11/30/2014

Rozdział 21


,,Kocham Cię". Jedno zdanie. Dwa słowa.
Nie mógł z głowy wyrzucić tych słów. Cały czas gdy zamyka oczy ma przed sobą obraz dziewczyny uśmiechającej się do niego i mówiącej te słowa. W jej oczach widział powagę, ale też lekką niepewność. Kiedy Luke usłyszał to wyznanie momentalnie pobladł.
 Nikt się nim nie przejmował.
Nikt go nie kochał.
Nikt mu tego nie mówił.
Był sam.
Teraz w drugim tygodniu sierpnia, dziewczyna która uratowała mu życie będąc tu dla niego i sprawiając, że zaczął dostrzegać jeszcze jakieś barwy w swoim szarym życiu, wyznała mu miłość.
,,Kocham Cię."
Słowa, które nie są rzucane na wiatr.
Mają ogromną wartość i znaczenie.
Wypowiadane są tylko wtedy, kiedy naprawdę się to czuje.
Layla je powiedziała. Tymi słowami wyznała chłopakowi, jak wiele dla niej znaczy.
Od tamtego wieczoru minęły cztery dni. Wrócili do domku nad jeziorem ponownie wracając do swojej normalności. Luke nie czuł się dobrze. Było mu głupio, miał wyrzuty sumienia. Nic nie odpowiedział Layli. Nic. Jedynie się uśmiechnął i przytulił mocno do siebie, jakby tym chciał dać jej znać, jak ważna dla niego jest.
Layla doskonale wiedziała, że męczy to Luke'a. Za dobrze go znała. Nie chciała ponownie go zapewniać, że nie musi się z niczym spieszyć, że nie musi jej tego mówić. Stwierdziła, że nie będzie już wracała do tego tematu, że mu przejdzie.

-Luke masz coś do prania? - zapytała wchodząc do jego pokoju. Siedział z gitarą na kolanach brzdąkając jedną ze smutnych piosenek. Westchnęła cicho. Nie doczekała się odpowiedzi, więc zaczęła zbierać wszystkie koszulki z łóżka i podłogi.

-Byłoby okej, gdybyś mi odpowiedział. - zaśmiała się cicho.

-Przepraszam. - powiedział z powagą. Layla gwałtownie się wyprostowała i założyła kosmyk włosów za ucho.

-Przecież tylko żartowałam. - zaśmiała się nerwowo. Usiadła obok niego i położyła mu dłoń na ramieniu. - Wszystko w porządku ?

-Tak. Tak mi się wydaję. - podniósł na nią swoje spojrzenie, a ona już wiedziała, że to jest jeden z tych dni. Tych, w których Luke potrzebował samotności, spokoju, ciszy i miłości. Była pewna, że ponownie zalały go wspomnienia z wypadku, że znowu ma wyrzuty sumienia.
Brunetka podniosła swoją dłoń, żeby przeczesać palcami włosy chłopaka, które dzisiaj nie były perfekcyjnie wystylizowane. Sterczały w różne strony, a grzywka opadała mu na czoło.

-Potrzebujesz czegoś? - zapytała ponownie patrząc w jego smutne oczy. Uśmiechnął się blado.

-Nie, jest okej.

-Dobrze, w takim razie pójdę zrobić pranie, posprzątam trochę...

-Nie musisz tego robić. - złapał ją za dłoń, która spoczywała na jego policzku.

-Ale chce, i tak mi się nudzi. - uśmiechnęła się do niego, co on delikatnie odwzajemnił. Ostatni raz przeczesała jego włosy i wstała z miejsca. - W razie czego, będę na dole.

-Raczej nie będziesz mi potrzebna. - powiedział, a Layla na chwile wstrzymała oddech.

*

Dochodziła godzina 16, a Luke dalej nie wyszedł ze swojego pokoju. Layla zastanawiała się czy nie powinna do niego iść, ale stwierdziła, że nie będzie mu przeszkadzać. Wychodząc z pokoju mówiła mu, że w razie czego jest na dole, ale on widocznie jej nie potrzebował. Nie wiedziała czy ma się martwić tymi słowami, czy po prostu powiedział tak pod wpływem nastroju.
 Przetarła ściereczką blat w kuchni i wstawiła wodę na herbatę dla siebie i sąsiadów, którzy za chwilę mieli przyjść w odwiedziny. Po chwili już usłyszała pukanie do drzwi.

