-Denerwuję
się jak cholera. - powiedział do siebie Luke, kiedy stał przed lustrem i
zapinał swoją granatową koszulę w kratkę. Ręce trzęsły mu się niemiłosiernie, a
on sam starał się unormować oddech.
Dzisiaj
razem z Laylą miał jechać do swojej cioci na rodzinny obiad. Był dosłownie
przerażony wizją siedzenia pomiędzy wszystkim ciotkami, wujkami, dziadkami i
słuchania ich wyrazów współczucia, pocieszania, czy czegokolwiek innego. Nie
chciał tego słyszeć, bo miałby wrażenie jakby tak naprawdę wcale tak nie uważali.
Jakby woleli żeby na jego miejscu siedział kto inny. James. Tymczasem on ma tam
pojechać razem ze swoją dziewczyną, kiedy rodzice jego kuzyna musza jeździć na
cmentarz? Uważał, że to nie było okej. Minęło ponad osiem miesięcy od wypadku,
ale cały czas się obwiniał. I chyba zawsze będzie.
Oparł dłonie
na umywalce i wciąż patrzał w swoje odbicie, po chwili przemył zimną wodą twarz
i wyszedł z łazienki. Skierował się prosto do swojej sypialni, która tak
nawiasem mówiąc była również Layli. Od kiedy wróciła z krótkiego pobytu w domu
dziecka nie było opcji, żeby Luke pozwolił jej spać samej. Właściwie on nie
chciał spać bez niej.
Podszedł do
szafki i sięgnął po jedną z buteleczek ze swoich perfum. Chciał zrobić jak
najlepsze wrażenie chociaż wiedział, że i tak zawali cały pobyt tam. Po prostu
czuł to w kościach.
-Luke, mogę
tak iść? - zapytała Layla stając w progu pokoju. Chłopak odwrócił się w jej
stronę i spojrzał na nią od góry to dołu. Była ubrana w jedną z letnich
sukienek koloru niebieskiego. Nie mógł o niej nic więcej powiedzieć niż to, że
sięgała jej ponad kolano i była na ramiączkach. Nie znał się na modzie, a
przede wszystkim kobiecej, ale mógł stwierdzić że jego dziewczyna wyglądała
olśniewająco.
-Wyglądasz
ślicznie, Layla. - powiedział podchodząc do niej, jednak ona zatrzymała go
gestem ręki na co on zmarszczył brwi.
-Ta sukienka
jest za krótka. - stwierdziła stanowczo, sprowadzając chłopaka na inny tor
myślenia.
-Czemu?
Raczej... samej to nie pozwoliłbym ci tak wyjść bo wyglądasz cholernie seksownie,
ale będziesz ze mną więc wiadomo, że jesteś moja. - uśmiechnął się z
satysfakcją.
-Luke! -
krzyknęła oburzona. - Nie mogę tak wyjść. Nie mam przerwy między udami.
-Nie masz...
co? O czym ty mówisz? - zapytał podchodząc do niej i obejmując w pasie.
-O tym że
moje nogi są grube. Są grubsze niż były kiedy tu przyjechałam. - powiedziała
krzyżując ramiona na piersi. Blondyn westchnął tylko i przytulił ją do siebie.
-Po pierwsze
: W tej sukience nawet nie widać twoich ud. Po drugie: masz szczupłe nogi. Nie
mam pojęcia o czym mówisz.
-O tym, że
jak noszę krótkie spodenki i złącze stopy o tak, - powiedziała pokazując mu, co
ma na myśli - to wtedy nie mam przerwy między udami.
-Zwariowała...
- mruknął pod nosem Luke, za co dostał silne uderzenie w ramie. - Masz szczupłe
nogi! To że nie masz ,,przerwy między udami" nie znaczy że jesteś gruba
czy coś. I nie ważne czy przytyłaś od przyjazdu tutaj czy nie. Jesteś cały czas
piękna i masz śliczną figurę. - powiedział z uśmiechem popychając ją w stronę
łóżka, na które dziewczyna chwilę później upadła. Chłopak wciąż nie przerywał
kontaktu wzrokowego pochylając się nad nią. Łokcie oparł po jej obu stronach i
spojrzał głęboko w oczy. - Jesteś śli-czna. Kościotrupy nie są ładne.
