11/26/2014

Rozdział 20

Dzisiejsze popołudnie Luke i Layla spędzali oddzielnie. Po porannym masażu Luke'a, który był konieczny, ze względu na niewygodną pozycję w jakiej spał na tarasie i bardzo późnym śniadaniu spotkali się z Matem i Karen. Zdecydowali, ze urządzą sobie babski i męski dzień.

-Jak Layli się tutaj podoba ? - zapytał Matt biorąc łyka swojego piwa. Razem z Lukiem siedzieli w jednym z barów na plaży, kiedy Layla i Karen urządziły sobie dzień w spa.

-Jest zachwycona. - odpowiedział z szerokim uśmiechem blondyn. - Nawet nie wiem, ile razy mi dziękowała. A ja przecież nic takiego nie zrobiłem...

-Cały czas spędzała w domu dziecka. Patrz, ile jej dałeś.

-A ile ona dała mnie? - zapytał z powagą, podnosząc wzrok na Matta. - Gdyby nie Layla...- westchnął ciężko - Zapewne by mnie już tutaj nie było. Nigdy się jej nie odpłacę. Uratowała mi życie.

Matt tylko siedział cicho słuchając tego, co mówi Luke. Faktycznie, kiedy wrócił wspomnieniami do dnia, kiedy pierwszy raz zobaczył blondyna, mógłby pomyśleć, że chłopakowi ktoś zrobił pranie mózgu. Teraz gołym okiem było widać, jak bardzo szczęśliwy był. I zakochany... Według Karen i Matta byli parą na całe życie, chociaż mieli zaledwie po osiemnaście lat. Jednak oboje byli po wielu przejściach i byli dla siebie wzajemnym wsparciem. Luke nie wyobraża sobie życia bez Layli i para doskonale to zauważyła, nawet jeśli chłopak nie przyznałby się do tego. Z kolei Layla, była zakochana na zabój i jeżeli przechodziła przez tyle pomagając mu wyjść z tej ciemnej strony byli pewni, że nie mogłaby go zostawić.

-Wiem, że to może nieodpowiednie pytanie... - zaczął niepewnie Matt. - Ale co zamierzacie zrobić po wakacjach ? Mamy już sierpień...

-Nie mam bladego pojęcia... - blondyn podrapał się po karku. - Boje się tego jak cholera. Będziemy musieli wrócić do normalności.

-A co z waszym związkiem? - zapytał, a chłopak zamarł. Związkiem. Jeszcze nigdy ani oni, ani nikt inny nie nazwał ich relacji związkiem. W sumie sami zainteresowani też o tym nie rozmawiali. I chyba najwyższy czas to zmienić. Pomyślał blondyn.

-Na pewno to się nie zakończy. Nie ma nawet takiej opcji. Będę do niej codziennie przyjeżdżał po szkole to na pewno.

-Nie możesz zaniedbać nauki.

-Wiem nie zaniedbam, ale będziemy się spotykali. Tak naprawdę mam teraz inny, większy problem...

-Mieszkanie. - powiedział krótko mężczyzna.

-Tak. Musze coś wykombinować przed końcem wakacji. - odpowiedział zmartwiony nieco blondyn, popijając swoją cole z lodem.

-Wiedziałem o twoim problemie, dlatego zadzwoniłem w parę miejsc...- zaczął Matt, a Luke zdziwiony na niego spojrzał. - Syn mojego kumpla, tylko dwa lata starszy od ciebie ma do wynajęcia mieszkanie, bo znalazł sobie nowe.

-Naprawdę? - blondyn od razu się ożywił.

-Tak. Jest w centrum Sydney, ty teraz mieszkałeś na obrzeżach, prawda? – zapytał, a chłopak skinął głową. - Będziesz miał bliżej do Layli. Podpytałem i w centrum jest właśnie dom dziecka, możliwe że to właśnie dom twojej ukochanej. - uśmiechnął się.

-Jezu, nawet nie wiem jak mam ci dziękować. - uśmiechnął się szeroko chłopak. Był tak szczęśliwy, że od razu chciał pobiec do Layli i o wszystkim jej powiedzieć.

-Tak, tylko została ostatnia kwestia. - zerknął na niego Matt, a Luke już wiedział o co chodzi i tu pojawiły się jego wątpliwości.

-Tak właściwie to mam problem...

-Może będę mógł ci jakoś pomóc. - powiedział, a Luke zastanawiał się czy powinien poruszać ten temat. Nie chciał martwić tym Layli, dlatego pomyślał, że Matt byłby dobrą osobą.

-Mam... Mam pewną sumę pieniędzy. Sporą, sumę pieniędzy. To odszkodowanie za wypadek, który miałem razem z wujkiem i kuzynem. - westchnął drapiąc się nerwowo po karku. - To starczyło by na wyżycie kilkunastu miesięcy z opłaceniem czynszu i wszystkim innym, na umeblowanie mieszkania...