-Dzień dobry. - przywitała się otwierając drzwi.

-Cześć Layla. Kurczę, jaka pogoda. - powiedział Matt wchodząc za Karen.

-Tak, nie dość że leje to na dodatek zimno jakby był październik. - dodała Karen.

-Zrobiłam już herbatę, chodźmy do salonu. - powiedziała brunetka idąc przed nimi. Zajęli miejsca na sofie i fotelu, od razu do rąk biorąc gorące kubki.

-A gdzie młody? - zapytał Matt rozglądając się po salonie.

-Na górze. - odpowiedziała Layla spuszczając wzrok na kubek. Ponownie zalała ją fala smutku na myśl, że jej chłopak siedzi teraz samotny w ciemnym pokoju, kolejny raz się obwiniając o wszystko.

-A co mu jest?

-Nie czuje się najlepiej...

-Kurczę, a chciałem z nim pogadać. - westchnął ciężko.

-W sumie, to mogłabym go zawołać. - Layla zaczęła się podnosić, ale Karen skutecznie ją zatrzymała.

- Nie, nie trzeba. Chodzi o to mieszkanie. Ashton powiedział, że mu pasuje w każdym terminie, więc Luke mógłby je obejrzeć kiedy chce.

-To mu przekaże. - uśmiechnęła się.

-Ekstra by było jakby wypaliło z tym mieszkaniem. W centrum miasta, blisko do ciebie. Same plusy.

-Tak racja. - odpowiedziała Layla. Była strasznie rozkojarzona. Teraz, kiedy rozmowa przeniosła się na tematy Luke'a to jedyne czego chciała, to pójść do niego i mocno go przytulić.

-Wszystko w porządku Layla? - zapytała Karen uważnie się jej przyglądając.

-Nie, nic nie jest w porządku. - westchnęła ciężko.

-Martwisz się o niego ? - zapytała Karen pocierając pocieszająco jej ramie.

-Tak, zazwyczaj kiedy miał takie dni to siedzieliśmy sobie razem, ale teraz on powiedział, że nie będzie mnie potrzebował...

-Na pewno nie miał tego na myśli.

- Boje się, że to się zmieniło po... czymś. - powiedziała bawiąc się swoimi palcami z nerwów. Boltonowie doskonale znali sytuacje Luke'a. Matt rozmawiał z nim, wtedy kiedy dziewczyny były w spa. Opowiedział mu o wypadku i wszystkim innym. Kiedy Layla wyznała mu miłość, Matt również się o tym dowiedział, bo blondyn po prostu musiał się komuś wygadać.

-Po tym jak wyznałaś mu miłość. - powiedział, a Layla gwałtownie podniosła na niego wzrok.

-Tak...

-Jemu jest z tym ciężko.

-Wiem, ale ja niczego od niego nie oczekuję.

-My to wiemy, ale on czuję się zobowiązany do tego, żeby powiedzieć ci to samo.

-Co mam zrobić, żeby uświadomić mu, że ja nie musze od niego nic usłyszeć? - zapytała patrząc na nich lekko zaszklonymi oczyma. - Ja go po prostu kocham, chce przy nim być, chce mu pomóc i chce, żeby wiedział, że zawsze może na mnie liczyć i zawsze będę dla niego.

-Layla skarbie, spokojnie. - powiedziała Karen, żeby trochę ostudzić atmosferę. - Powinnaś dać mu czas. Wiesz ile on przeszedł. Luke po prostu obawia się odrzucenia, że znowu zostanie sam. - mówiła, a po policzku Layli spłynęła łza. - Niech pobędzie trochę sam a zobaczysz, że sam do ciebie przyjdzie.

