,,Kocham
Cię". Jedno zdanie. Dwa słowa.
Nie mógł z
głowy wyrzucić tych słów. Cały czas gdy zamyka oczy ma przed sobą obraz
dziewczyny uśmiechającej się do niego i mówiącej te słowa. W jej oczach widział
powagę, ale też lekką niepewność. Kiedy Luke usłyszał to wyznanie momentalnie
pobladł.
Nikt się nim nie przejmował.
Nikt go nie
kochał.
Nikt mu tego
nie mówił.
Był sam.
Teraz w
drugim tygodniu sierpnia, dziewczyna która uratowała mu życie będąc tu dla
niego i sprawiając, że zaczął dostrzegać jeszcze jakieś barwy w swoim szarym
życiu, wyznała mu miłość.
,,Kocham
Cię."
Słowa, które
nie są rzucane na wiatr.
Mają ogromną
wartość i znaczenie.
Wypowiadane
są tylko wtedy, kiedy naprawdę się to czuje.
Layla je
powiedziała. Tymi słowami wyznała chłopakowi, jak wiele dla niej znaczy.
Od tamtego
wieczoru minęły cztery dni. Wrócili do domku nad jeziorem ponownie wracając do
swojej normalności. Luke nie czuł się dobrze. Było mu głupio, miał wyrzuty
sumienia. Nic nie odpowiedział Layli. Nic. Jedynie się uśmiechnął i przytulił
mocno do siebie, jakby tym chciał dać jej znać, jak ważna dla niego jest.
Layla
doskonale wiedziała, że męczy to Luke'a. Za dobrze go znała. Nie chciała
ponownie go zapewniać, że nie musi się z niczym spieszyć, że nie musi jej tego
mówić. Stwierdziła, że nie będzie już wracała do tego tematu, że mu przejdzie.
-Luke masz
coś do prania? - zapytała wchodząc do jego pokoju. Siedział z gitarą na
kolanach brzdąkając jedną ze smutnych piosenek. Westchnęła cicho. Nie doczekała
się odpowiedzi, więc zaczęła zbierać wszystkie koszulki z łóżka i podłogi.
-Byłoby
okej, gdybyś mi odpowiedział. - zaśmiała się cicho.
-Przepraszam.
- powiedział z powagą. Layla gwałtownie się wyprostowała i założyła kosmyk
włosów za ucho.
-Przecież
tylko żartowałam. - zaśmiała się nerwowo. Usiadła obok niego i położyła mu dłoń
na ramieniu. - Wszystko w porządku ?
-Tak. Tak mi
się wydaję. - podniósł na nią swoje spojrzenie, a ona już wiedziała, że to jest
jeden z tych dni. Tych, w których Luke potrzebował samotności, spokoju, ciszy i
miłości. Była pewna, że ponownie zalały go wspomnienia z wypadku, że znowu ma
wyrzuty sumienia.
Brunetka
podniosła swoją dłoń, żeby przeczesać palcami włosy chłopaka, które dzisiaj nie
były perfekcyjnie wystylizowane. Sterczały w różne strony, a grzywka opadała mu
na czoło.
-Potrzebujesz
czegoś? - zapytała ponownie patrząc w jego smutne oczy. Uśmiechnął się blado.
-Nie, jest
okej.
-Dobrze, w
takim razie pójdę zrobić pranie, posprzątam trochę...
-Nie musisz
tego robić. - złapał ją za dłoń, która spoczywała na jego policzku.
-Ale chce, i
tak mi się nudzi. - uśmiechnęła się do niego, co on delikatnie odwzajemnił.
Ostatni raz przeczesała jego włosy i wstała z miejsca. - W razie czego, będę na
dole.
-Raczej nie
będziesz mi potrzebna. - powiedział, a Layla na chwile wstrzymała oddech.
*
Dochodziła
godzina 16, a Luke dalej nie wyszedł ze swojego pokoju. Layla zastanawiała się
czy nie powinna do niego iść, ale stwierdziła, że nie będzie mu przeszkadzać.
Wychodząc z pokoju mówiła mu, że w razie czego jest na dole, ale on widocznie
jej nie potrzebował. Nie wiedziała czy ma się martwić tymi słowami, czy po
prostu powiedział tak pod wpływem nastroju.
Przetarła ściereczką blat w kuchni i wstawiła
wodę na herbatę dla siebie i sąsiadów, którzy za chwilę mieli przyjść w
odwiedziny. Po chwili już usłyszała pukanie do drzwi.
-Dzień
dobry. - przywitała się otwierając drzwi.
-Cześć
Layla. Kurczę, jaka pogoda. - powiedział Matt wchodząc za Karen.
-Tak, nie
dość że leje to na dodatek zimno jakby był październik. - dodała Karen.