-Teraz tak
mówisz, ale widziałam jak wczoraj gapiłeś się na tą blondynkę jak oglądaliśmy
film, która ewidentnie miała przerwę między udami. - powiedziała obrażona.
-Na jaką
blon... ah tą. - zaśmiał się.
-Ona miała
szczuplejszy brzuch i większe piersi. Podobała ci się. Była wysoko i miała
przer- - nie dokończyła po chłopak przerwał jej pocałunkiem.
-Jeszcze raz
powiesz ,,przerwa między udami" to nie wiem co zrobię. - powiedział wciąż
nie przestając jej całować.
-Luke, -
powiedziała po chwili starając się uwolnić spod blondyna, jako że zaraz Matt
miał po nich przyjść. - Matt ma zaraz-
-Spokojnie.
- ponownie jej przerwał tym razem całując jej szyje, na co ona tylko westchnęła
cicho co niezmiernie spodobało się chłopakowi. Wplotła palce w jego włosy i
pociągnęła za ich końcówki, co sprawiło że blondyn jęknął w jej szyje, kiedy
dodatkowo oplotła go nogami w pasie, przyciągając bardziej do siebie.
-Layla... -
powiedział ciężko oddychając, czując że zaraz co nieco może wyjść spod
kontroli.
-Coś się
stało? Spokojnie... - zaśmiała się widząc w jakim stanie jest chłopak.
Odchyliła jego głowę do tyłu, żeby za chwilę zacząć składać pocałunki na jego
szyi, ssąc i przygryzając ją delikatnie.
-Słońce,
przestań. - powiedział stanowczo, jednak kiedy głos mu się załamał Layla
uśmiechnęła się z satysfakcją.
-Kotku, ty zacząłeś.
- zaśmiała się i szybko wydostała z jego uścisku biegnąc otworzyć drzwi
stojącemu na zewnątrz sąsiadowi. Luke tylko przewrócił się ciężko na plecy i
przetarł dłonią twarz. Nie miał pojęcia co tak naprawdę się przed chwilą
działo, ale w życiu nie pomyślałby że Layla może zrobić coś takiego. Jednak go
zaskoczyła.
*
-Boje się,
bardzo się boję. - usłyszała trzęsący się głos chłopaka i odwróciła głowę w
jego stronę. Kiedy zauważyła jego przerażony wzrok i to jak mocno przygryzał
swoją wargę, złapała go za dłoń a on ją mocno ścisnął.
-Spokojnie,
będzie dobrze. - powiedziała wyłapując spojrzenie Matta w przednim lusterku. -
Jestem tego pewna.
-Jesteśmy
zaraz na miejscu. Layla, możemy wrócić do domu? Błagam. - zapytał praktycznie
płacząc. Dziewczyna odpięła swój pas i przysunęła się bliżej niego. Nie mogła
uwierzyć, jak wszystko tak diametralnie się zmieniło. Jeszcze półtorej godziny
temu był taki pewny siebie, kiedy byli razem w jego pokoju, a teraz wyglądał
jakby chciał wyskoczyć z jadącego samochodu.
-Lukey,
popatrz na mnie. - powiedziała kładąc dłoń na jego policzku i przekręciła go w
swoją stronę. - Oddychaj głęboko, bo będzie tylko gorzej. Zobaczysz że
wspaniale będzie zobaczyć się z rodziną i przyjmą cię z otwartymi ramionami.
Słonko, spokojnie. Jesteś totalnie przerażony.
-Oni mnie
będą obwiniali, na pewno będą. - potrząsnął wystraszony głową.
-Nie będą,
jedyną osobą która cię obwinia, jesteś ty sam. Oni cię kochają Luke. Ja cię
kocham.
-Layla,
jesteśmy na miejscu. - powiedział cicho Matt, kiedy samochód zatrzymał się
przed bramą.