*
Leżał w swoim pokoju z lekko przymkniętymi oczyma. Nie miał siły się ruszyć. Nie miał nawet na to ochoty. Chciał zasnąć, ale nie potrafił. Słyszał, że sąsiedzi już poszli jakiś czas temu. Cóż się dziwić, dochodziła już 20.
Layla nie zawitała do jego pokoju ani razu, ale w sumie nie był zdziwiony gdyż sam tego chciał. Jednak prawda była taka, ze tęsknił za nią. Chciałby żeby teraz przy nim była.
Zastanawiał się co zrobi, kiedy nie będą już mieszkali razem. Jak sobie bez niej poradzi, kiedy przyjdą takie chwilę. Nie będzie mógł wtedy liczyć na nią, nie będzie mogła go przytulić.
Zczołgał się z łóżka, kiedy nie mógł już znieść tej samotności. Przetarł swoje zmęczone oczy, które były strasznie podkrążone i powolnym krokiem zszedł schodami w dół. Kiwał się na boki z trudem łapiąc jakąkolwiek równowagę. Oparł się o ścianę w progu kuchni i obserwował Layle, która wyciągała kolejne dwa gofry z gofrownicy. Uśmiechnął się delikatnie, a brunetka w tym samym momencie go zauważyła. Nic nie powiedzieli, tylko obydwoje podeszli do siebie, żeby się przytulić. Luke schował głowę w zagłębieniu jej szyi, a ona ścisnęła mocno piąstki na jego koszulce. Chłopak odsunął ją delikatnie od siebie.

-Wszystko...

-Nie pytaj o to. - przerwał jej zakładając kosmyk włosów za ucho. Ona uśmiechnęła się do niego czule.

-Martwiłam...

-Nie mów tego. - ponownie jej przerwał kładąc dłoń na jej policzku i objął ją jeszcze ciaśniej w pasie.

-Ale to prawda. Po prostu... - tym razem przerwał jej pocałunkiem. Dziewczyna była zaskoczona, jednak po chwili odwzajemniła pieszczotę. Wplotła palce we włosy Luke'a, które wciąż były słodko nieułożone i poczuła jak się uśmiecha przez pocałunek. Odsunęła się od niego, żeby spojrzeć na jego twarz. Z uśmiechem pogładziła go po policzku i zobaczyła, jak go odwzajemnia.

-Dziękuję ci, że jesteś. - powiedział i zaczął składać pojedyncze pocałunki na jej ustach, co według Layli było niezmiernie urocze. Zaśmiała się, a on razem z nią, jednak kiedy Layla zobaczyła jak dym unosi się z gofrownicy, od razu odskoczyła od niego.

-Moje gofry! - krzyknęła, a Luke tylko zaśmiał się cicho i podszedł do niej.

-Nie spaliły się, co od nich chcesz?

-Miały być perfekcyjnie złote, a są brązowe. - powiedziała załamana, a Luke tylko pocałował ją we włosy i poszedł do salonu. Usiadł na kanapie i włączył telewizor, żeby po chwili zacząć przerzucać kanały. Po kilku minutach oglądania reportażu o jednym z rockowych artystów, zaczął rozmyślać nad dzisiejszym dniem. Calutki przesiedział w pokoju, ale czuł się oczyszczony ze wszystkich złych emocji, które od rana go opanowywały. Było mu zdecydowanie lżej, a fakt że pogoda była dzisiaj okropna, tylko mu w tym pomógł. Nie było słońca, więc nie było radosnej atmosfery. I tak było w porządku. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie zranił Layli rano żadnym słowem, ale miał nadzieję, że brunetka go zrozumiała, a nawet był tego pewny. Kiedy przychodziły takie dni, Layla zawsze była dla niego oparciem. Dlatego pierwszy raz podczas ich trwania nie użył żyletki. Wiedział, że kiedy zejdzie na dół ona powita go uśmiechem i opiekuńczym objęciem, a następnie czułym pocałunkiem i zapewnieniem, że wszystko będzie dobrze. Nigdy nie wierzył w te słowa, jednak z Laylą wiedział, że tak po prostu będzie.

-Nie widziałam cię cały boży dzień, a ty oglądasz jakieś programy zamiast zając się swoją dziewczyną? - zapytała siadając obok niego z talerzem gofrów, miską przeróżnych owoców i bitą śmietaną.

