12/28/2014

Epilog

-Hej stary! Zapomniałeś telefonu! - usłyszałem krzyk Erica i zatrzymałem się z dłonią na klamce. Odwróciłem się w stronę mojego przyjaciela i uśmiechnąłem w podziękowaniu, kiedy odebrałem od niego moją komórkę.

-Dzięki stary. - odpowiedziałem uśmiechając się szeroko. - To jeszcze raz, wesołych świąt.

-Dzięki i wzajemnie. Przed sylwestrem jakoś się spotkamy? - zapytał wycierając suchą ściereczką jedną z filiżanek.

-Jasne, że tak. To ja lecę. Spieszę się.

-Ty zawsze się spieszysz! - zaśmiał się za moimi plecami i zaczął obsługiwać jedną ze starszych kobiet.

Wyszedłem z kawiarni i skierowałem się na przystanek autobusowy, który znajdował się około 200 metrów od mojej pracy.

Więc tak... opowiem Wam co nieco o tym, co dzieje się aktualnie w moim życiu.
Eric jest jednym z moich najlepszych przyjaciół. Pracujemy razem w kawiarni od trzech miesięcy. Te pracę załatwił mi mój wujek - Tak, tata Jamesa. Stwierdziłem, że muszę zacząć odkładać trochę pieniędzy, chociaż że miałem na koncie jeszcze sporą sumę, jednak nigdy nic nie wiadomo. W kawiarni pracuję codziennie po szkole do godziny 18:00. Raptem trzy, cztery godziny dziennie jednak pieniądze za to wpadają. Eric ma dziewczynę o pięknym imieniu Rosalia. Nieco nie typowe, ale idealnie do niej pasuję.

-Dzień dobry pani. - uśmiechnąłem się zajmując miejsce w autobusie obok pani Elli.

-O dzień dobry Luke! - powiedziała uradowana przytulając mnie na powitanie. - Dziecko drogie, jak ja cię dawno nie widziałam. Pewnie jesteś zajęty, praca, szkoła...

-Nie jest najgorzej. - mówiłem wciąż się uśmiechając.

-A u Layli jak tam? Wszystko w porządku?

-W jak najlepszym.

Pani Ella jest moją sześdziesięcio paroletnią sąsiadką. Jest dla mnie jak moja babcia, tylko mniej zrzędliwa. Cóż... taka prawda. Traktuję ją naprawdę jak rodzinę, ponieważ jest dla mnie ważna. Zawsze, kiedy mam jakiś problem mogę po prostu pójść do niej, napić się gorącej herbaty i porozmawiać. To wiele dla mnie znaczy.

-Wesołych świąt pani życzę. Na pewno z Laylą panią odwiedzimy lada dzień. - uśmiechnąłem się do niej podnosząc się ze swojego miejsca, kiedy autobus zatrzymał się na przystanku który mnie aktualnie interesował.

-Oczywiście dzieci wy zawsze jesteście mile widziani. Ucałuj ode mnie Layle i również wam życzę wspaniałych, pierwszych wspólnych świąt.

-Dziękuję bardzo. - powiedziałem i po chwili wyskoczyłem z autobusu. Spojrzałem na zegarek. 18:30. Czas mam nienajgorszy. Rozglądnąłem się wokół i stwierdziłem, że pójdę w jeszcze jedno miejsca, mianowicie do kwiaciarni.

-Cześć Luke! - powiedziała z entuzjazmem Chloe. - Czy książę chce dla swojej księżniczki to co zawsze?

-Jasne. - uśmiechnąłem się.

-Już się robi. - pstryknęła palcami i zabrała się do składania bukietu z ulubionych kwiatów Layli.

-To w tym czasie opowiadaj, co u ciebie? Michael o ciebie pytał tak na marginesie.- powiedziałem siadając za ladą tuż obok niej.

Chloe jest moją bardzo dobrą znajomą. Poznaliśmy się kiedy przyszedłem tutaj kupić kwiaty dla Layli w jej urodziny. Później stało się to tradycją, a my zakolegowaliśmy się. Chloe ma 22 lata i jest kompletnie zakręcona. Ma włosy o kolorze ciemnej wiśni, przeplatane z niebieskimi pasemkami. Jest niesamowitą mógłbym rzec przyjaciółką i jej jedyną wadą było to, że pali papierosy ze stresu i nerwów. Chyba nie dziwicie się, że pasuje do Michaela racja?

-Dziękuję ci bardzo. Widzimy się w sobotę? - zapytałem wręczając jej pieniądze, kiedy dostałem bukiet do rąk.

-Nie jestem pewna... może będę pracowała.

-Daj spokój, nie rozumiem słowa ,,nie".

-Powiedziałam, że nie jestem pewna.

-To też nie wchodzi w grę. - zaśmiałem się kierując do drzwi. - Zrób świąteczny prezent Michaelowi i przyjdź do nas w sobotę. A jak nie to Layla zaciągnie cię siłą.

Nie mogłem zrozumieć, dlaczego ona odrzucała Michaela. Może nie widziała tego, że strasznie mu się podobała, ale to było zbyt oczywiste. Te wszystkie ukradkowe spojrzenia, uśmiechy, przypadkowe dotykanie i tego typu rzeczy chyba świadczą o zakochaniu racja? Chyba, że się mylę to mi to uświadomcie...

Nawet nie zauważyłem, kiedy doszedłem do domu. Z wielkim uśmiechem odkluczyłem drzwi i przekroczyłem próg domu. Tak wiem - z uśmiechem. Ale ja się cały czas uśmiechałem!
Od razu poczułem zapach świątecznych potraw i usłyszałem muzykę dobiegającą z kolumn kina domowego. Ed Sheeran... Czemu mnie to nie dziwi? Od kiedy Layla ma osobistego laptopa, a ja pokazałem jej tego genialnego wykonawcę, nic innego nie jest grane podczas mojej nieobecności, a czasem obecności. Chociaż staramy się dzielić i słuchamy też mojej ulubionej muzyki.

-Dobry wieczór kochanie. - wyszeptałem do ucha mojej dziewczynie obejmując ją i składając delikatny pocałunek tuż za jej uchem, a później na szyi do której miałem idealny dostęp, jako że Layla miała związane włosy w wysokiego koka. Spojrzałem na danie które przyrządzała i stwierdziłem, że jest to jedna z moich ulubionych sałatek.

-Dobry wieczór Luke. - powiedziała odwracając się w moją stronę. Dłonie miała uniesione na wysokość moich barków, całe brudne od różnych warzyw. Niektóre pasma włosów opadały na jej czoło więc sprawnym ruchem je odgarnąłem.

-To dla ciebie. - odparłem wyciągając przed nią bukiet kwiatów. Ona uśmiechnęła się i był to najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałem.

-Dziękuję. - ucieszyła się i stając na palcach pocałowała mnie w usta, jednak ja przyciągnąłem ją za talie do siebie i pogłębiłem pocałunek. Zawsze się cieszyła tak samo wspaniale, chociaż dostawała kwiaty tak często. Sprawiało mi to tak wielką radość.