-Luke, gdyby
coś się działo wrócimy szybciej do domu dobrze? - zapytała, a on pokiwał
delikatnie głową. Layla uśmiechnęła się blado i pocałowała go delikatnie w
usta, jednak chłopak nawet nie odwzajemnił tego. Był przerażony.
Powoli
wysiadł z samochodu, a Layla tylko podziękowała Mattowi i po chwili dołączyła
do chłopaka. Złapała go za dłoń i zadzwoniła dzwonkiem do drzwi, bo Luke się
nawet nie ruszył.
-Luke! Drogie
dziecko... - powiedziała jego ciocia, jak domyśliła się Layla. Wyszła i
przytuliła go do siebie, przez co Luke puścił dłoń brunetki.
-Cześć
ciociu. - powiedział niezręcznie blondyn odsuwając się od niej i od razu
sięgnął po dłoń Layli. - To jest moja dziewczyna, Layla.
-Dzień
dobry. - powiedziała dziewczyna i podała dłoń kobiecie.
-Dzień
dobry. Luke o tobie wspominał. Wchodźcie do środka, wszyscy już czekają. -
powiedziała i wpuściła ich w głąb domu, a sama zamknęła drzwi. Luke niepewnie
kierował się do salonu, gdzie zapewne wszyscy byli, a Layla starała się zrobić
wszystko żeby podtrzymywać go na duchu, kiedy widziała jak źle się czuł w tym
miejscu.
Kiedy oboje
weszli do salonu wszyscy zaczęli wykrzykiwać imię blondyna, przytulając go i
mówiąc jak to wyrósł i tak dalej. Layla tylko stała z boku i uściskała niektórym
dłonie z uśmiechem na twarzy, ale tak naprawdę martwiła się o Luke'a i to
bardzo.
-Siadajcie
kochani. - powiedziała babcia chłopaka, jak brunetka dowiedziała się kilka
minut temu. Dziewczyna ponownie złapała za dłoń blondyna, a on od razu ją mocno
ścisnął. Podeszli bliżej stołu i zajęli wyznaczone dla nich miejsca.
-Wszystko w
porządku? - zapytała cicho nachylając się na uchem chłopak, jednak jedyne co
otrzymała to skinienie głowy.
-Proszę
bardzo. - usłyszeli głos wujka Luke'a i podnieśli na niego swoje spojrzenie,
kiedy stawiał przed nimi talerze z zapiekanką makaronową. - Smacznego
wszystkim. - powiedział i wszyscy zaczęli jeść obiad.
Przy stole
toczyły się cały czas rozmowy, jednak Luke miał wrażenie jakby znajdował się w
jakiejś bańce gdzie wszystko słyszy jak przez mgłę, a jedyne co czuję to dotyk
Layli.
-Luke, jedz.
- dotarł do niego głos brunetki, który swoją drogą był bardzo wyraźny. Skinął
lekko głową i puścił jej dłoń, sięgając po widelec.
-Luke, nie
widzieliśmy się tyle czasu, co u ciebie? - zapytał tata Jamesa, a Luke podniósł
na nich swój wzrok. Wszyscy przy stole zaczęli na niego patrzeć, co sprawiło że
zaczął się jeszcze bardziej denerwować niż wcześniej.
-W sumie to
chyba dobrze. - powiedział chcąc brzmieć jak najbardziej naturalnie, jednak kiedy
poczuł dłoń Layli na swoim kolanie gładzącą go uspokajająco wiedział, że tak
nie zabrzmiał.
-Myśleliśmy,
że przyjedziesz z rodzicami. - odezwała się jedna z jego cioć.
-To nie
byłoby możliwe. - powiedział kręcąc głową, a wszyscy od razu zaciekawili się,
co takiego na myśli miał blondyn.
-Dlaczego? -
zapytała jego babcia, mianowicie mama jego mamy. Westchnął ciężko i ponownie
złapał za dłoń Layli.
-Nie
dogadujemy się najlepiej. - powiedział cicho.
-Dziwne,
rozmawiałem z Liz ostatnio przez telefon i mówiła tylko że masz jakieś osobiste
problemy. - zdziwił się jego dziadek, na co Layla popatrzała tylko na Luke'a bo
doskonale widziała jak delikatny zawód i złość malują się teraz na jego twarzy.