-Och skarbie, jeżeli chcesz to mogę się tobą zająć, ale chodźmy do sypialni. - odpowiedział jej, przesuwając się na koniec kanapy.

-Ta kanapa wcale nie jest taka mała. - powiedziała siadając. Luke tylko zaśmiał się i przysunął do niej, żeby po chwili zacząć składać pocałunki na jej szyi.

-Ej, ej, ej. - odepchnęła go lekko. - Przygotowywałam te gofry dwie godziny i mam zamiar je teraz zjeść. - powiedziała poważnie. Blondyn ponownie się zaśmiał i położył się, głowę kładąc na jej udach. Layla uśmiechnęła się do niego najczulej jak potrafiła. Wplotła palce w jego miękkie włosy i pochyliła się, żeby złożyć na jego ustach pocałunek.

-To ma być rekompensata? - zapytał unosząc lekko brwi.

-Jeżeli chcesz. - odpowiedziała i sięgnęła po stojące na stole gofry, owoce i bitą śmietanę. - Ty nie chcesz?

-Nie, nie jestem głodny. - uśmiechnął się do niej. Ona wzruszyła ramionami i położyła swój talerz na jego twarzy.

-Heeej, nie za dobrze ci? - zaśmiał się, a ona podniosła naczynie.

-Ugh, no niech ci będzie. - przewróciła teatralnie oczyma, po czym roześmiała się. Layla w spokoju spożywała przyrządzony deser, a blondyn ułożył złożone dłonie na brzuchu i przymknął oczy.

-Mama Jamesa zadzwoniła do mnie wczoraj wieczorem i zaprosiła mnie do nich na ,,spotkanie rodzinne". - powiedział wciąż nie otwierając oczu. Layla z wrażenia otworzyła tylko szeroko oczy i spojrzała na niego, jednak zdaje się, że on już dziś dużo o tym myślał, bo zdawał się być niewzruszony.

-Kiedy? - zapytała cicho.

-W sumie to jeszcze się nie określiła. Chce je zrealizować wtedy, kiedy ja będę mógł być.

-Luke ja... - brunetka sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Odłożyła gofra na talerzyk, który trzymała w drugiej dłoni i wszystko odstawiła na stół. Po chwili zaczęła czule gładzić jego włosy i policzek.

-Nie odzywali się do mnie od czasu, kiedy wyszedłem ze szpitala. To było dwa miesiące po wypadku. - powiedział i otworzył oczy, w których dziewczyna mogła zobaczyć ból pomieszany ze łzami. Pochyliła się nad nim i przytuliła się do niego, a on tylko pocałował ją w szyję i przytulił do jej rąk.

-Powinieneś na nie pojechać. - powiedziała wciąż nie odrywając się od niego.

-Czemu miałbym to robić? - zapytał szeptem, wprost do jej ucha.

-Nie możesz się odcinać od wszystkich.

-Mam ciebie. - powiedział poważnie, a ona podniosła głowę, żeby na niego spojrzeć.

-Luke... chodzi mi o rodzinę. - odpowiedziała po chwili, gładząc jego policzek.

-Ty jesteś moją rodziną.

-Jesteś uparty jak osioł. Jak na czymś postawisz, to już tak musi być. - uśmiechnęła się delikatnie.

-Wiem. - odwzajemnił to. - Ale to we mnie kochasz? - zapytał, lecz dopiero po chwili zdał sobie sprawę, co tak naprawdę powiedział. Dziewczyna popatrzała w jego niebieskie tęczówki, w których teraz czaił się szok. Layla zaczęła zastanawiać się, czy blondyn w ogóle oddycha.

-Tak, to w tobie kocham. Możesz zacząć już oddychać. - zaśmiała się. Luke odetchnął cicho i odwrócił wzrok. Layla od razu pomyślała, że wraca jego faza na zamartwianie się tym słowami.

-Luuuukeeey. - odwróciła jego twarz z powrotem w swoją stronę. - Wygodnie ci się leży?

-Bardzo. - odpowiedział jej szerokim uśmiechem.