-Okej, teraz idź pod prysznic bo chłopcy przychodzą później. - powiedziała uderzając mnie szmatką w tyłek. Zapamiętam to.

-Okej, okej. - uniosłem ręce w geście poddania i skierowałem się do łazienki, która swoją drogą była naszą wymarzoną.

Więc teraz opowiem Wam trochę o Calumie, Ashtonie i Michaelu.

Calum jest tym, do którego mogę pójść po radę i często ustawia mnie do pionu jak mój ojciec, co jest dziwne bo jesteśmy w tym samym wieku! Nie jest to częste, raczej tylko w przypadkach kiedy mam jakieś sprzeczki z Laylą - ale o tym powiem Wam później. A i jeszcze jedno - uwielbiam jego bezczelne komentarze. I to nie jest sarkazm, serio je lubię bo jest po prostu sobą.

Lubimy razem wychodzić na piwo i oglądać mecze Liverpoolu w barze. Są to typowe męskie wypady i cóż... mój mózg może trochę odpocząć, jednak kiedy minie więcej niż trzy i pół godziny zapala mi się lampeczka, która mówi ,,Layla jest sama w domu, a dochodzi 23:00". Calum często się ze mnie naśmiewa z tego powodu, ale to nie moja wina!
Po prostu się zakochałem.

Jednak zdecydowanie potrzebuję takich dni, kiedy mogę po prostu wyjść z chłopakami do klubu czy na mecz piłki nożnej. Na to drugie, to najczęściej z Calem.
W listopadzie poznał - nie będę oszukiwał - gorącą Latynoskę o imieniu Elena, która przyjechała do jego szkoły na wymianę. Spędziła tutaj dwa tygodnie, a niestety biedny Calum się zakochał. Ciężko było nam go przywrócić do życia, jednak na całe szczęście sam stwierdził, że to było tylko zauroczenie. Jednak lepiej nie wypowiadać imienia Elena, w jego towarzystwie. Nigdy nic nie wiadomo.

Michael to ten, z którym najlepiej pali mi się marihuanę. Żartuję! Przecież my nie palimy marihuany. Ja nic nie pale! No, a Michael w sytuacjach stresowych pali papierosy. Chyba się nie nabraliście? To był taki żarcik na początek.

Michael, który przez te cztery miesiące kilkanaście razy zmienił kolor włosów. No cóż, dziewczynom się to podoba, a przede wszystkim mojej dziewczynie. Nawet nie wiecie, jak oni się zaprzyjaźnili ze sobą. Dosłownie jak brat i siostra. Pewnie się zastanawiacie czy nie jestem zazdrosny? Odpowiedź brzmi - nie. Nasz kochany Michael jest szaleńczo zakochany w Chloe, jak już wspomniałem wcześniej. Ta dziewczyna imponuje mu dosłownie wszystkim. Gdybyście ich poznali od razu stwierdzilibyście że są stworzeni dla siebie, chociaż że Michael jest młodszy trzy lata, ale kogo to obchodzi? Jest wystarczająco dojrzały, żeby być z Chloe. Szkoda tylko, że ona nie widzi jego starań, albo po prostu nie chce zauważyć. Jednak obiecuję Wam i sobie, że przed sylwestrem oni będą razem. Dopilnuje tego.

No i został nam Ashton. Mój najlepszy przyjaciel. Lepszego nie mogłem sobie wymarzyć i lepszego bym nigdy nie znalazł. Pomaga mi dosłownie we wszystkim, doradza najlepiej jak umie i nigdy nie obarcza mnie o coś winą. Kiedy coś mi nie wyjdzie, a niestety takich rzeczy kilka było, to był tym który mnie pocieszał i pomagał znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie. Mogę mu zaufać i powierzać swoje największe tajemnice. Nie żebym innym chłopakom nie ufał, broń Boże. Po prostu Ashton... jest Ashtonem, rozumiecie? Mam nadzieję, nie da się tego wytłumaczyć.

Ale nie myślcie, że Ash jest typem osoby, która prasuję swoje majtki, co to to nie. Jest taki sam jak ja, Michael czy Calum. Lubi imprezować, pooglądać mecze piłki nożnej i po prostu się rozerwać. Jego największą zaletą jest zdecydowanie to, że zawsze potrafi wszystkich rozśmieszyć, a wadą że narzeka na nasze problemy miłosne. Ale hej! Poczekajmy aż jego to dopadnie.

-Luke, chłopcy już przyszli więc jakbyś mógł się pospieszyć... - usłyszałem głos Layli spod drzwi łazienki. Uśmiechnąłem się tylko i ostatni raz przeglądnąłem w lustrze, kiedy odświeżony wyszedłem do moich przyjaciół.

-Siema chłopaki. - powiedziałem i przytuliłem każdego na przywitanie.

-Cześć stary. Chciałem ci tylko powiedzieć, że porywamy twoją dziewczynę albo wprowadzamy się tutaj. Też chce żeby u mnie były takie zapachy. - powiedział Calum wchodząc do salonu. Od razu zajął miejsce na sofie i rozłożył się jakby był u siebie w domu. Ale to dobrze, chciałem żeby tak się tutaj czuli.

-Ani jedna opcja ani druga nie wchodzi w grę. - odpowiedziałem i razem z chłopakami i Laylą dołączyliśmy do niego.

-Jezu Calum, przecież u ciebie w domu pewnie też pachnie świętami tylko musisz do niego dojść. - powiedział Ashton sięgając po piernika leżącego na stolę na talerzu.

-Przepraszam?! - oburzył się Cal. - Chodziłem cały dzień po sklepach, żeby kupić wam prezenty.
Przez resztę czasu siedzieliśmy po prostu śmiejąc się i rozmawiając, jak zwykle. No oczywiście nie obyło się bez rewizji naszej lodówki, no ale co mogę poradzić? W domu ich widocznie nie karmią. Poza tym Michael narzekał, że wszystko mamy ładniejsze od niego, nawet choinkę co było niedorzeczne, bo była ona wyjątkowo krzywa. Później wymieniliśmy się prezentami i chłopcy wrócili do domu.

-Kocham was. - powiedziałem przytulając ich przed wyjściem. - Wesołych świąt.

-My też cię kochamy Luke. Ogólnie was. - odpowiedział Ashton przytulając mnie i Layle na pożegnanie, tak jak zrobiła to reszta.

Kiedy wyszli z mieszkania, upewniłem się że drzwi są zamknięte i usiadłem na kanapie w salonie włączając kanał mtv. Jakie było moje szczęście, kiedy zobaczyłem że leci najnowszy teledysk Eda Sheerana? Duże, bo Layla była wtedy taka szczęśliwa, że nie mogłem się nie cieszyć.

