-Dziękuję ci bardzo. Widzimy się w sobotę? - zapytałem wręczając jej pieniądze, kiedy dostałem bukiet do rąk.

-Nie jestem pewna... może będę pracowała.

-Daj spokój, nie rozumiem słowa ,,nie".

-Powiedziałam, że nie jestem pewna.

-To też nie wchodzi w grę. - zaśmiałem się kierując do drzwi. - Zrób świąteczny prezent Michaelowi i przyjdź do nas w sobotę. A jak nie to Layla zaciągnie cię siłą.

Nie mogłem zrozumieć, dlaczego ona odrzucała Michaela. Może nie widziała tego, że strasznie mu się podobała, ale to było zbyt oczywiste. Te wszystkie ukradkowe spojrzenia, uśmiechy, przypadkowe dotykanie i tego typu rzeczy chyba świadczą o zakochaniu racja? Chyba, że się mylę to mi to uświadomcie...

Nawet nie zauważyłem, kiedy doszedłem do domu. Z wielkim uśmiechem odkluczyłem drzwi i przekroczyłem próg domu. Tak wiem - z uśmiechem. Ale ja się cały czas uśmiechałem!
Od razu poczułem zapach świątecznych potraw i usłyszałem muzykę dobiegającą z kolumn kina domowego. Ed Sheeran... Czemu mnie to nie dziwi? Od kiedy Layla ma osobistego laptopa, a ja pokazałem jej tego genialnego wykonawcę, nic innego nie jest grane podczas mojej nieobecności, a czasem obecności. Chociaż staramy się dzielić i słuchamy też mojej ulubionej muzyki.

-Dobry wieczór kochanie. - wyszeptałem do ucha mojej dziewczynie obejmując ją i składając delikatny pocałunek tuż za jej uchem, a później na szyi do której miałem idealny dostęp, jako że Layla miała związane włosy w wysokiego koka. Spojrzałem na danie które przyrządzała i stwierdziłem, że jest to jedna z moich ulubionych sałatek.

-Dobry wieczór Luke. - powiedziała odwracając się w moją stronę. Dłonie miała uniesione na wysokość moich barków, całe brudne od różnych warzyw. Niektóre pasma włosów opadały na jej czoło więc sprawnym ruchem je odgarnąłem.

-To dla ciebie. - odparłem wyciągając przed nią bukiet kwiatów. Ona uśmiechnęła się i był to najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałem.

-Dziękuję. - ucieszyła się i stając na palcach pocałowała mnie w usta, jednak ja przyciągnąłem ją za talie do siebie i pogłębiłem pocałunek. Zawsze się cieszyła tak samo wspaniale, chociaż dostawała kwiaty tak często. Sprawiało mi to tak wielką radość.

-Okej, teraz idź pod prysznic bo chłopcy przychodzą później. - powiedziała uderzając mnie szmatką w tyłek. Zapamiętam to.

-Okej, okej. - uniosłem ręce w geście poddania i skierowałem się do łazienki, która swoją drogą była naszą wymarzoną.

Więc teraz opowiem Wam trochę o Calumie, Ashtonie i Michaelu.

Calum jest tym, do którego mogę pójść po radę i często ustawia mnie do pionu jak mój ojciec, co jest dziwne bo jesteśmy w tym samym wieku! Nie jest to częste, raczej tylko w przypadkach kiedy mam jakieś sprzeczki z Laylą - ale o tym powiem Wam później. A i jeszcze jedno - uwielbiam jego bezczelne komentarze. I to nie jest sarkazm, serio je lubię bo jest po prostu sobą.

Lubimy razem wychodzić na piwo i oglądać mecze Liverpoolu w barze. Są to typowe męskie wypady i cóż... mój mózg może trochę odpocząć, jednak kiedy minie więcej niż trzy i pół godziny zapala mi się lampeczka, która mówi ,,Layla jest sama w domu, a dochodzi 23:00". Calum często się ze mnie naśmiewa z tego powodu, ale to nie moja wina!
Po prostu się zakochałem.

Jednak zdecydowanie potrzebuję takich dni, kiedy mogę po prostu wyjść z chłopakami do klubu czy na mecz piłki nożnej. Na to drugie, to najczęściej z Calem.
W listopadzie poznał - nie będę oszukiwał - gorącą Latynoskę o imieniu Elena, która przyjechała do jego szkoły na wymianę. Spędziła tutaj dwa tygodnie, a niestety biedny Calum się zakochał. Ciężko było nam go przywrócić do życia, jednak na całe szczęście sam stwierdził, że to było tylko zauroczenie. Jednak lepiej nie wypowiadać imienia Elena, w jego towarzystwie. Nigdy nic nie wiadomo.