-Może coś obejrzymy?

-Dobrze, ale ja mogę wybrać? - zapytał z nadzieją w oczach. Layla tylko zaśmiała się i pokiwała twierdząco głową. Luke sięgnął po pilota i przełączył na odpowiedni kanał.

-Serio? Madagaskar? – zapytała, kiedy on z powrotem położył głowę na jej udach. Popatrzała na niego, a on uśmiechał się jak mały chłopczyk.

-To trzecia część, tego na pewno nie widziałaś. Podasz mi owoce? - zapytał, a Layla sięgnęła po miseczkę z winogronami, malinami, truskawkami i innego tego typu owocami. - A nakarmisz mnie?

-Luuuke. - powiedziała przeciągle, ale nie mogła oprzeć się jego minie słodkiego chłopczyka. Sięgnęła po winogrono i włożyła mu do ust, co spotkało się z jego wesołym spojrzeniem.
-A mogę trochę bitej śmietany?

-Jakiś ty wymagający. - zaśmiała się, ale wykonała polecenie.

-Nie tak dużo! - starał się krzyknąć, ale miał tak pełne usta, że dziewczyna tylko śmiała się z jego poczynań. Starał się wyrwać jej spray, ale nie za bardzo mu to wychodziło. - No i co zrobiłaś? - zapytał pretensjonalnie, kiedy zauważył że bita śmietana znajduję się na jego całych ustach i szyi. Chciał się podnieść, kiedy dziewczyna zatrzymała go, co spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem blondyna.

- Może chce to z ciebie zlizać ? 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że wciąż to czytacie i nie umarliście z nudów :D 
Nie mogę się doczekać aż opublikuje następny rodział, oj nie mogę....
Bardzo proszę o komentarze, które sprawiają, że czuje się mega szczęśliwa i oczywiście dziękuję za poprzednie : ) 
Do zobaczenia w środę! 
Kocham Was wszystkich <3

11/26/2014

Rozdział 20

Dzisiejsze popołudnie Luke i Layla spędzali oddzielnie. Po porannym masażu Luke'a, który był konieczny, ze względu na niewygodną pozycję w jakiej spał na tarasie i bardzo późnym śniadaniu spotkali się z Matem i Karen. Zdecydowali, ze urządzą sobie babski i męski dzień.

-Jak Layli się tutaj podoba ? - zapytał Matt biorąc łyka swojego piwa. Razem z Lukiem siedzieli w jednym z barów na plaży, kiedy Layla i Karen urządziły sobie dzień w spa.

-Jest zachwycona. - odpowiedział z szerokim uśmiechem blondyn. - Nawet nie wiem, ile razy mi dziękowała. A ja przecież nic takiego nie zrobiłem...

-Cały czas spędzała w domu dziecka. Patrz, ile jej dałeś.

-A ile ona dała mnie? - zapytał z powagą, podnosząc wzrok na Matta. - Gdyby nie Layla...- westchnął ciężko - Zapewne by mnie już tutaj nie było. Nigdy się jej nie odpłacę. Uratowała mi życie.

Matt tylko siedział cicho słuchając tego, co mówi Luke. Faktycznie, kiedy wrócił wspomnieniami do dnia, kiedy pierwszy raz zobaczył blondyna, mógłby pomyśleć, że chłopakowi ktoś zrobił pranie mózgu. Teraz gołym okiem było widać, jak bardzo szczęśliwy był. I zakochany... Według Karen i Matta byli parą na całe życie, chociaż mieli zaledwie po osiemnaście lat. Jednak oboje byli po wielu przejściach i byli dla siebie wzajemnym wsparciem. Luke nie wyobraża sobie życia bez Layli i para doskonale to zauważyła, nawet jeśli chłopak nie przyznałby się do tego. Z kolei Layla, była zakochana na zabój i jeżeli przechodziła przez tyle pomagając mu wyjść z tej ciemnej strony byli pewni, że nie mogłaby go zostawić.

-Wiem, że to może nieodpowiednie pytanie... - zaczął niepewnie Matt. - Ale co zamierzacie zrobić po wakacjach ? Mamy już sierpień...