-Proszę zrób troszkę głośniej. - powiedziała podskakując w miejscu, a ja się zaśmiałem. - Lukey... dlaczego my nie możemy tak tańczyć? Patrz jakie to romantyczne. - zasmuciła się siadając na moich kolanach i objęła moją szyję.

-Wiesz... nie umiem tak tańczyć, ale jeżeli chcesz to możemy przy tej piosence uprawiać romantyczny seks. - uśmiechnąłem się do niej szeroko, a ona otworzyła szeroko oczy.

-Nie wierzę, że to po prostu powiedziałeś. - powiedziała i położyła głowę na moim ramieniu, tak że czułem jej ciepły oddech na mojej szyi.

-Wiesz, że żartowałem. - zaśmiałem się.

-Wiem, bo ty nie lubisz określenia ,,seks".

-To nie chciałabyś? - zapytałem ze śmiechem.

-Oh Boże zamknij się już. - odpowiedziała uderzając mnie lekko w ramie i wstała z moich kolan. Podniosłem na nią wzrok i zlustrowałem wzrokiem jej sylwetkę. Miała ubrane czarne leginsy i zauważyłem, że ma szczuplejsze nogi niż miała we wrześniu. Powinienem się tym zmartwić? Raczej nie... nie było to niezdrowe, a po prostu zaczęliśmy się inaczej odżywiać i mamy inny tryb życia. No dobra, Layla zaczęła się inaczej odżywiać, bo ja wstępuję do KFC codziennie po szkole przed pracą. Przepraszam, ale muszę coś jeść.

-Chcesz może kawy Luke? - zapytała włączając ekspres.

-Nie. - odpowiedziałem nie spuszczając z niej wzroku.

-Lepiej czujesz się niż wczoraj? Martwiłam się. - powiedziała ponownie do mnie podchodząc i przytuliła mnie.

-Tak... - westchnąłem ciężko. Wczoraj zdecydowanie nie był jeden z najlepszych dni mojego życia. Ból głowy nie dawał mi żyć, tabletki nie pomagały i jedyne co chciałem zrobić to zamknąć oczy i spać przez miesiąc. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł wtedy siedzieć sam w domu, z podłym humorem i czuć się jakbym miał umrzeć. Tak, miałem obok siebie Layle. Czułem się wtedy bezpieczniej, rozumiecie? Tak jakbym wiedział, że nic mi nie będzie. Zasnąłem wtedy z głową na jej kolanach, kiedy ona wciąż gładziła mnie po głowie. To było kojące...

Uwielbiałem to w nas. Kiedy ja źle się czułem, jak wczoraj, to Layla się mną opiekowała. Kiedy ona się źle czuła, ja byłem dla niej. Niestety były dni, kiedy miewała okropne bóle brzucha związane jak wiadomo z okresem. Okej, jestem chłopakiem ale muszę wiedzieć co robić w takich sytuacjach skoro mam się opiekować moją dziewczyną. Wtedy po prostu leżałem z nią pół dnia w pokoju i masowałem swoją dłonią bolące miejsce. Wiem, że to pomagało bo Layla mówiła mi to nie raz.

Kocham się o nią troszczyć. Kocham budzić się nocy, żeby zobaczyć czy na pewno jest okryta kołdrą i nie zmarznie. Kocham rano ją budzić do szkoły albo uwielbiam kiedy ona budzi mnie. Opiekujemy się sobą nawzajem i dlatego tak dobrze to działa.

-Jak było ostatnio na meczu z chłopakami? - zapytała splatając nasze palce razem. Uśmiechnąłem się na wspomnienie o tym dniu i zacząłem jej opowiadać, a ona słuchała z zaciekawieniem.

Jak już wspomniałem, potrzebowałem dni kiedy byłem odizolowany od kobiet. Na całe szczęście Layla to rozumiała i ona też potrzebowała trochę przestrzeni. Kiedy ja spędzałem czas z chłopakami to ona wychodziła z Chloe i Rosalią lub czytała książki ze swojej małej biblioteki którą jej zrobiłem i czekała aż wrócę do domu. Zazwyczaj zastawałem ją śpiącą na jej ulubionym fotelu tuż obok regału z książkami.

Wiadomo, że w każdym związku pojawiają się sprzeczki i w naszym również. To jest jak najbardziej normalne. Czasem ciśnienie jest zbyt wysokie i po prostu musimy dać upust swoim emocją. Czasem nie odzywamy się do siebie przez jakiś czas, ale to kwestia kilku godzin jak któreś z nas przyjdzie do siebie i po prostu wpadamy sobie ramiona.
Po prostu się kochamy.

-Luke... chciałabym ci coś dać. - powiedziała niepewnie, jednak po chwili w podskokach ruszyła do naszej sypialni. Po chwili wróciła z plikiem spiętych kartek. - Pytałeś mnie kiedyś czy coś piszę... jeżeli chcesz to-

-Oczywiście. - uśmiechnąłem się do niej i sięgnąłem po rzecz trzymaną w jej dłoniach. Po chwili znów przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem. Layla położyła głowę na mojej klatce piersiowej i przymknęła oczy. Jestem niemal pewny że zaraz zaśnie, jednak dobrze że jest już w piżamie.

-Więc tak... Matt i Karen przyjeżdżają jutro w południe, a twoja rodzina wieczorem. - powiedziała ziewając.

-Okej. - odpowiedziałem cicho i pocałowałem ją w czoło. - Powinnaś odpocząć. Nawet nie chce wiedzieć do której wczoraj się uczyłaś, kiedy ja zasnąłem.

-Nie pytaj...

Z Mattem i Karen mamy cały czas stały kontakt. Odwiedzamy się regularnie, czyli bardzo często. Oni są naszymi najlepszymi przyjaciółmi, dzięki którym tak naprawdę wszystko teraz tak wygląda. Gdyby nie oni, nie miałbym gdzie mieszkać, nie znałbym chłopaków i nie byłbym teraz z miłością mojego życia. Pod koniec października okazało się, że spodziewają się dziecka i od razu zapowiedzieli, że ja i Layla będziemy rodzicami chrzestnymi. No cóż... super!

Z moją rodziną też utrzymuję kontakt. Odwiedzają nas czasem w weekendy. Najczęściej rodzice Jamesa, babcia z dziadkiem rzadziej. Jednak cieszę się za każdym razem kiedy ich widzę. Rodzina jest bardzo ważna i nie wyobrażam sobie tego, gdybym był sam.

Co do rodziców... nie utrzymujemy kontaktu i nigdy nie będziemy. Ale wiecie co? Nie potrzebuje ich. Może to okropne, że tak myślę ale tak jest. Lepszej rodziny niż mamy nie mógłbym sobie wyobrazić. Są to oczywiście wszystkie osoby wymienione powyżej.