-Jeżeli
chcecie wiedzieć to praktycznie wyrzucili mnie z domu. - wyrzucił z siebie
Luke, a przy stole zapanowała cisza. Chłopak spuścił głowę i zaczął pocierać
dłonią oczy, a Layla położyła dłoń na jego ramieniu, żeby wiedział że nie jest
sam. Ta cała sytuacja była dziwna, nikt tak naprawdę nie miał pojęcia co dzieję
się wokół chłopaka, a w dodatku jego rodzice nawet rodzinie kłamali. W ogóle
nie zważali na jego uczucia i to jak on się czuję.
-Jak to
wywalili cię z domu? - zagrzmiał dziadek Ernest. - To jest niemożliwe, moja
córka by nigdy nie pozbawiła swojego syna dachu nad głową!
-A jednak to
zrobiła. - powiedziała cicho Layla, czym zaskoczyła wszystkich. Nie zniosła by
tego, gdyby po tym wszystkim co przeszedł Luke, jeszcze teraz jego rodzina by
zaczęła obwiniać go lub oskarżać o kłamstwo. - Kazała mu wybierać pomiędzy mną,
a nimi.
-I tak po
prostu wybrałeś dziewczynę? - zapytał oburzony Ernest, przez co jego żona
musiała go uspokajać. - Toż to szczyt szczeniactwa.
-Jestem
dorosły i sam lepiej wiem, co jest dla mnie dobre. - powiedział stanowczo
blondyn.
-Wybrałeś dziewczynę
zamiast rodziny. A co jak zerwiecie? Rodzinę stracisz na zawsze!
-Jezu nawet
nie macie pojęcia jacy oni są naprawdę. Kiedy wybrałem Layle wiedziałem, co
robię. Nie interesuję mnie to, że to moi rodzice. Ona jest dla mnie
najważniejsza. Potrzebuję kogoś kto mnie kocha, a nie kogoś kto pogłębia
depresje i zapomina o tym, że w ogóle ma syna. - powiedział Luke, a wszyscy
zdziwieni popatrzeli na niego.
-Masz
dopiero 17 lat. Za rok albo mniej może ci się wszystko odwidzieć.
-Mam
osiemnaście lat i wiem, co robię. To moja sprawa.
-James by na
pewno nie zrezygnował z rodziny. - powiedział rozczarowany Ernest, na co
wszyscy zszokowani popatrzeli na niego, a Layla wiedziała że to jest koniec. I
w momencie w którym to pomyślała Luke wstał z miejsca, a po chwili usłyszała
tylko trzask drzwi. Szybko wstała ze swojego miejsca rzucając tylko krótkie
,,przepraszam" i pobiegła za Lukiem. Otworzyła drzwi i od razu zobaczyła
go siedzącego na schodach. Podeszła do niego i położyła ręce na jego ramionach,
kiedy on miał ukrytą twarz w dłoniach.
-Luke... -
zaczęła, ale chłopak jej przerwał.
-Możemy
wracać do domu? Nie chce tu być. - powiedział załamującym się głosem, a Layla
tylko uklęknęła obok niego i przytuliła do siebie.
-Spokojnie
oddychaj.
-Widzisz?
James jest lepsze niż ja, wszyscy są lepsi niż ja.
-Nie mów
tak, proszę cię. - powiedziała głaszcząc go po włosach, kiedy on przytulił się
do niej mocno.
-Wszyscy są
mną zawsze rozczarowani. Nigdy nie byłem wystarczająco dobry, żeby należeć do
tej rodziny.
-Luke,
przestań. - powiedziała poważnie, kiedy chłopak zaczynał wpadać w histerie.
Wiedziała, jak bardzo w tamtym momencie zraniła go rodzina i jak bardzo
cierpiał, ale nie mogła pozwolić żeby znów się załamał.
-Nie
zasługuje na nikogo, nie zasługuję żeby ktokolwiek mnie kochał.