-Nie mam bladego pojęcia... - blondyn podrapał się po karku. - Boje się tego jak cholera. Będziemy musieli wrócić do normalności.

-A co z waszym związkiem? - zapytał, a chłopak zamarł. Związkiem. Jeszcze nigdy ani oni, ani nikt inny nie nazwał ich relacji związkiem. W sumie sami zainteresowani też o tym nie rozmawiali. I chyba najwyższy czas to zmienić. Pomyślał blondyn.

-Na pewno to się nie zakończy. Nie ma nawet takiej opcji. Będę do niej codziennie przyjeżdżał po szkole to na pewno.

-Nie możesz zaniedbać nauki.

-Wiem nie zaniedbam, ale będziemy się spotykali. Tak naprawdę mam teraz inny, większy problem...

-Mieszkanie. - powiedział krótko mężczyzna.

-Tak. Musze coś wykombinować przed końcem wakacji. - odpowiedział zmartwiony nieco blondyn, popijając swoją cole z lodem.

-Wiedziałem o twoim problemie, dlatego zadzwoniłem w parę miejsc...- zaczął Matt, a Luke zdziwiony na niego spojrzał. - Syn mojego kumpla, tylko dwa lata starszy od ciebie ma do wynajęcia mieszkanie, bo znalazł sobie nowe.

-Naprawdę? - blondyn od razu się ożywił.

-Tak. Jest w centrum Sydney, ty teraz mieszkałeś na obrzeżach, prawda? – zapytał, a chłopak skinął głową. - Będziesz miał bliżej do Layli. Podpytałem i w centrum jest właśnie dom dziecka, możliwe że to właśnie dom twojej ukochanej. - uśmiechnął się.

-Jezu, nawet nie wiem jak mam ci dziękować. - uśmiechnął się szeroko chłopak. Był tak szczęśliwy, że od razu chciał pobiec do Layli i o wszystkim jej powiedzieć.

-Tak, tylko została ostatnia kwestia. - zerknął na niego Matt, a Luke już wiedział o co chodzi i tu pojawiły się jego wątpliwości.

-Tak właściwie to mam problem...

-Może będę mógł ci jakoś pomóc. - powiedział, a Luke zastanawiał się czy powinien poruszać ten temat. Nie chciał martwić tym Layli, dlatego pomyślał, że Matt byłby dobrą osobą.

-Mam... Mam pewną sumę pieniędzy. Sporą, sumę pieniędzy. To odszkodowanie za wypadek, który miałem razem z wujkiem i kuzynem. - westchnął drapiąc się nerwowo po karku. - To starczyło by na wyżycie kilkunastu miesięcy z opłaceniem czynszu i wszystkim innym, na umeblowanie mieszkania...

-To jaki masz problem Luke? Powinieneś się cieszyć!

-Tak, ale ja nie chciałem tknąć tych pieniędzy. To tak jakbym korzystał z tego, że James zginął.

-Nie możesz myśleć w ten sposób. Wiem, że zapewne masz wyrzuty sumienia czy coś, ale dostałeś to odszkodowanie przez to, że ty ucierpiałeś w tym wypadku nie za to, że on zginął i chcieli ci to wynagrodzić. - powiedział pokrzepiająco mężczyzna.

-W sumie racje... To chyba jestem zdecydowany. Znaczy... nie mam innego wyjścia. - uśmiechnął się.

-Jak wrócimy to jednego dnia będziemy mogli pojechać moim autem obejrzeć mieszkanie. Tak, żebyś po wakacjach mógł tam zamieszkać. Będziesz spał na materacu najwyżej, a sobie później wszystko na spokojnie umeblujesz. Możesz liczyć na mnie i Karen. A propos... ona na pewno pomoże ci urządzić mieszkanie, jest w tym mistrzynią, serio.

-Nawet nie wiem jak mam wam wszystkim dziękować... -powiedział blondyn chowając twarz w dłoniach. - Tobie, Karen, Layli...

-Oj już przestań dziękować. Teraz możesz zacząć wszystko od nowa. Zacząć żyć, tak jak byś chciał. Bez psychologów, żyletki, zmartwień. Tylko nie spieprz tego.