Popatrzałem na Layla i uśmiechnąłem się stwierdzając, że się nie myliłem. Zaśnięcie zajęło jej dosłownie dziesięć minut. Ale wierzcie mi, rekord to to nie jest. Wyłączyłem pilotem telewizor i powoli wziąłem Laylę na ręce i skierowałem się z nią do sypialni. Ułożyłem ją na pościeli, która pachniała kokosem - zapachem który tak bardzo kochałem- i szczelnie okryłem kołdrą. Poszedłem do łazienki przebrać się w wygodniejsze ubrania, pogasiłem wszędzie światła i wróciłem tylko do salonu po dzieło które napisała Layla. Pisała je przez kilka miesięcy, od początku wakacji, a ja jestem strasznie ciekawy co ona ciekawego napisała. Może to jakieś opowiadanie? Praca psychologiczna? Nie mam pojęcia.

Wdrapałem się na łóżko i zapaliłem małą lampkę. Okryłem się do połowy kołdrą i spojrzałem na Layle. Uśmiechnąłem się do siebie widząc jak moja dziewczyna przytula do siebie misia, którego dostała ode mnie.

Chwila... czy ja powiedziałem moja dziewczyna? I mówiłem tak cały czas? O mój boże, Layla by mi tego nie wybaczyła. Muszę to sprostować... moja narzeczona.

Tak wiem, co możecie pomyśleć ale ja ją naprawdę kocham! Co z tego, że mamy po osiemnaście lat. Ja już wiem, że to jest kobieta mojego życia.

Oświadczyłem jej się w kawiarni w której pracuję. Eric pomógł mi przygotować wszystko, żeby było jak najromantyczniej, Michael pomógł z wyborem pierścionka a Ashton po prostu mi podpowiedział, czy to na pewno dobry pomysł.

Na początku Layla była zszokowana, ale ze łzami w oczach powiedziała ,,tak". Rozumiecie? Powiedziała ,,tak"! A ja już nie mogę doczekać się dnia, kiedy zostanie moją żoną.
Później dużo o tym rozmawialiśmy i stwierdziliśmy, że ślub weźmiemy za około cztery, pięć lat. I to jest po prostu wspaniałe.

Z uśmiechem otworzyłem pierwszą stronę i wczytałem się w moją lekturę.
W tamtym momencie, jeżeli ktoś by widział emocje na mojej twarzy nie wiedziałby o co chodzi.
Czytałem prace Layli do czwartej nad ranem. Podczas czytania tego płakałem, śmiałem się, przytulałem Layle do siebie i szeptałem jej że ją kocham chociaż ona spała i nie miała nawet o tym pojęcia.

Byłem po prostu zszokowany.

-Tak bardzo Cię kocham słońce. - powiedziałem przytulając ją do swojego boku, a po moich policzkach spłynęły łzy. To były łzy wzruszenia i szczęścia.

Historia opowiadała o dwóch nastolatkach.

Chłopaku i dziewczynie, którzy byli samotni i skrzywdzeni, a jedyne czego potrzebowali to miłość.

Byli zmuszeni to przebywania w swoim towarzystwie, co nie wydawało im się dobre, jednak później wszystko się zmieniło.

Historia o miłości, która przezwycięży wszystko.

Historia o miłości, która jest silniejsza niż wszystko.

To była nasza historia.

Koniec.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mamy więc epilog…
Nie wecie nawet, jakie emocje mną targają. Chciałam podziękować wszystkim osobą, które czytały historię Layli i Luke’a, wszystkim osobą które komentowały. Dziękuję za te wspaniałe słowa i zainteresowanie. Naprawdę, znaczy to dla mnie wszystko.
To opowiadanie traktuje jak moje dziecko i bardzo, bardzo je kocham, więc się nie dziwcie hahaha :D
Na koniec chciałam podziękować Klaudii. Dziękuję Ci z całego serca, za to że mnie namówiłaś i pomagałaś, za to że sprawiłaś, że uwierzyłam trochę w siebie :”) Bardzo Ci dziękuję.
Ostatnia sprawa… Chciałabym prosić KAŻDEGO, kto kiedykolwiek czytał to opowiadanie o skomentowanie epilogu choćby jednym słowem. Jestem ciekawa ile osób czytało to ff, więc bardzo, bardzo proszę.

Więc Layla i Luke mówią żegnajcie, a ja mówię do zobaczenia. Może kiedyś się jeszcze spotkamy.  :”)

12/24/2014

Rozdział 28

Ostatnie dni mijały bardzo intensywnie, a najgorsze jest to że zbyt szybko. Do południa Layla i Luke spędzali czas w mieszkaniu Luke'a, porządkując wszystko i dopinając na ostatni guzik. Po południami wracali do domku nad jeziorem i tam spędzali czas. Zazwyczaj na przytulaniu się, wygłupianiu i po prostu cieszeniu się swoim towarzystwem. Zostały trzy dni do wyjazdu Layli. Powiedzieć, że rozrywało im to serce to zdecydowanie za mało.

Luke cały czas się uśmiechał, co zdawało się pomagać. Robił wszystko, żeby Layla nie myślała o wyjeździe, żeby nie była smutna. Wiedział, że to kwestia tylko kilku pierwszych dni września, ale tutaj w tym miejscu przeżył mnóstwo niesamowitych chwil. Przyjechał tutaj na początku lipca zupełnie załamany, z myślą że jest już stracony. Tym czasem poznał dziewczynę swojego życia i chociaż że miał dopiero osiemnaście lat, to wiedział że to z nią chce spędzić resztę życia.
Dlatego, kiedy w nocy trzymał ją zasypiającą w jego ramionach wsłuchującą się w bicie jego serca, w jego oczach wzbierały się łzy. To było silniejsze od niego. Myśl, że to wszystko tutaj się zaczęło, najpierw od kłótni i nienawiści do niej, przez ukradkowe spojrzenia, przypadkowe uciekanie myślami do jej osoby, chęć przytulenia a potem całowania jej ust, spędzania czasu i obserwowanie jej uśmiechu z myślą, że to właśnie jego osoba go wywołała sprawiała ból.

-Ziemia do Luke'a! - krzyknęła Layla wymachując dłonią przed jego twarzą. - Wszystko w porządku?

-Tak. - westchnął tylko i uśmiechnął się lekko. - Zamyśliłem się tylko.

-Można wiedzieć o czym? - zapytała siadając na jego kolanach i obejmując jego szyje.

-Nie, raczej nie. - zaśmiał się. - Dobra, chodźmy się kąpać, bo słońce zajdzie i będzie zimno. - powiedział wstając ostrożnie ze swojego miejsca.

-Ale ja nie chce się kąpać! - krzyknęła Layla kiedy Luke pociągnął ją za dłoń i wyszli z domu. - To, że ty jesteś tylko w kąpielówkach i krótkich spodenkach nie znaczy, że ja jestem przystosowana do kąpieli.

-To czemu nie ubrałaś stroju kąpielowego? - zapytał z niezrozumieniem, patrząc na jej strój kiedy znaleźli się przed samym pomostem. Była ubrana w krótkie dżinsowe spodenki i białą bluzkę na ramiączkach.