-Przestań
wygadywać takie bzdury, bo nie ręczę za siebie. Ja cię kocham, rodzina też cię
kocha. Inaczej by nie zaprosili nas na ten obiad.
-Nie prawda.
Zaprosili z obowiązku, a nie dlatego że chcieli się ze mną zobaczyć. Woleliby,
żeby James-
-Po prostu
się zamknij! - krzyknęła na niego łapiąc jego twarz w swoje dłonie. Patrzała
się w jego szeroko otwarte oczy starając się nie rozpłakać, ale nie mogła tego
zrobić. Musiała tutaj być dla niego i pokazać, że ma w niej wsparcie. Luke był
zdziwiony, bo to pierwszy raz kiedy Layla podniosła głos, przede wszystkim na
niego.
-Ciebie też
zawiodłem prawda? - zapytał wystraszony, a ona tylko pokręciła w załamaniu
głową. Była zraniona tym wszystkim, ale na pewno nie tak jak on.
-Nie
zawiodłeś mnie, Luke. - powiedziała przeczesując palcami jego włosy.
Uśmiechnęła się delikatnie żeby pokazać mu, że nie jest na niego zła ani
zawiedziona. - Po prostu oni nie mieli tego na myśli. Przy stole nawet nikt nie
zgadzał się z twoim dziadkiem. Proszę cię, nie płacz i się nie załamuj.
Pamiętaj, że ja Cię kocham. To nie jest dla ciebie ważne?
-Najważniejsze.
- powiedział przytulając ją mocno do siebie. - Nie wiem co bym bez ciebie
zrobił. Właściwie to-
-Nawet nie
waż mi się tego kończyć. - powiedziała stanowczo wciąż go przytulając.
-Przepraszam?
- usłyszeli głos dziadka Luke'a i niechętnie oderwali się od siebie. Nie
wiedzieli tym czasem, że dziadek chłopaka widział prawie całą scenę, która tu
się przed chwilą rozgrywała. Luke poprawił swoje włosy i otarł policzki z
jeszcze ewentualnych łez i odwrócił się w jego stronę. -Moglibyśmy porozmawiać
na osobności?
-To ja wrócę
do środka. - powiedziała Layla lekko się uśmiechając w stronę Luke'a, ostatni
raz ściskając jego dłoń.
-Luke na
pewno nie będzie już jadł? Prawie tego nie tknął. - zapytała jego ciocia,
robiąc porządek w kuchni z talerzami. Było ich tyle, że Layla zaoferowała jej
swoją pomoc, którą na szczęście mama Jamesa przyjęła. Dziewczyna nie mogłaby
wytrzymać siedząc ze wszystkimi w salonie, kiedy nie było z nią Luke'a.
-Jestem
pewna, że nie. - odpowiedziała wsypując to dziesięciu szklanek kawę dla
wszystkich.
-Mam
nadzieję, że wszystko jest z nim w porządku. - powiedziała zmartwiona.
-Wydaje mi
się, że będzie trochę wyciszony teraz i nieobecny, ale proszę go zrozumieć. -
wytłumaczyła Layla odwracając się w jej stronę. – To, że wyjaśnił wszystko ze
swoim dziadkiem nie znaczy, że teraz będzie najszczęśliwszą osobą na świecie.
On jest zraniony i to bardzo. Wystarczy mała rzecz, drobnostka która ponownie
rozdrapuje wszystkie rany. - powiedziała przygryzając delikatnie wargę,
skupiając się na tym co mówi.
-Mam
nadzieję, że nie będzie teraz gorzej. Jest w pokoju Jamesa już od 30 minut...
-Musi pobyć
trochę sam. Często, kiedy w domu ma takie ciche dni to po prostu spędza czas w
swoim pokoju do południa, nie dopuszcza nikogo do siebie a ja nie naciskam.
Kiedy jest gotowy i potrzebuję czyjejś bliskości to po prostu przychodzi do
mnie. Jestem pewna, że teraz zrobi tak samo.
-Znasz go
jak nikt inny. - uśmiechnęła się kobieta wycierając naczynia. Cały czas uważnie
słuchała tego co mówi Layla, jako że sama zaczęła się martwić teraz o swojego
siostrzeńca.