Michael to ten, z którym najlepiej pali mi się marihuanę. Żartuję! Przecież my nie palimy marihuany. Ja nic nie pale! No, a Michael w sytuacjach stresowych pali papierosy. Chyba się nie nabraliście? To był taki żarcik na początek.

Michael, który przez te cztery miesiące kilkanaście razy zmienił kolor włosów. No cóż, dziewczynom się to podoba, a przede wszystkim mojej dziewczynie. Nawet nie wiecie, jak oni się zaprzyjaźnili ze sobą. Dosłownie jak brat i siostra. Pewnie się zastanawiacie czy nie jestem zazdrosny? Odpowiedź brzmi - nie. Nasz kochany Michael jest szaleńczo zakochany w Chloe, jak już wspomniałem wcześniej. Ta dziewczyna imponuje mu dosłownie wszystkim. Gdybyście ich poznali od razu stwierdzilibyście że są stworzeni dla siebie, chociaż że Michael jest młodszy trzy lata, ale kogo to obchodzi? Jest wystarczająco dojrzały, żeby być z Chloe. Szkoda tylko, że ona nie widzi jego starań, albo po prostu nie chce zauważyć. Jednak obiecuję Wam i sobie, że przed sylwestrem oni będą razem. Dopilnuje tego.

No i został nam Ashton. Mój najlepszy przyjaciel. Lepszego nie mogłem sobie wymarzyć i lepszego bym nigdy nie znalazł. Pomaga mi dosłownie we wszystkim, doradza najlepiej jak umie i nigdy nie obarcza mnie o coś winą. Kiedy coś mi nie wyjdzie, a niestety takich rzeczy kilka było, to był tym który mnie pocieszał i pomagał znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie. Mogę mu zaufać i powierzać swoje największe tajemnice. Nie żebym innym chłopakom nie ufał, broń Boże. Po prostu Ashton... jest Ashtonem, rozumiecie? Mam nadzieję, nie da się tego wytłumaczyć.

Ale nie myślcie, że Ash jest typem osoby, która prasuję swoje majtki, co to to nie. Jest taki sam jak ja, Michael czy Calum. Lubi imprezować, pooglądać mecze piłki nożnej i po prostu się rozerwać. Jego największą zaletą jest zdecydowanie to, że zawsze potrafi wszystkich rozśmieszyć, a wadą że narzeka na nasze problemy miłosne. Ale hej! Poczekajmy aż jego to dopadnie.

-Luke, chłopcy już przyszli więc jakbyś mógł się pospieszyć... - usłyszałem głos Layli spod drzwi łazienki. Uśmiechnąłem się tylko i ostatni raz przeglądnąłem w lustrze, kiedy odświeżony wyszedłem do moich przyjaciół.

-Siema chłopaki. - powiedziałem i przytuliłem każdego na przywitanie.

-Cześć stary. Chciałem ci tylko powiedzieć, że porywamy twoją dziewczynę albo wprowadzamy się tutaj. Też chce żeby u mnie były takie zapachy. - powiedział Calum wchodząc do salonu. Od razu zajął miejsce na sofie i rozłożył się jakby był u siebie w domu. Ale to dobrze, chciałem żeby tak się tutaj czuli.

-Ani jedna opcja ani druga nie wchodzi w grę. - odpowiedziałem i razem z chłopakami i Laylą dołączyliśmy do niego.

-Jezu Calum, przecież u ciebie w domu pewnie też pachnie świętami tylko musisz do niego dojść. - powiedział Ashton sięgając po piernika leżącego na stolę na talerzu.

-Przepraszam?! - oburzył się Cal. - Chodziłem cały dzień po sklepach, żeby kupić wam prezenty.
Przez resztę czasu siedzieliśmy po prostu śmiejąc się i rozmawiając, jak zwykle. No oczywiście nie obyło się bez rewizji naszej lodówki, no ale co mogę poradzić? W domu ich widocznie nie karmią. Poza tym Michael narzekał, że wszystko mamy ładniejsze od niego, nawet choinkę co było niedorzeczne, bo była ona wyjątkowo krzywa. Później wymieniliśmy się prezentami i chłopcy wrócili do domu.

-Kocham was. - powiedziałem przytulając ich przed wyjściem. - Wesołych świąt.