-Nie wiem, nie pozwoliłeś mi go ubrać bo siłą wyciągnąłeś mnie z domu. - odpowiedziała krzyżując ręce na piersi.

-To żaden problem.

-To mogę iść się przebrać? - zapytała z uśmiechem. Luke tylko popatrzył w zamyśleniu i podszedł do niej.

-Nie. - powiedział biorąc ją na ręce, a Layla tylko rozszerzyła oczy.

-Nie! Nawet się nie waż! - zaczęła krzyczeć, kiedy Luke zaczął biec z nią przez pomost. - Luke przysięgam, że tego pożałujesz!

-Nie ważne. - zaśmiał się i po chwili usłyszał pisk dziewczyny, kiedy nogami odbił się od samego brzegu pomostu i wskoczył z nią do wody.

-O mój Boże ona jest zimna! - krzyknęła Layla kiedy się wynurzyła. - I Jezu, jak tu głęboko! - pisnęła i od razu wdrapała się na Luke'a mocno oplatając rękoma jego szyje i nogami w pasie.

-Spokoooojnie, ze mną nie zatoniesz. - powiedział próbując się wyswobodzić trochę z jej uścisku, bo zdecydowanie nie mógł oddychać. - Layla dusisz mnie.

-Przepraszam, ale za bardzo się boję żeby cię puścić.

-Nie ma czego. Chociaż spuść nogi w dół. - powiedział, a dziewczyna uczyniła to. Luke podłożył rękę pod jej kolana i wziął ją na ręce. - Rozluźnij się.

Dziewczyna uczyniła to, a blondyn obserwował tylko, jak pięknie teraz wyglądała w świetle blasków promieni słońca.

-Połóż się na wodzie. Ja cię cały czas będę trzymał. - pokierował ją dalej, a Layla ze strachem położyła się na plecach.

-Nie powinnam się bać prawda? Przecież nie pozwoliłbyś mi utonąć.

-Oczywiście, że nie. - powiedział i po chwili Layla rozluźniła się na wodzie, jednak Luke cały czas trzymał dłonie pod jej plecami.

-Luke, czuje jak się unoszę na wodzie! - powiedziała z entuzjazmem, a blondyn tylko się zaśmiał.

-Bo się unosisz. Podoba ci się?

-Bardzo, ale już nie chcę tego robić. Czuję jak moje ubrania przykleiły mi się do ciała.

-Zaraz coś zaradzimy. - powiedział, a dziewczyna z pomocą Luke'a poczuła piasek pod nogami jednak wciąż musiała stać na palcach. Po chwili poczuła jak chłopak łapie za końce jej koszulki i przeciąga ją przez jej głowę.

-Luke, ja nie mam stroju kąpielowego pod spodem. - powiedziała odpychając jego dłonie.

-Co to za różnica? - zaśmiał się i przyciągnął ją do siebie.

-Taka, że to jest zwykły biustonosz. - upierała się, jednak chłopak już rzucił jej mokrą bluzkę na pomost.

-Ja kocham twoje piersi. - powiedział poważnie, a Layla uderzyła się tylko w czoło i otworzyła szeroko oczy.

-Nie mogłeś powiedzieć nic bardziej zawstydzającego. - powiedziała i ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi, kiedy on objął ją ramieniem.

-Oh... jak chcesz to zaraz mogę coś znaleźć jeszcze. - zaśmiał się ponownie biorąc ją na ręce.

-Zamknij się. - również się zaśmiała, kiedy Luke trzymając ją w ramionach zaczął kręcić się w kółko, wprawiając w ruch całą wodę na około.

-Nie znałaś mnie od tej strony co? - mruknął i złożył na jej ustach krótki pocałunek, a ona zaczęła bawić się jego włosami.

-Znałam, ale ostatnio zrobiłeś się jeszcze bardziej zboczony. - westchnęła z udawaną rezygnacją. - Ale już nie długo nie będę tego słuchała.

-Będziesz, kiedy będziemy się spotykali. - powiedział cicho, nie wiedząc tak naprawdę jakie inne argumenty mógł tutaj użyć.

-Aż dwie godziny dziennie. - zaśmiała się gorzko, a Luke tylko westchnął ciężko i wypuścił ją ze swoich ramion.

-Mam wrażenie jakbyś była na mnie zła. - powiedział marszcząc brwi. Przez chwilę między nimi panowała niezręczna cisza, pierwszy raz od bardzo długiego czasu.

-Myślisz, że damy sobie radę?

-Oczywiście, że tak! Kocham cię nad życie, będziemy tylko pięć minut drogi od siebie. Gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach, to byłoby to dla nas normalnością.

-Przepraszam... - powiedziała podpływając do niego. - Nie jestem na ciebie zła. Kocham cię i po prostu nie chcę żeby ta bajka się skończyła.

Luke położył dłonie na jej biodrach i opierając swoje czoło o jej, spojrzał jej w oczy.

-Nie myśl o tym. Po prostu zacznie się nowy etap w naszym życiu. Mamy jeszcze trzy dni. Wykorzystajmy je jak najlepiej. - powiedział i pocałował ją lekko w nos, na co ona uśmiechnęła się do niego.

-Masz rację. - zgodziła się z nim i złączyła ich usta w pocałunku. - Wykorzystajmy je jak najlepiej.

*
-Festyn na zakończenie wakacji i nie słyszę słowa ,,nie"! Wstawać dzieciaki! - krzyczał z entuzjazmem Matt stojąc w sypialni Luke'a.

-Jak ty tutaj w ogóle wszedłeś? - zapytał Luke przytulając do siebie Layle wciąż zaspanym głosem i z zamkniętymi oczyma. Dziewczyna również jeszcze nie kontaktowała, jako że było kilka minut przed dziesiątą rano i Matt tak po prostu sobie wszedł do ich domku z zamiarem obudzenia ich.

-Zostawiliście otwarte drzwi. Swoją drogą dobrze, że nikt nie mógłby wam się nigdy włamać bo to spokojna okolica. Jesteście nieuważni. - powiedział opierając się o framugę drzwi.

-Swoją drogą to dobrze, że nie odbywał się tutaj żaden poranny numerek, bo byś miał zrytą psychikę do końca życia. - odgryzł się Luke.

-Luke! - krzyknęła Layla i tylko mocniej nakryła twarz kołdrą. - O mój boże przestań to wciąż robić.

-Rumienisz się słonko? Awww. - zagruchał Luke i pocałował ją we włosy.

-Jesteście zbyt grzeczni, żeby coś takiego się mogło tutaj dziać rano. - wtrącił się Matt. - A teraz wstawać. Festyn zaczyna się o 18:00. Obecność obowiązkowa. Dodatkowo, przyjeżdża Ashton z przyjaciółmi. Myślę, że spędzicie z nimi czas, co? - zapytał, a Luke westchnął zrezygnowany. Nie miał najmniejszej ochoty na spędzanie czasu z chłopakami, bo zdecydowanie wolał posiedzieć z Laylą w domku i ostatni raz obejrzeć jakąś bajkę Disney'a.