-Pani nawet
nie wie w jakim stanie on był na początku wakacji. Nikt nie ma pojęcia... -
westchnęła Layla.
-Masz rację,
nie mam. Nie widzieliśmy się, jednak kiedy rozmawiałam przez telefon z moją
siostrą to zawsze mówiła, że Luke ma się dobrze.
-Przepraszam,
że to powiem ale jego rodzice to jedni z najbardziej fałszywych i chorych
umysłowo ludzi na świecie.
-Layla... -
zaczęła, ale brunetka jej przerwała.
-Zanim pani
cokolwiek powie, niech pani mi powie jak można doprowadzić do tego, żeby własny
syn się samookaleczał? - zapytała retorycznie. - Żeby jedyne o czym myślał to
śmierć? Jak można uświadamiać mu że się go nie kocha? I w dodatku bić i
wykorzystywać?
-O mój boże,
Layla... - zaczęła zszokowana siostra Liz. - To są bardzo poważne słowa.
-Ale
niestety prawdziwe. Nikt w tamtym pokoju nie ma pojęcia, przez co Luke musiał
przechodzić. Nikt nie ma pojęcia jak słaby psychicznie jest. Teraz jest
szczęśliwy, uśmiecha się i nie myśli o tych wszystkich rzeczach bo znalazła się
osoba, która go kocha. - powiedziała cicho Layla. - Ale boję się. Jestem
totalnie przerażona, że zdarzy się coś co zabierze mi Luke'a i wróci to wszystko,
przez co przechodził. Że będzie to choćby jedno głupie słowo, które go tak
zrani, że ja już nie będę mogła go uratować ponownie. - skończyła mówić i
otarła łzę, która spłynęła po jej policzku. Spojrzała na ciocie Luke'a i
zobaczyła, że ona sama ma łzy w oczach.
-Nie
mieliśmy o niczym pojęcia... nawet nie wiesz jak teraz się czuję. Powinniśmy go
odwiedzać, a nie zostawić samego, ale byliśmy też przybici śmiercią Jamesa... w
końcu to nasz syn...
-Nie mogą
się państwo o nic obwiniać. - powiedziała zwracając się teraz również do męża
kobiety, który teraz ją objął. - Luke też nikogo nie obwinia. Zawsze mówił po
prostu ,,nie mogę obwiniać ludzi o to, że mnie nie kochają." Ja wiem, że
to nie jest prawda, ale on jest zbyt złamany w środku żeby wierzyć, że jest
inaczej. Czasem mam nawet wrażenie, że wątpi w to że ja go kocham. On jest
przerażony myślą o utracie mnie. Praktycznie co drugi dzień mnie pyta, czy go
na pewno nie zostawię.
-Boże to
okropne. Słyszałeś? - zapytała odwracając się w stronę wujka Luke'a. On tylko delikatnie
skinął głową.
-Layla... -
teraz on zaczął mówić podchodząc bliżej niej. Wyciągnął dłoń w jej stronę, a
ona delikatnie ją uścisnęła. - Nawet nie wiesz, jak bardzo ci dziękujemy za
wszystko co zrobiłaś dla Luke'a. - powiedział poważnie. Zaraz po tym Layla
została przytulona przez jego żonę, która również dziękowała za to, że
dziewczyna nie pozwoliła umrzeć blondynowi.
-Boże nie
mogę naprawdę tego przeżyć. - westchnęła kobieta. - Powiedz mi, gdzie Luke
teraz będzie mieszkał? Może się wprowadzić do nas praktycznie od zaraz. -
powiedziała i od razu uzyskała poparcie męża.
-Nie wiem
czy to byłby dobry pomysł... Ale Luke znalazł już mieszkanie, właściwie nasi
przyjaciele mu pomogli. Jest w trakcie urządzania go, bo za półtora tygodnia ma
się tam wprowadzić. - uśmiechnęła się do nich.