-Zrobiłam
już herbatę, chodźmy do salonu. - powiedziała brunetka idąc przed nimi. Zajęli
miejsca na sofie i fotelu, od razu do rąk biorąc gorące kubki.
-A gdzie
młody? - zapytał Matt rozglądając się po salonie.
-Na górze. -
odpowiedziała Layla spuszczając wzrok na kubek. Ponownie zalała ją fala smutku
na myśl, że jej chłopak siedzi teraz samotny w ciemnym pokoju, kolejny raz się
obwiniając o wszystko.
-A co mu
jest?
-Nie czuje
się najlepiej...
-Kurczę, a
chciałem z nim pogadać. - westchnął ciężko.
-W sumie, to
mogłabym go zawołać. - Layla zaczęła się podnosić, ale Karen skutecznie ją
zatrzymała.
- Nie, nie
trzeba. Chodzi o to mieszkanie. Ashton powiedział, że mu pasuje w każdym
terminie, więc Luke mógłby je obejrzeć kiedy chce.
-To mu
przekaże. - uśmiechnęła się.
-Ekstra by
było jakby wypaliło z tym mieszkaniem. W centrum miasta, blisko do ciebie. Same
plusy.
-Tak racja.
- odpowiedziała Layla. Była strasznie rozkojarzona. Teraz, kiedy rozmowa
przeniosła się na tematy Luke'a to jedyne czego chciała, to pójść do niego i
mocno go przytulić.
-Wszystko w
porządku Layla? - zapytała Karen uważnie się jej przyglądając.
-Nie, nic
nie jest w porządku. - westchnęła ciężko.
-Martwisz
się o niego ? - zapytała Karen pocierając pocieszająco jej ramie.
-Tak,
zazwyczaj kiedy miał takie dni to siedzieliśmy sobie razem, ale teraz on
powiedział, że nie będzie mnie potrzebował...
-Na pewno
nie miał tego na myśli.
- Boje się,
że to się zmieniło po... czymś. - powiedziała bawiąc się swoimi palcami z
nerwów. Boltonowie doskonale znali sytuacje Luke'a. Matt rozmawiał z nim, wtedy
kiedy dziewczyny były w spa. Opowiedział mu o wypadku i wszystkim innym. Kiedy
Layla wyznała mu miłość, Matt również się o tym dowiedział, bo blondyn po prostu
musiał się komuś wygadać.
-Po tym jak
wyznałaś mu miłość. - powiedział, a Layla gwałtownie podniosła na niego wzrok.
-Tak...
-Jemu jest z
tym ciężko.
-Wiem, ale
ja niczego od niego nie oczekuję.
-My to
wiemy, ale on czuję się zobowiązany do tego, żeby powiedzieć ci to samo.
-Co mam
zrobić, żeby uświadomić mu, że ja nie musze od niego nic usłyszeć? - zapytała
patrząc na nich lekko zaszklonymi oczyma. - Ja go po prostu kocham, chce przy
nim być, chce mu pomóc i chce, żeby wiedział, że zawsze może na mnie liczyć i
zawsze będę dla niego.
-Layla
skarbie, spokojnie. - powiedziała Karen, żeby trochę ostudzić atmosferę. -
Powinnaś dać mu czas. Wiesz ile on przeszedł. Luke po prostu obawia się
odrzucenia, że znowu zostanie sam. - mówiła, a po policzku Layli spłynęła łza.
- Niech pobędzie trochę sam a zobaczysz, że sam do ciebie przyjdzie.
*
Leżał w
swoim pokoju z lekko przymkniętymi oczyma. Nie miał siły się ruszyć. Nie miał
nawet na to ochoty. Chciał zasnąć, ale nie potrafił. Słyszał, że sąsiedzi już
poszli jakiś czas temu. Cóż się dziwić, dochodziła już 20.
Layla nie
zawitała do jego pokoju ani razu, ale w sumie nie był zdziwiony gdyż sam tego
chciał. Jednak prawda była taka, ze tęsknił za nią. Chciałby żeby teraz przy
nim była.
Zastanawiał
się co zrobi, kiedy nie będą już mieszkali razem. Jak sobie bez niej poradzi,
kiedy przyjdą takie chwilę. Nie będzie mógł wtedy liczyć na nią, nie będzie
mogła go przytulić.
Zczołgał się
z łóżka, kiedy nie mógł już znieść tej samotności. Przetarł swoje zmęczone
oczy, które były strasznie podkrążone i powolnym krokiem zszedł schodami w dół.