-Okej, ale wyjdź już błagam. - powiedział i znów ukrył twarz w poduszce. Po chwili usłyszał trzask drzwi wejściowych i odetchnął z ulgą. Podniósł się na łokciu i ściągnął kołdrę z twarzy Layli.

-Nie przywitasz się skarbie? - zapytał z uśmiechem i odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy. Myśl, że jest to przedostatni wspólny poranek, a dziś ostatnia wspólna noc zabijała go, ale nie mógł dać tego po sobie poznać.

Layla uśmiechnęła się do niego delikatnie i przetarła piąstkami oczy. Luke stwierdził, że była to jedna z najsłodszych rzeczy na świecie i chciałby widzieć to co ranek.

-Dzień dobry. - odpowiedziała dotykając chłodną dłonią jego rozgrzanego policzka. Luke pochylił się nad nią i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.

-Dzień dobry słoneczko. Właśnie o to mi chodziło.

-Zrobiłbyś mi śniadanie do łóżka? - zapytała z uśmiechem, a on nie mógł jej nie odmówić.
Zszedł do kuchni i wyjrzał przez okno ukazujące od razu lśniące jezioro. Westchnął ciężko i wyciągnął dwie miski i płatki.

,,Niezbyt oryginalnie, ale ważne że od serca." - pomyślał, kiedy wracał z miskami do sypialni.

-Wiedziałam. - zaśmiała się Layla biorąc od chłopaka śniadanie.

-Wiem, jestem oryginalny. - powiedział dumnie.

-I za to cię kocham. - uśmiechnęła się, przelotnie całując jego usta, przy okazji rozlewając trochę mleka.

-Layla, będzie śmierdziało. Uważaj trochę. - zaśmiał się. - Energia cię rozpiera.

-Ostatnimi dniami bardzo. - powiedziała, a po chwili usłyszeli dźwięk zamykanych drzwi od samochodu i głośne śmiechy.

-Czy to... - zaczęła Layla, jednak Luke przerwał jej potrząsaniem głową.

-Nawet tego nie kończ. - powiedział przestraszony i szybko podszedł do okna. - O nie...

-Czemu jesteś smutny? Przecież oni są naprawdę spoko. - powiedziała Layla pakując łyżkę płatków do buzi.
-Tak wiem, ale chciałem spędzić z tobą czas sam. - odpowiedział smutno wracając na swoje miejsce, na co Layla uśmiechnęła się blado.

-Spędzimy. Może obejrzymy Toy Story? - zasugerowała i wiedziała, że już poprawiła humor chłopakowi.

-Okej! - uśmiechnął się szeroko i pobiegł po laptopa.

Layla uśmiechnęła się czule i skończyła jeść płatki.
Jakim cudem pokochała kogoś tak mocno w ciągu dwóch miesięcy?

*
-Calum podaj mi piwo. - jęknął Ashton opierając dłonie na brzegu prowizorycznej ławki z połowy drzewa.

-Masz, zaspokój się. - odpowiedział wręczając mu zimną butelkę z trunkiem.

-Dzięki, gorąco mi.

-To się rozbierz. Siedzisz przy ognisku, ale ogólnie jest dosyć chłodno. Dookoła wszyscy siedzą w bluzach. Chyba, że to przez te wszystkie gorące laski które się tu kręcą. - zaśmiał się Michael.

-Zamknij się. Jedyną gorącą laską tutaj jest Layla. - oznajmił Ash, biorąc łyka piwa.

-Hej, stary przystopuj. Dobrze, że aktualnie nie ma ich przy ognisku. - powiedział pospiesznie Michael rozglądając się dookoła, kiedy zobaczył jak Luke i Layla tańczą kawałek od nich.

-Mówię prawdę, ale czekaj... nigdy nie mógłbym odbić Luke'owi dziewczyny. Może nie jest moim przyjacielem, ale jest moim znajomym/kumplem. To nie byłoby fair.

-Z drugiej strony... on jest trochę dziwny. - powiedział Calum, jedząc swoją świeżo upieczoną kiełbasę.

-Taaa, może trochę. - przytaknął mu Michael.

-Cały czas się trzyma tej dziewczyny. Cokolwiek ona nie powie to jest dla niego najważniejsze. Laska nie może mieć nad tobą takiej łapy.

-W sumie to widziałem dzisiaj jak ona go pocieszała. Może coś się stało? - zastanawiał się Michael.

-Nie sądzę. Ona jest jego całym światem i w ogóle. Ciekawe czy jak byśmy mu zaproponowali pójście do klubu, to czy by poszedł.

-Zapewne nie. - zaśmiał się Michael.

-Przestańcie. - wtrącił się Ashton, przygryzając w zamyśleniu wargę. - Nie mówcie tak. Tak naprawdę go w ogóle nie znamy... Z tego co słyszałem to miał depresje, ale nikomu nie mówcie. - przestrzegł ich, a oni w skupieniu skinęli głowami. - Poznał Layle na początku wakacji i ona mu pomogła. Więc błagam was nie osądzajcie go, on jest naprawdę spoko gościem. A z resztą... widać jak się kochają. - uśmiechnął się patrząc na tańczącą parę.

-W sumie... masz rację. - Michael przyłączył się do niego. Przyjemnie patrzało im się na Luke'a i Layle, którzy cały czas przytuleni do siebie śmiali się i wyglądali na naprawdę szczęśliwych. - Nie potrzebnie ich oceniliśmy.

-Okej, jak się bawicie? - zapytał Matt siadając obok nich.

-Fajnie! Przez cały czas siedzieliśmy w domu, więc mamy jakąś rozgrywkę. - odpowiedział Calum.

-Mogliście wcześniej tutaj przyjechać. Byście spędzali czas z Lukiem i Laylą.

-Nie sądzę, żeby im się to spodobało. - przerwał Calum. - Widać, że wolą być sami.

-Nieprawda. Oni naprawdę lubią towarzystwo. Są bardzo koleżeńscy i nigdzie indziej nie spotkacie milszych i bardziej pomocnych ludzi.

-Ogólnie to czy oni się rozstają chociaż na chwilę? - wciąż dociekał Calum. Nie wiedział czemu, ale nie mógł się przekonać do Luke'a.

-Zazwyczaj tego nie robili, ale kiedy byliśmy nad morzem to nie mieli problemu z tym, żeby Luke spędził czas ze mną, a Layla z Karen. Czasem z Lukiem mieliśmy różne wypady sami i nie było z tym żadnego problemu. To, że oni są teraz nierozłączni to zrozumiałe. Layla jutro wyjeżdża, Luke wprowadza się do mieszkania...

-Okej, po prostu się zastanawialiśmy czy Luke jest takim pantoflarzem.