-To jaki masz problem Luke? Powinieneś się cieszyć!

-Tak, ale ja nie chciałem tknąć tych pieniędzy. To tak jakbym korzystał z tego, że James zginął.

-Nie możesz myśleć w ten sposób. Wiem, że zapewne masz wyrzuty sumienia czy coś, ale dostałeś to odszkodowanie przez to, że ty ucierpiałeś w tym wypadku nie za to, że on zginął i chcieli ci to wynagrodzić. - powiedział pokrzepiająco mężczyzna.

-W sumie racje... To chyba jestem zdecydowany. Znaczy... nie mam innego wyjścia. - uśmiechnął się.

-Jak wrócimy to jednego dnia będziemy mogli pojechać moim autem obejrzeć mieszkanie. Tak, żebyś po wakacjach mógł tam zamieszkać. Będziesz spał na materacu najwyżej, a sobie później wszystko na spokojnie umeblujesz. Możesz liczyć na mnie i Karen. A propos... ona na pewno pomoże ci urządzić mieszkanie, jest w tym mistrzynią, serio.

-Nawet nie wiem jak mam wam wszystkim dziękować... -powiedział blondyn chowając twarz w dłoniach. - Tobie, Karen, Layli...

-Oj już przestań dziękować. Teraz możesz zacząć wszystko od nowa. Zacząć żyć, tak jak byś chciał. Bez psychologów, żyletki, zmartwień. Tylko nie spieprz tego.

*

Layla kolejny raz wyrwała się z objęć Luke'a i zaczęła uciekać przed nim, bosymi stopami uderzając o mokry piasek na brzegu. Ten z uśmiechem westchnął ciężko i ponownie zaczął ją gonić. Czerwone słońce chowało się za linią horyzontu, którą w tym wypadku wyznaczał rozprzestrzeniający się wzdłuż ocean. Na tej części plaży nie było zbyt wielu ludzi. Można było zauważyć starsze pary, może rodzinę z dzieckiem. Nie było tu młodych ludzi, zapewne bawili się teraz w klubach, ale Layla i Luke woleli tak spędzić czas. Blondyn zaśmiał się głośno, kiedy dziewczyna kolejny raz starała się zrobić koło żeby go ominąć, ale wpadła prosto w ramiona chłopaka.

-Skarbie, zmęczyłem się naprawdę, więc przestań mi już uciekać. - powiedział ciężko dysząc, trzymając ją mocno w ramionach.

-Nie wiem czy mogę to zrobić.
-Dlaczego?

-No bo nie wiem. - zaczęła się z nim przedrzeźniać, wciąż próbując się wyrwać. Chłopak z czułością się uśmiechał, widząc jak brunetkę wręcz rozpiera energia.

-Jestem pewny, że twoją nadmierną energie możemy wykorzystać w inny sposób. - uśmiechnął się chytrze.

-Możesz pomarzyć Lukey.

-Nie wątpię. - powiedział i przewrócił ich ciała na piasek. Leżeli teraz dokładnie obok siebie, a Luke objął dziewczynę mocno przyciągając do siebie. Layla położyła głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchiwała się w bicie jego serca, patrząc na zaróżowiałe niebo.

-Jak było w spa? -zapytał odgarniając włosy z jej twarzy i pocałował ją w skroń, na co ona cicho westchnęła.

-Było wspaniale. Ile pieniędzy musiałeś na to wszystko wydać? Nigdy ci się nie odwdzięczę.

-To nie jest w ogóle ważne, a tak poza tym to ja - położył naciska na ostatnie słowo. - powinienem ci się odwdzięczyć.

-Niby za co? - zadała pytanie, palcami kreśląc kółka na jego klatce piersiowej.

-Hmmm... pomyślmy. Nie wiem, może za uratowanie mi życia? - spytał ironicznie, a dziewczyna podniosła głowę, żeby na niego spojrzeć.

-Nawet nie mów tak. Nie dopuszczam myśli, że mogłoby ci się coś stać. Najlepiej zmieńmy temat. - powiedziała lekko zdenerwowana. Luke delikatnie się uśmiechając musnął jej usta.

-Masz rację. - zakończył, a Layli kamień spadł z serca. Nienawidziła słuchać ani myśleć o tym, że blondyna mogłoby tu nie być. Niestety często się na tym przyłapywała. Szczególnie, kiedy widziała go bardzo szczęśliwego, uśmiechniętego. Wtedy pierwsze co przychodziło jej do głowy, to co by zrobiła bez niego. Co by zrobiła gdyby coś mu się stało? Gdyby zobaczyła u niego w ręku żyletkę? Odruchowo spojrzała na jego nadgarstki, których nie ozdabiały żadne bransoletki. Sięgnęła do jego dłoni, żeby po chwili delikatnie przejeżdżać palcami bo bliznach. Zachowanie dziewczyny nie umknęło uwadze Luke'a, jednak chłopak nie skomentował tego.