-My też cię kochamy Luke. Ogólnie was. - odpowiedział Ashton przytulając mnie i Layle na pożegnanie, tak jak zrobiła to reszta.

Kiedy wyszli z mieszkania, upewniłem się że drzwi są zamknięte i usiadłem na kanapie w salonie włączając kanał mtv. Jakie było moje szczęście, kiedy zobaczyłem że leci najnowszy teledysk Eda Sheerana? Duże, bo Layla była wtedy taka szczęśliwa, że nie mogłem się nie cieszyć.

-Proszę zrób troszkę głośniej. - powiedziała podskakując w miejscu, a ja się zaśmiałem. - Lukey... dlaczego my nie możemy tak tańczyć? Patrz jakie to romantyczne. - zasmuciła się siadając na moich kolanach i objęła moją szyję.

-Wiesz... nie umiem tak tańczyć, ale jeżeli chcesz to możemy przy tej piosence uprawiać romantyczny seks. - uśmiechnąłem się do niej szeroko, a ona otworzyła szeroko oczy.

-Nie wierzę, że to po prostu powiedziałeś. - powiedziała i położyła głowę na moim ramieniu, tak że czułem jej ciepły oddech na mojej szyi.

-Wiesz, że żartowałem. - zaśmiałem się.

-Wiem, bo ty nie lubisz określenia ,,seks".

-To nie chciałabyś? - zapytałem ze śmiechem.

-Oh Boże zamknij się już. - odpowiedziała uderzając mnie lekko w ramie i wstała z moich kolan. Podniosłem na nią wzrok i zlustrowałem wzrokiem jej sylwetkę. Miała ubrane czarne leginsy i zauważyłem, że ma szczuplejsze nogi niż miała we wrześniu. Powinienem się tym zmartwić? Raczej nie... nie było to niezdrowe, a po prostu zaczęliśmy się inaczej odżywiać i mamy inny tryb życia. No dobra, Layla zaczęła się inaczej odżywiać, bo ja wstępuję do KFC codziennie po szkole przed pracą. Przepraszam, ale muszę coś jeść.

-Chcesz może kawy Luke? - zapytała włączając ekspres.

-Nie. - odpowiedziałem nie spuszczając z niej wzroku.

-Lepiej czujesz się niż wczoraj? Martwiłam się. - powiedziała ponownie do mnie podchodząc i przytuliła mnie.

-Tak... - westchnąłem ciężko. Wczoraj zdecydowanie nie był jeden z najlepszych dni mojego życia. Ból głowy nie dawał mi żyć, tabletki nie pomagały i jedyne co chciałem zrobić to zamknąć oczy i spać przez miesiąc. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł wtedy siedzieć sam w domu, z podłym humorem i czuć się jakbym miał umrzeć. Tak, miałem obok siebie Layle. Czułem się wtedy bezpieczniej, rozumiecie? Tak jakbym wiedział, że nic mi nie będzie. Zasnąłem wtedy z głową na jej kolanach, kiedy ona wciąż gładziła mnie po głowie. To było kojące...

Uwielbiałem to w nas. Kiedy ja źle się czułem, jak wczoraj, to Layla się mną opiekowała. Kiedy ona się źle czuła, ja byłem dla niej. Niestety były dni, kiedy miewała okropne bóle brzucha związane jak wiadomo z okresem. Okej, jestem chłopakiem ale muszę wiedzieć co robić w takich sytuacjach skoro mam się opiekować moją dziewczyną. Wtedy po prostu leżałem z nią pół dnia w pokoju i masowałem swoją dłonią bolące miejsce. Wiem, że to pomagało bo Layla mówiła mi to nie raz.

Kocham się o nią troszczyć. Kocham budzić się nocy, żeby zobaczyć czy na pewno jest okryta kołdrą i nie zmarznie. Kocham rano ją budzić do szkoły albo uwielbiam kiedy ona budzi mnie. Opiekujemy się sobą nawzajem i dlatego tak dobrze to działa.

-Jak było ostatnio na meczu z chłopakami? - zapytała splatając nasze palce razem. Uśmiechnąłem się na wspomnienie o tym dniu i zacząłem jej opowiadać, a ona słuchała z zaciekawieniem.

Jak już wspomniałem, potrzebowałem dni kiedy byłem odizolowany od kobiet. Na całe szczęście Layla to rozumiała i ona też potrzebowała trochę przestrzeni. Kiedy ja spędzałem czas z chłopakami to ona wychodziła z Chloe i Rosalią lub czytała książki ze swojej małej biblioteki którą jej zrobiłem i czekała aż wrócę do domu. Zazwyczaj zastawałem ją śpiącą na jej ulubionym fotelu tuż obok regału z książkami.