-Ah tak,
teraz mieszkacie razem w domku nad jeziorem prawda? A co twoi rodzice na to, że
spędzasz dwa miesiące poza domem mieszkając z chłopakiem? - zapytała ciekawa, a
jej mąż jej przytaknął. Layla tylko odchrząknęła znacząco zanim zaczęła mówić.
-Jakby to
powiedzieć... jestem z domu dziecka. - powiedziała, a ciocia Luke'a słysząc to
upuściła tylko łyżeczkę na kafelki i spojrzała na nią zszokowana.
-O mój boże.
- powiedziała, ale nie dokończyła, bo po chwili cała trójka zobaczyła Luke'a
wchodzącego do pomieszczenia. Miał spuszczoną głowę, a Layla doskonale
wiedziała, że dzieję się to o czym przed chwilą wspominała małżeństwu.
Rozłożyła powoli swoje ramiona, a Luke przytulił się do niej chowając głowę w
zagłębieniu jej szyi. Uśmiechnęła się blado do rodziców Jamesa, którzy również
zdali sobie sprawę że to jest to o czym dziewczyna wspomniała i uśmiechnęli się
w zrozumieniu, zaczynając zanosić kawę zniecierpliwionym gościom.
-Już dobrze.
- szepnęła cicho głaszcząc go po włosach. - Wszystko jest dobrze.
*
-I jak było?
- zapytał Matt, kiedy jechali autostradą wracając już do domu. Za oknem było
ciemno, bo była już późna godzina. Layla siedziała wtulona w Luke'a nie
przejmując się nawet tym, że nie ma zapiętych pasów i powoli usypiała na jego
ramieniu.
-Ciężko. -
odezwała się, a blondyn ją poparł. Po tym jak kilkanaście minut stali
przytuleni do siebie w kuchni, wrócili do salonu gdzie zaczęli z nimi
rozmawiać. Luke starał się czuć swobodnie w ich towarzystwie, a oni starali się
żeby się tak czuł.
-Wiedziałem...
Ale potem było okej?
-Tak. Tak na
marginesie Luke, to masz bardzo wesołego dziadka. - zaśmiała się dziewczyna
podnosząc na niego wzrok. Uśmiechnął się lekko do niej i delikatnie pocałował
jej usta.
-Wiem. Jego
teksty zabijają. - zaśmiał się.
-Proszę cię,
on się odzywał jakby miał siedemnaście lat. Ale to mnie rozśmieszało. I jest
strasznie zboczony. W dodatku zapowiedział się już na święta do ciebie.
Będziesz miał mieszkanie pełne ludzi.
-Tak,
przepraszam że cię nie uprzedziłem. - zaśmiał się blondyn. - Teraz już za późno
żeby się wypisać z tej rodziny. A co do świąt, to ty mi pomożesz.
-Oh... no
już poświęcę się dla ciebie. - uśmiechnęła się, jednak w jej głowie pojawiła
się jedna myśl, a jej policzki zarumieniły się. ,,Czy to znaczy, że Luke
chce spędzić z nią resztę życia?"
-Najedliście
się? Na rodzinnych obiadach zawsze wpychają w ciebie jedzenie. - pokręcił głową
Matt.
-Nie żeby ci
to przeszkadzało. - powiedział Luke, za co dostał kuksańca w żebra od
dziewczyny.
-Och dzieciaki...
jak będziecie jeździli na te rodzinne obiadki to będziecie nie długo mieli taki
brzuch jak ja.
-Myślę, że
to od piwa. - powiedziała śmiejąc się Layla, a Luke tylko parsknął śmiechem.
-Czy wy
macie jakiś problem? Naśmiewacie się ze mnie!
-Skądże. - odpowiedzieli
w tym samym czasie, co spotkało się z kolejnym śmiechem.
-Okej, zaraz
będziecie szli na piechotę.
-Przecież
jesteśmy na miejscu. - powiedział blondyn otwierając drzwi. - Dzięki Matt za
podwózkę.
-Nie ma
sprawy. - uśmiechnął się podając mu dłoń. -Do jutra.
-O mój boże
jak dobrze być w domu. - powiedziała Layla, kiedy weszli do środka. Od razu
poszła do sypialni Luke, bo tam znajdowała się jej torba, a chłopak po
zamknięciu na klucz drzwi ruszył za nią.