-Nie jest, nie martwcie się o to. To nie jest tak, że Layla rządziła w domu. - zaśmiał się Matt. - Ale lepiej nie mówmy o nich, bo jeszcze się obrażą. - dokończył, kiedy Luke i Layla przysiedli się do nich.


Impreza skończyła się około godziny temu, a Luke i Layla już leżeli w łóżku mocno przytuleni do siebie. Layla położyła głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchiwała się w bicie jego serca, kiedy Luke obejmował ją mocno i co chwilę składał pocałunki na jej czole.

-Kiedy zorientowałeś się, że się we mnie zakochałeś? - zapytała niepewnie Layla, kreśląc różne kształty na jego klatce piersiowej.

-To jest bardzo trudne pytanie. - westchnął z uśmiechem Luke. - Hmm... wydaje mi się, że zacząłem coś do ciebie czuć kiedy powiedziałaś mi po raz pierwszy, żebym się już nigdy więcej nie ciął będąc szczerym. Zakochałem się w tobie, kiedy się do mnie przytuliłaś pierwszy raz i te wszystkie tandetne motyle w brzuchu itp. eksplodowały. Eh... - westchnął ponownie z szerokim uśmiechem.

-To kochane. A ja zrozumiałam, że cię naprawdę kocham kiedy przyszedłeś mi powiedzieć raz dobranoc. Byłeś wtedy taki zawstydzony aww. - powiedziała i pocałowała go przeciągle w usta. 

- Nie mogę uwierzyć, że to się kończy.

-Ale zaczyna się coś innego.

-Nie wiem czy będę potrafiła zasnąć z myślą, że nie ma cię w pokoju obok. Że nie będę mogła się do ciebie przytulić kiedy będę miała koszmar, albo kiedy będzie burza...

-Layla, proszę nie dołuj się takimi myślami. Obiecuję ci, że damy radę. - powiedział chowając twarz w jej włosach. - A ja będę tęsknił za zapachem kokosu. - zaśmiał się całując jej szyje.

-Podoba ci się?

-Bardzo, bardzo, bardzo...

-Luke... Tak bardzo cię kocham. - powiedziała Layla kładąc się na boku, a Luke uczynił to samo. Położyła dłoń na jego policzku i intensywnie wpatrywała się w jego błękitne oczy.

-Ja ciebie kocham jeszcze bardziej. Zawdzięczam ci wszystko.

-Nie przesadzaj.

-Tak jest słońce. Moja księżniczka... - uśmiechnął się również gładząc jej policzek. - Wszystko będzie dobrze.

-Tak długo jak będziemy razem. - również się uśmiechnęła.

-Na zawsze.

*
-Luke błagam, ja naprawdę nie chce tam wracać. - ponownie uderzyła go w ramię, kiedy on ją do siebie mocno przytulał. Starał się jak najmocniej, żeby również się nie rozpłakać, ale jej łzy rozrywały mu serce na tysiące kawałeczków.

-Layla słoneczko proszę cię... jutro się zobaczymy, dobrze? Jest niedziela, przyjdę z samego rana.

-Ale ja chcę dzisiaj się położyć spać obok ciebie. Nienawidzę tego miejsca. - ponownie zaszlochała. - Dlaczego wszystko nie może być takie proste?

-Życie nie jest proste. Ale ja ci obiecuję, że jutro z samego rana przyjdę dobrze? - zapytał i kiwnął głową do Matta, który wyciągnął torbę Layli z bagażnika.

-Nie wiem czy ktoś cię wpuści z samego rana.

-Layla, spójrz na mnie. - powiedział łapiąc jej twarz w dłonie i spojrzał jej w oczy. - Wywołane zdjęcia masz w torbie tak? Postawisz je sobie koło łóżka, będziesz mogła je oglądać kiedy chcesz. Dostałaś telefon, masz mój numer na szybkim wybieraniu. Gdyby cokolwiek się działo, nieważne o jakiej godzinie od razu do mnie zadzwoń. Od razu dobrze? - zapytał, a ona delikatnie skinęła głową. - Masz misia, którego ode mnie dostałaś prawda? Nie musisz przytulać do siebie mojej bluzy. Śpij z tym misiem i przytulaj się do niego, tak jakbym to ja był na tym miejscu, dobrze?

-Tak. - powiedziała trzęsącym się głosem.

-Kocham cię najmocniej na świecie, wszystko będzie idealnie, zobaczysz. - powiedział całując ją w czoło.

-Layla... - zaczął Matt podchodząc do niej, więc Luke na chwilę wypuścił ją z objęć. - Masz mój i Karen numer telefonu. Dzwoń kiedy tylko chcesz. - uśmiechnął się i po chwili przytulił ją. -Trzymaj się i myślę, że nie długo się spotkamy. Karen już wspominała o jakimś obiedzie. Zobaczysz wszystko się ułoży. - ostatni raz się uśmiechnął i po chwili znowu Luke podszedł do dziewczyny.

-Musisz już iść, jest naprawdę późno i zimno. - powiedział przytulając ją bardzo mocno do siebie.

-Kocham cię Luke. Bardzo mocno. - uśmiechnęła się delikatnie przez łzy patrząc mu w oczy.

-Ja Ciebie też. - odpowiedział drżącym głosem i wiedział, że długo już nie wytrzyma. - Do jutra. - powiedział i pocałował ją czule. - Ktoś już na ciebie czeka.

Layla odwróciła się i zobaczyła Lucy, która uśmiechała się do niej szeroko. Layla doskonale wiedziała, że jest to sztuczny uśmiech ale nie chciała tego komentować. Ostatni raz przytuliła Luke'a, i nie mówiąc już ani słowa zniknęła za drzwiami budynku. Luke odetchnął głęboko i z nerwów przeczesał dłonią swoje włosy. Niemrawym krokiem wrócił do samochodu, a kiedy do niego wsiadł i zamknął drzwi, rozpłakał się. Tak po prostu wszystkie uczucia i emocje znalazły swoje ujście, bo blondyn nie mógł dusić ich w sobie.

-Będzie okej. - powiedział Matt przytulając go. - Przecież o tym wiesz.

-Wiem, ale myśl że ona tak płakała i będzie musiała spędzić tam jeszcze tyle czasu mnie zabija.

*
Pierwsze dwa tygodnie września mijały bardzo ciężko. Lekcje zaczynały się bardzo wcześnie rano, a trwały do późnego popołudnia. Layla i Luke rozmawiali przez telefon zawsze przed szkołą, spotykali się po szkole dosłownie na dwie godziny. Luke musiał urządzić do końca mieszkanie, w czym pomagał mu Matt jako że miał samochód. Layla miała mnóstwo nauki, więc praktycznie po spotkaniach z Lukiem siedziała do późna w nocy nad książkami. Widzieli się zdecydowanie za mało i oboje byli przytłoczeni i mieli chwile zwątpienia. Było to nie do pomyślenia, bo kochali się nad życie, jednak teraźniejszość strasznie różniła się od czasu wakacji.