-Mam dobre wieści. -powiedział, żeby rozładować małe napięcie, które się między nimi utworzyło. Widząc, że dziewczyna nie zaprzestaje swojej czynności westchnął i kontynuował to, co zaczął. - Najprawdopodobniej będę miał gdzie mieszkać. - na jego twarz wpełzł szeroki uśmiech, a dziewczyna od razu podniosła się na łokciu, czekając aż powie coś więcej. - Matt załatwił mi mieszkanie do wynajęcia. - Layla słysząc to rzuciła się na chłopaka, leżąc teraz na nim i wtulając się mocno w niego.

-Tak bardzo się cieszę Luke! - krzyknęła prosto do jego ucha, na co chłopak się lekko skrzywił, ale objął mocno dziewczynę.

-Ja też. Mieszkanie jest w samym centrum, podobno nie daleko jest dom dziecka. - brunetka na hasło ,,dom dziecka" od razu podniosła się na łokciach, na jego torsie. Luke uśmiechnął się lekko i odgarnął kosmyki włosów z jej twarzy.

-Jeżeli to w centrum, to mój... - powiedziała wyraźnie smutna. Blondyn nie widząc uśmiechu dziewczyny, od razu zdał sobie sprawę, o co chodzi. Po pierwsze : rozstanie. Nie będą dłużej razem mieszkać, będą widywali się tyle, co znajdą czas. Niby inni nastolatkowie tylko tak robią, ale oni nie są inni. Ich relacja opiera się na całkiem innych zasadach. Będą musieli przyzwyczaić się do tego, że nie będą już ze sobą żyli. Po drugie: chłopak będzie miał własny dom, a Layla... wciąż będzie w znienawidzonym domu dziecka.

-Layla... - zaczął wciąż gładząc jej policzek. - Będziemy się widywali codziennie, przysięgam. Będziemy spędzali razem mnóstwo czasu. Zrobię wszystko, żeby było idealnie.
Layla słysząc to tylko blado się uśmiechnęła. Zastanawiała się czy teraz, jeżeli chłopak już zaczął normalnie żyć, to czy nie znajdzie sobie jakiejś innej, lepszej dziewczyny choćby w szkole. Nie z domu dziecka.

Podnieśli się do pozycji siedzącej, tak że Luke usiadł za nią mocno ją obejmując, a ona położyła głowę na jego ramieniu wciąż na niego patrząc. Pocałował ją w czoło i uśmiechnął się czule.

-Mogę cię zapewnić, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku. W końcu... jesteś moją dziewczyną, więc muszę o ciebie dbać. I będę to robił. - Moją dziewczyną. Layla patrzała na niego z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Powiedział to. Za to on czekał na jakąkolwiek jej reakcje.

-Jesteś najlepszym chłopakiem na ziemi. - uśmiechnęła się szczerze i przejechała delikatnie nosem wzdłuż jego szyi.

-Nie jestem. - zaśmiał się kręcąc głową. Odwrócił się bardziej w jej stronę, tak że ich twarze były na przeciwko siebie.

-Chyba wiem lepiej czy jesteś dla mnie najwspanialszym chłopakiem jekiego mogłabym sobie wymarzyć czy nie. - powiedziała stanowczo, jednak po chwili jej twarz znowu rozświetlił uśmiech. Podniosła swoje dłonie, żeby po chwili zacząć przeczesywać nimi włosy chłopaka, na co on westchnął zrezygnowany.

-Jesteś uroczy. - powiedziała z wymalowanym uśmiechem na ustach, który za nic nie chciał w towarzystwie blondyna zniknąć.

-Nie jestem. - uniósł się jednak brunetka wiedziała, że żartuje.

-Jesteś!

-Nie.

-Chcesz się kłócić Lukey?

-Tak. - powiedział przyciągając ją stanowczo do siebie, tak że ich nosy się stykały, a oczy z ogromną intensywnością wpatrywały w siebie.


-Kocham Cię Luke.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I co myślicie w związku ze słowami Layli? Jak zareaguje Luke? :D Hahahaha szczerze mówiąc, to chodziłam po ścianach przez ostatnie dni ,bo nie mogłam się doczekać aż go opublikuje :D

Mam nadzieję, że Wam się podobał moi kochani czytelnicy : ) 
Kocham Was, każdego z osobna <3






3 komentarze:

  1. Cudowny. Uwielbiam ich ♥ Już się nie mogę doczekać kolejnego ogjeowpejg
    do kolejnego ♥ qustysia

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG on ją nazwał swoją dziewczyną ❤ dgshdhdjssgs !! Jak uroczoo..a za to ona powiedziała że go kocha Jezuu ! ❤❤ ciekawe co Luke na to jestem batdzo ciekawa :)) czekam z niecierpliwością nn ❤ @myprettyKlaudia

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaa wreszcie !!!:3 wiecej takich momentow :* a co do cb to jestes wspaniala :)

    OdpowiedzUsuń