-Tak, to był
jeden z najcięższych dni dla mnie. - powiedział blondyn rzucając się na łóżko i
przymkął oczy.
-Dokładnie.
Twoja ciocia nie wiedziała, że jestem z domu dziecka.
-Zapomniałem
jej o tym wspomnieć. - westchnął blondyn podnosząc się do pozycji siedzącej.
Uważnie obserwował dziewczynę, kiedy ta szukała swojej piżamy w torbie.
-Była
zszokowana, ale wiesz co powiedziała? Że nie mogłeś znaleźć sobie lepszej
dziewczyny. - uśmiechnęła się delikatnie przypominając sobie, co jego ciocia
mówiła kiedy opuszczali już dom. Luke wstał z miejsca i podszedł do niej kładąc
dłonie na jej biodrach.
-Miała
racje.
-To było
miłe, ale na pewno mógłbyś znaleźć sobie lepszą. Która ma przerwę między udami.
- powiedziała, a Luke pocałował ją w usta.
-Ja nie chce
dziewczyny, która ma jakąś głupią przerwę między udami. Chce ciebie. –oznajmił zjeżdżając z pocałunkami na jej szyję. Layla
objęła go mocniej, a palce wplotła w jego włosy.
-Chcesz
mnie? - zaśmiała się cicho.
-Tak. -
szepnął przygryzając płatek jej ucha, po chwili ponownie zostawiając mokre
pocałunki wzdłuż jej szyi. Brunetka odchyliła lekko głowę pod wpływem
przyjemności, dając mu lepszy dostęp do jej ciała.
-Luke... -
jęknęła cicho, kiedy chłopak zassał skórę w jednym miejscu i zjechał dłońmi na
jej uda po chwili podnosząc ją, tak że ona była zmuszona opleść go nogami w
pasie.
-Co się
stało? - zapytał tym razem całując ją w usta, kierując się w stronę łóżka na
którym ostrożnie położył dziewczynę, a sam znalazł miejsce nad nią.
-Co... Co my
właściwie robimy? - zapytała, kiedy poczuła jak Luke podnosi ją delikatnie i
odpina na plecach zamek jej sukienki.
-Kocham cię.
- powiedział składając delikatne pocałunki na jej odsłoniętym teraz obojczyku.
-Ja ciebie
też, ale...
-Ufasz mi,
prawda? - zapytał patrząc w jej oczy, które teraz wydawały mu się być nieco wystraszone
ale też zafascynowane i ciekawe. Przez chwile panowała cisza, na co Luke
delikatnie pocałował ją w czoło.
-Oczywiście,
że ci ufam. - powiedziała gładząc go po włosach.
-Cieszę się.
- uśmiechnął się do niej i złożył na jej ustach czuły pocałunek, podwijając
delikatnie jej sukienkę.
-Jak nikomu
innemu. – dodała i po chwili złączyła ich usta w kolejnym pełnym namiętności
pocałunku, pozwalając mu przy tym na powolne zsunięcie sukienki z jej ramion.
W tym
momencie byli pewni tego, co robią bo kochali się jak nikt inny i wiedzieli że
to sprawi, że ich związek będzie jeszcze silniejszy niż wcześniej i pokochają
się jeszcze bardziej. O ile to w ogóle było możliwe.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Są to ostatnie rozdziały, więc gorąco proszę o opinie : )
Dziś krótko, bo choroba mnie męczy, więc do niedzieli! :D
Cudowny rozdział! ❤ Szkoda, że już niedługo koniec :( Będzie mi brakować tego ff :*
OdpowiedzUsuń@mruuczus
Cudny, taki prawdziwy ♥ czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńx
Jezu rozdział idealny ❤ ale nie moge znieść tego że to już prawie koniec , chce mi się tak strasznie płakać :( ale czekam nn @myprettyKlaudia
OdpowiedzUsuńJejkus oni są tacy slodcy. Szkoda ze to ff juz się kończy. Dla mnie cudo
OdpowiedzUsuń