-Layla, przepraszam cię bardzo mocno, ale dzisiaj nie będziemy mogli się spotkać. - powiedział Luke do telefonu, kiedy wracał do domu ze szkoły.

-Okej. - usłyszał tylko i westchnął ciężko. Wolał żeby na niego nawrzeszczała niż żeby mówiła takim obojętnym tonem.

-Wiesz, że kocham cię najmocniej na świecie słonko?

-Wiem. Po prostu chciałabym się do ciebie przytulić. - powiedziała, a on doskonale wiedział że zaczyna płakać. Wiedział także, że coś w domu dziecka się dzieje, dlatego Layla jest taka załamana. Ale niedługo miało się to skończyć.

-Słonko, obiecuję że jutro będę cię tak długo przytulał, że będziesz się chciała ode mnie uwolnić. - zaśmiał się.

-Tylko przez dwie godziny, ale i tak się nie mogę doczekać. – powiedziała, a Luke uśmiechnął się na myśl, że tak bardzo się myliła.

-Muszę już kończyć. Pamiętaj, kocham cię.

-Ja ciebie też. Do jutra. – usłyszał, a po chwili dziewczyna rozłączyła się.

-Stary co tak długo? - zapytał Calum podając mu rękę na przywitanie.

-Sorry, ale siedziałem w kozie. - odpowiedział Luke przewracając oczami.

-Za co? - zapytał zdziwiony, biorąc jeden z kartonów na ręce.

-Nie pytaj nawet. Od kiedy za używanie telefonu od razu wsadzają do kozy?

-Nie mam pojęcia. - odpowiedział Cal wchodząc do mieszkania. - Te kartony są ciężkie jak cholera.

-Książki trochę ważą. Chcesz coś do picia?

-Jak masz zimną pepsi to okej. I tak zaraz muszę lecieć. Mam siostrę odebrać z lotniska. Wraca z jakiejś wycieczki.

-Okej, jasne. Dzięki że przywiozłeś mi te kartony. Matt był w pracy na pierwszą zmianę dziś i nie mógł odebrać.- powiedział Luke, nalewając napój do szklanki i podał ją chłopakowi.

-Żaden problem. Już wszystko masz gotowe?

-Prawie. Musze jeszcze uzupełnić tą małą biblioteczkę książkami i parę innych drobiazgów. Dzisiaj skończę.

-Jezu, Layla oszaleje ze szczęścia. - zaśmiał się Calum, a Luke uśmiechnął się. - Gorzej jak się nie zgodzi.

-Zrobię wszystko, żeby się zgodziła.

-Na pewno tak będzie.

*
-Panie Hemmings, czy mógłby pan łaskawie skupić się na tym co mówię? - usłyszał głos nauczycielki i westchnął cicho. Chemia była jego najgorszym przedmiotem i nie przywiązywał żadnej wagi to słuchania tego, co ona mówi. Skinął lekko głową i spojrzał na zegarek za nią.
20 sekund.

-To dobrze, bo inaczej będę musiała...- zaczęła, ale nie zanim dokończyła rozległ się dzwonek. Luke uśmiechnął się przepraszająco i biegiem ruszył z miejsca, wybiegając ze szkoły. Około pięciu minut zajęło mu dobiegnięcie do mieszkania. Wpadł do środka jak huragan i pobiegł po bukiet kwiatów, który kupił dziś przed szkołą. Wyciągnął kwiaty z wazonu i rozglądnął się po mieszkaniu, sprawdzając czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Uśmiechnął się z zadowoleniem i wybiegł z mieszkania. Myślał, że dosłownie zgubił płuco, kiedy dobiegł do domu dziecka. Oparł dłonie na kolanach i pochylając się, starał się unormować oddech. Spojrzał na zegarek w telefonie i stwierdził, że Layla powinna wrócić ze szkoły za jakąś chwilę. Uśmiechnął się do siebie, jednak kiedy ją zobaczył jego ciałem zawładnął strach.

-Luke! - krzyknęła i podbiegła do niego, rzucając się w jego ramiona. - Tęskniłam tak bardzo.

-Ja też. - odpowiedział chowając twarz w jej włosach. - Bardzo mocno. - uśmiechnął się i odsunął tak, żeby mógł spojrzeć na jej twarz. -Wszystkiego najlepszego słońce.

-Jejku dziękuję Luke. Pamiętałeś. - uśmiechnęła się szeroko przyjmując od niego kwiaty. Położyła dłoń na jego szyi i pocałowała go z utęsknieniem w usta.

-Ale to nie wszystko. - powiedział odsuwając się od niej delikatnie. - Mam jeszcze jedną niespodziankę.

-Jaką? - zapytała zdziwiona, z ciekawym uśmiechem na ustach.

-Masz osiemnaście lat... - zaczął, a ona zachęciła go skinieniem głowy. - I od dzisiaj mieszkasz ze mną. - powiedział, a Layli zniknął uśmiech z twarzy.

-C-Co? - zapytała zszokowana.

-J-jeżeli chcesz to możesz mieszkać ze mną. M-masz osiemnaście lat, więc nie musisz być w domu dziecka jeżeli-

-O mój boże Luke! - krzyknęła ze łzami w oczach rzucając mu się na szyje, a nogami oplotła go w pasie. Luke uśmiechnął się tylko i przytulił ją, uznając to za ,,tak". - Kocham cię najmocniej na świecie! Naprawdę zabierzesz mnie z tego piekła?

-Oczywiście. Nie mogłem już znieść tego jak bardzo nienawidziłaś tego miejsca i że nie byliśmy razem. - powiedział wciąż ją przytulając. - A z resztą... planowałem to od kilku tygodni. Matt i Karen mi pomogli, dowiadywali się o wszystkie dokumenty i takie tam. Dlatego chciałem żebyś miała swój wkład w urządzanie mieszkania... to było twoje marzenie.

-Luke... naprawdę będziesz chciał ze mną mieszkać? Tak... na długo? - zapytała patrząc prosto w jego oczy, które tak bardzo kochała.

-Tak... na zawsze. - zaśmiał się i pocałował ją w usta.

-Chociaż, że czasem mogę być upierdliwa i w złym humorze? I nie mam przerwy między udami?

-Tak. - Luke z uśmiechem przewrócił oczami i ponownie ją pocałował. - O niczym innym nie marzę.

-Ja też. Kocham cię najmocniej na świecie.

-A ja cię kocham najmocniej we wszechświecie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mamy więc ostatni rozdział. Epilog pojawi się niedziele.
Chciałam Wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt, wspaniałego czasu z rodziną, mnóstwo prezentów i wszystkiego czego zapragniecie : ) 

Chciałabym Was prosić również o opinię, byłam nieco zawiedziona że nikt nie skomnetował ostatniego rozdział. Jako że jest to ostatni rozdział, to chciałabym po prostu wiedzieć, co sądzicie o historii Luke'a i Layli. 
Jeszcze raz wesołych świąt i do zobaczenia w niedziele po raz ostatni :)