Wiadomo, że w każdym związku pojawiają się sprzeczki i w naszym również. To jest jak najbardziej normalne. Czasem ciśnienie jest zbyt wysokie i po prostu musimy dać upust swoim emocją. Czasem nie odzywamy się do siebie przez jakiś czas, ale to kwestia kilku godzin jak któreś z nas przyjdzie do siebie i po prostu wpadamy sobie ramiona.
Po prostu się kochamy.

-Luke... chciałabym ci coś dać. - powiedziała niepewnie, jednak po chwili w podskokach ruszyła do naszej sypialni. Po chwili wróciła z plikiem spiętych kartek. - Pytałeś mnie kiedyś czy coś piszę... jeżeli chcesz to-

-Oczywiście. - uśmiechnąłem się do niej i sięgnąłem po rzecz trzymaną w jej dłoniach. Po chwili znów przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem. Layla położyła głowę na mojej klatce piersiowej i przymknęła oczy. Jestem niemal pewny że zaraz zaśnie, jednak dobrze że jest już w piżamie.

-Więc tak... Matt i Karen przyjeżdżają jutro w południe, a twoja rodzina wieczorem. - powiedziała ziewając.

-Okej. - odpowiedziałem cicho i pocałowałem ją w czoło. - Powinnaś odpocząć. Nawet nie chce wiedzieć do której wczoraj się uczyłaś, kiedy ja zasnąłem.

-Nie pytaj...

Z Mattem i Karen mamy cały czas stały kontakt. Odwiedzamy się regularnie, czyli bardzo często. Oni są naszymi najlepszymi przyjaciółmi, dzięki którym tak naprawdę wszystko teraz tak wygląda. Gdyby nie oni, nie miałbym gdzie mieszkać, nie znałbym chłopaków i nie byłbym teraz z miłością mojego życia. Pod koniec października okazało się, że spodziewają się dziecka i od razu zapowiedzieli, że ja i Layla będziemy rodzicami chrzestnymi. No cóż... super!

Z moją rodziną też utrzymuję kontakt. Odwiedzają nas czasem w weekendy. Najczęściej rodzice Jamesa, babcia z dziadkiem rzadziej. Jednak cieszę się za każdym razem kiedy ich widzę. Rodzina jest bardzo ważna i nie wyobrażam sobie tego, gdybym był sam.

Co do rodziców... nie utrzymujemy kontaktu i nigdy nie będziemy. Ale wiecie co? Nie potrzebuje ich. Może to okropne, że tak myślę ale tak jest. Lepszej rodziny niż mamy nie mógłbym sobie wyobrazić. Są to oczywiście wszystkie osoby wymienione powyżej.

Popatrzałem na Layla i uśmiechnąłem się stwierdzając, że się nie myliłem. Zaśnięcie zajęło jej dosłownie dziesięć minut. Ale wierzcie mi, rekord to to nie jest. Wyłączyłem pilotem telewizor i powoli wziąłem Laylę na ręce i skierowałem się z nią do sypialni. Ułożyłem ją na pościeli, która pachniała kokosem - zapachem który tak bardzo kochałem- i szczelnie okryłem kołdrą. Poszedłem do łazienki przebrać się w wygodniejsze ubrania, pogasiłem wszędzie światła i wróciłem tylko do salonu po dzieło które napisała Layla. Pisała je przez kilka miesięcy, od początku wakacji, a ja jestem strasznie ciekawy co ona ciekawego napisała. Może to jakieś opowiadanie? Praca psychologiczna? Nie mam pojęcia.

Wdrapałem się na łóżko i zapaliłem małą lampkę. Okryłem się do połowy kołdrą i spojrzałem na Layle. Uśmiechnąłem się do siebie widząc jak moja dziewczyna przytula do siebie misia, którego dostała ode mnie.

Chwila... czy ja powiedziałem moja dziewczyna? I mówiłem tak cały czas? O mój boże, Layla by mi tego nie wybaczyła. Muszę to sprostować... moja narzeczona.

Tak wiem, co możecie pomyśleć ale ja ją naprawdę kocham! Co z tego, że mamy po osiemnaście lat. Ja już wiem, że to jest kobieta mojego życia.

Oświadczyłem jej się w kawiarni w której pracuję. Eric pomógł mi przygotować wszystko, żeby było jak najromantyczniej, Michael pomógł z wyborem pierścionka a Ashton po prostu mi podpowiedział, czy to na pewno dobry pomysł.