Kiwał się na boki z trudem łapiąc jakąkolwiek równowagę. Oparł się o ścianę w
progu kuchni i obserwował Layle, która wyciągała kolejne dwa gofry z
gofrownicy. Uśmiechnął się delikatnie, a brunetka w tym samym momencie go
zauważyła. Nic nie powiedzieli, tylko obydwoje podeszli do siebie, żeby się
przytulić. Luke schował głowę w zagłębieniu jej szyi, a ona ścisnęła mocno
piąstki na jego koszulce. Chłopak odsunął ją delikatnie od siebie.
-Wszystko...
-Nie pytaj o
to. - przerwał jej zakładając kosmyk włosów za ucho. Ona uśmiechnęła się do
niego czule.
-Martwiłam...
-Nie mów
tego. - ponownie jej przerwał kładąc dłoń na jej policzku i objął ją jeszcze
ciaśniej w pasie.
-Ale to
prawda. Po prostu... - tym razem przerwał jej pocałunkiem. Dziewczyna była
zaskoczona, jednak po chwili odwzajemniła pieszczotę. Wplotła palce we włosy
Luke'a, które wciąż były słodko nieułożone i poczuła jak się uśmiecha przez
pocałunek. Odsunęła się od niego, żeby spojrzeć na jego twarz. Z uśmiechem
pogładziła go po policzku i zobaczyła, jak go odwzajemnia.
-Dziękuję
ci, że jesteś. - powiedział i zaczął składać pojedyncze pocałunki na jej
ustach, co według Layli było niezmiernie urocze. Zaśmiała się, a on razem z
nią, jednak kiedy Layla zobaczyła jak dym unosi się z gofrownicy, od razu
odskoczyła od niego.
-Moje gofry!
- krzyknęła, a Luke tylko zaśmiał się cicho i podszedł do niej.
-Nie spaliły
się, co od nich chcesz?
-Miały być
perfekcyjnie złote, a są brązowe. - powiedziała załamana, a Luke tylko
pocałował ją we włosy i poszedł do salonu. Usiadł na kanapie i włączył
telewizor, żeby po chwili zacząć przerzucać kanały. Po kilku minutach oglądania
reportażu o jednym z rockowych artystów, zaczął rozmyślać nad dzisiejszym
dniem. Calutki przesiedział w pokoju, ale czuł się oczyszczony ze wszystkich
złych emocji, które od rana go opanowywały. Było mu zdecydowanie lżej, a fakt
że pogoda była dzisiaj okropna, tylko mu w tym pomógł. Nie było słońca, więc nie
było radosnej atmosfery. I tak było w porządku. Przez chwilę zastanawiał się,
czy nie zranił Layli rano żadnym słowem, ale miał nadzieję, że brunetka go
zrozumiała, a nawet był tego pewny. Kiedy przychodziły takie dni, Layla zawsze
była dla niego oparciem. Dlatego pierwszy raz podczas ich trwania nie użył żyletki.
Wiedział, że kiedy zejdzie na dół ona powita go uśmiechem i opiekuńczym
objęciem, a następnie czułym pocałunkiem i zapewnieniem, że wszystko będzie
dobrze. Nigdy nie wierzył w te słowa, jednak z Laylą wiedział, że tak po prostu
będzie.
-Nie
widziałam cię cały boży dzień, a ty oglądasz jakieś programy zamiast zając się
swoją dziewczyną? - zapytała siadając obok niego z talerzem gofrów, miską
przeróżnych owoców i bitą śmietaną.
-Och
skarbie, jeżeli chcesz to mogę się tobą zająć, ale chodźmy do sypialni. -
odpowiedział jej, przesuwając się na koniec kanapy.
-Ta kanapa
wcale nie jest taka mała. - powiedziała siadając. Luke tylko zaśmiał się i
przysunął do niej, żeby po chwili zacząć składać pocałunki na jej szyi.
-Ej, ej, ej.
- odepchnęła go lekko. - Przygotowywałam te gofry dwie godziny i mam zamiar je
teraz zjeść. - powiedziała poważnie. Blondyn ponownie się zaśmiał i położył
się, głowę kładąc na jej udach. Layla uśmiechnęła się do niego najczulej jak
potrafiła. Wplotła palce w jego miękkie włosy i pochyliła się, żeby złożyć na
jego ustach pocałunek.
-To ma być
rekompensata? - zapytał unosząc lekko brwi.
-Jeżeli
chcesz. - odpowiedziała i sięgnęła po stojące na stole gofry, owoce i bitą
śmietanę. - Ty nie chcesz?
-Nie, nie
jestem głodny. - uśmiechnął się do niej. Ona wzruszyła ramionami i położyła
swój talerz na jego twarzy.
-Heeej, nie
za dobrze ci? - zaśmiał się, a ona podniosła naczynie.
-Ugh, no
niech ci będzie. - przewróciła teatralnie oczyma, po czym roześmiała się. Layla
w spokoju spożywała przyrządzony deser, a blondyn ułożył złożone dłonie na
brzuchu i przymknął oczy.
-Mama Jamesa
zadzwoniła do mnie wczoraj wieczorem i zaprosiła mnie do nich na ,,spotkanie
rodzinne". - powiedział wciąż nie otwierając oczu. Layla z wrażenia
otworzyła tylko szeroko oczy i spojrzała na niego, jednak zdaje się, że on już
dziś dużo o tym myślał, bo zdawał się być niewzruszony.
-Kiedy? -
zapytała cicho.
-W sumie to
jeszcze się nie określiła. Chce je zrealizować wtedy, kiedy ja będę mógł być.
-Luke ja...
- brunetka sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Odłożyła gofra na talerzyk,
który trzymała w drugiej dłoni i wszystko odstawiła na stół. Po chwili zaczęła
czule gładzić jego włosy i policzek.
-Nie
odzywali się do mnie od czasu, kiedy wyszedłem ze szpitala. To było dwa
miesiące po wypadku. - powiedział i otworzył oczy, w których dziewczyna mogła
zobaczyć ból pomieszany ze łzami. Pochyliła się nad nim i przytuliła się do
niego, a on tylko pocałował ją w szyję i przytulił do jej rąk.
-Powinieneś
na nie pojechać. - powiedziała wciąż nie odrywając się od niego.
-Czemu
miałbym to robić? - zapytał szeptem, wprost do jej ucha.
-Nie możesz
się odcinać od wszystkich.
-Mam ciebie.
- powiedział poważnie, a ona podniosła głowę, żeby na niego spojrzeć.
-Luke...
chodzi mi o rodzinę. - odpowiedziała po chwili, gładząc jego policzek.
-Ty jesteś
moją rodziną.
-Jesteś
uparty jak osioł. Jak na czymś postawisz, to już tak musi być. - uśmiechnęła
się delikatnie.
-Wiem. -
odwzajemnił to. - Ale to we mnie kochasz? - zapytał, lecz dopiero po chwili zdał
sobie sprawę, co tak naprawdę powiedział. Dziewczyna popatrzała w jego
niebieskie tęczówki, w których teraz czaił się szok. Layla zaczęła zastanawiać
się, czy blondyn w ogóle oddycha.
-Tak, to w
tobie kocham. Możesz zacząć już oddychać. - zaśmiała się. Luke odetchnął cicho
i odwrócił wzrok. Layla od razu pomyślała, że wraca jego faza na zamartwianie
się tym słowami.
-Luuuukeeey.
- odwróciła jego twarz z powrotem w swoją stronę. - Wygodnie ci się leży?
-Bardzo. -
odpowiedział jej szerokim uśmiechem.
-Może coś
obejrzymy?
-Dobrze, ale
ja mogę wybrać? - zapytał z nadzieją w oczach. Layla tylko zaśmiała się i
pokiwała twierdząco głową. Luke sięgnął po pilota i przełączył na odpowiedni
kanał.
-Serio?
Madagaskar? – zapytała, kiedy on z powrotem położył głowę na jej udach.
Popatrzała na niego, a on uśmiechał się jak mały chłopczyk.
-To trzecia
część, tego na pewno nie widziałaś. Podasz mi owoce? - zapytał, a Layla
sięgnęła po miseczkę z winogronami, malinami, truskawkami i innego tego typu
owocami. - A nakarmisz mnie?
-Luuuke. -
powiedziała przeciągle, ale nie mogła oprzeć się jego minie słodkiego
chłopczyka. Sięgnęła po winogrono i włożyła mu do ust, co spotkało się z jego
wesołym spojrzeniem.
-A mogę
trochę bitej śmietany?
-Jakiś ty
wymagający. - zaśmiała się, ale wykonała polecenie.
-Nie tak dużo! - starał się krzyknąć, ale miał tak pełne usta, że dziewczyna tylko śmiała się z jego poczynań. Starał się wyrwać jej spray, ale nie za bardzo mu to wychodziło. - No i co zrobiłaś? - zapytał pretensjonalnie, kiedy zauważył że bita śmietana znajduję się na jego całych ustach i szyi. Chciał się podnieść, kiedy dziewczyna zatrzymała go, co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem blondyna.
- Może chce
to z ciebie zlizać ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że wciąż to czytacie i nie umarliście z nudów :D
Nie mogę się doczekać aż opublikuje następny rodział, oj nie mogę....
Bardzo proszę o komentarze, które sprawiają, że czuje się mega szczęśliwa i oczywiście dziękuję za poprzednie : )
Do zobaczenia w środę!
Kocham Was wszystkich <3