Na początku Layla była zszokowana, ale ze łzami w oczach powiedziała ,,tak". Rozumiecie? Powiedziała ,,tak"! A ja już nie mogę doczekać się dnia, kiedy zostanie moją żoną.
Później dużo o tym rozmawialiśmy i stwierdziliśmy, że ślub weźmiemy za około cztery, pięć lat. I to jest po prostu wspaniałe.

Z uśmiechem otworzyłem pierwszą stronę i wczytałem się w moją lekturę.
W tamtym momencie, jeżeli ktoś by widział emocje na mojej twarzy nie wiedziałby o co chodzi.
Czytałem prace Layli do czwartej nad ranem. Podczas czytania tego płakałem, śmiałem się, przytulałem Layle do siebie i szeptałem jej że ją kocham chociaż ona spała i nie miała nawet o tym pojęcia.

Byłem po prostu zszokowany.

-Tak bardzo Cię kocham słońce. - powiedziałem przytulając ją do swojego boku, a po moich policzkach spłynęły łzy. To były łzy wzruszenia i szczęścia.

Historia opowiadała o dwóch nastolatkach.

Chłopaku i dziewczynie, którzy byli samotni i skrzywdzeni, a jedyne czego potrzebowali to miłość.

Byli zmuszeni to przebywania w swoim towarzystwie, co nie wydawało im się dobre, jednak później wszystko się zmieniło.

Historia o miłości, która przezwycięży wszystko.

Historia o miłości, która jest silniejsza niż wszystko.

To była nasza historia.

Koniec.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mamy więc epilog…
Nie wecie nawet, jakie emocje mną targają. Chciałam podziękować wszystkim osobą, które czytały historię Layli i Luke’a, wszystkim osobą które komentowały. Dziękuję za te wspaniałe słowa i zainteresowanie. Naprawdę, znaczy to dla mnie wszystko.
To opowiadanie traktuje jak moje dziecko i bardzo, bardzo je kocham, więc się nie dziwcie hahaha :D
Na koniec chciałam podziękować Klaudii. Dziękuję Ci z całego serca, za to że mnie namówiłaś i pomagałaś, za to że sprawiłaś, że uwierzyłam trochę w siebie :”) Bardzo Ci dziękuję.
Ostatnia sprawa… Chciałabym prosić KAŻDEGO, kto kiedykolwiek czytał to opowiadanie o skomentowanie epilogu choćby jednym słowem. Jestem ciekawa ile osób czytało to ff, więc bardzo, bardzo proszę.

Więc Layla i Luke mówią żegnajcie, a ja mówię do zobaczenia. Może kiedyś się jeszcze spotkamy.  :”)

7 komentarzy:

  1. Strasznie się wzruszyłam. Szkoda, że to już koniec, ale z drugiej strony szczęśliwy i jest super wegwgwhpe. Uwielbiałam to ff. Jejku, dziękuję że to pisałaś. ♥
    Może do zobaczenia ♥
    qustysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem, kocham to opowiadanie i znając mnie, przeczytam je na nowo jeszcze raz. ? @LuMiCaAs5SOS

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku , płacze , ja nie chce żeby to był koniec :( tak strasznie będzie mi brakować tego ff ❤ dziękuje ci bardzo że umilałaś mi czas , i sprawiałaś że byłam szczęśliwa czytając to opowiadanie , po prostu dziękuje ci za wszystko :') kocham cię ❤@myprettyKlaudia

    OdpowiedzUsuń
  4. swietne ff i cudowne zakonczenie, bardzo fajnie mi siw go czytało przez ten czas :* :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jeju ten epilog jest świetny! tak bardzo szkoda, że historia Layli i Lukeya już sie kończy..jednak wszystko sie kiedyś musi skończyć.mam nadzieje, że napiszesz jeszcze nie jedno fanfiction, które będziesz traktować jako swoje dzieci haha.bardzo lubiłam to ff naprawde, z każdym rodziałem stawało sie lepsze.dziękuje ci za nie.pa x
    @teamthevampsx

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podobalo mi sie te ff, szkoda ze juz sie skonczylo :')
    Powiem tyle, masz talent!
    Mam nadzieje, ze bedziesz pisala jeszcze jakies ff ^-^

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku!! Całe opowiadanie jest świetne ;) Mam nadzieję, że będę mogła przeczytać jeszcze coś twojego wykonania!! :)

    OdpowiedzUsuń