*

Layla kolejny raz wyrwała się z objęć Luke'a i zaczęła uciekać przed nim, bosymi stopami uderzając o mokry piasek na brzegu. Ten z uśmiechem westchnął ciężko i ponownie zaczął ją gonić. Czerwone słońce chowało się za linią horyzontu, którą w tym wypadku wyznaczał rozprzestrzeniający się wzdłuż ocean. Na tej części plaży nie było zbyt wielu ludzi. Można było zauważyć starsze pary, może rodzinę z dzieckiem. Nie było tu młodych ludzi, zapewne bawili się teraz w klubach, ale Layla i Luke woleli tak spędzić czas. Blondyn zaśmiał się głośno, kiedy dziewczyna kolejny raz starała się zrobić koło żeby go ominąć, ale wpadła prosto w ramiona chłopaka.

-Skarbie, zmęczyłem się naprawdę, więc przestań mi już uciekać. - powiedział ciężko dysząc, trzymając ją mocno w ramionach.

-Nie wiem czy mogę to zrobić.
-Dlaczego?

-No bo nie wiem. - zaczęła się z nim przedrzeźniać, wciąż próbując się wyrwać. Chłopak z czułością się uśmiechał, widząc jak brunetkę wręcz rozpiera energia.

-Jestem pewny, że twoją nadmierną energie możemy wykorzystać w inny sposób. - uśmiechnął się chytrze.

-Możesz pomarzyć Lukey.

-Nie wątpię. - powiedział i przewrócił ich ciała na piasek. Leżeli teraz dokładnie obok siebie, a Luke objął dziewczynę mocno przyciągając do siebie. Layla położyła głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchiwała się w bicie jego serca, patrząc na zaróżowiałe niebo.

-Jak było w spa? -zapytał odgarniając włosy z jej twarzy i pocałował ją w skroń, na co ona cicho westchnęła.

-Było wspaniale. Ile pieniędzy musiałeś na to wszystko wydać? Nigdy ci się nie odwdzięczę.

-To nie jest w ogóle ważne, a tak poza tym to ja - położył naciska na ostatnie słowo. - powinienem ci się odwdzięczyć.

-Niby za co? - zadała pytanie, palcami kreśląc kółka na jego klatce piersiowej.

-Hmmm... pomyślmy. Nie wiem, może za uratowanie mi życia? - spytał ironicznie, a dziewczyna podniosła głowę, żeby na niego spojrzeć.

-Nawet nie mów tak. Nie dopuszczam myśli, że mogłoby ci się coś stać. Najlepiej zmieńmy temat. - powiedziała lekko zdenerwowana. Luke delikatnie się uśmiechając musnął jej usta.

-Masz rację. - zakończył, a Layli kamień spadł z serca. Nienawidziła słuchać ani myśleć o tym, że blondyna mogłoby tu nie być. Niestety często się na tym przyłapywała. Szczególnie, kiedy widziała go bardzo szczęśliwego, uśmiechniętego. Wtedy pierwsze co przychodziło jej do głowy, to co by zrobiła bez niego. Co by zrobiła gdyby coś mu się stało? Gdyby zobaczyła u niego w ręku żyletkę? Odruchowo spojrzała na jego nadgarstki, których nie ozdabiały żadne bransoletki. Sięgnęła do jego dłoni, żeby po chwili delikatnie przejeżdżać palcami bo bliznach. Zachowanie dziewczyny nie umknęło uwadze Luke'a, jednak chłopak nie skomentował tego.

-Mam dobre wieści. -powiedział, żeby rozładować małe napięcie, które się między nimi utworzyło. Widząc, że dziewczyna nie zaprzestaje swojej czynności westchnął i kontynuował to, co zaczął. - Najprawdopodobniej będę miał gdzie mieszkać. - na jego twarz wpełzł szeroki uśmiech, a dziewczyna od razu podniosła się na łokciu, czekając aż powie coś więcej. - Matt załatwił mi mieszkanie do wynajęcia. - Layla słysząc to rzuciła się na chłopaka, leżąc teraz na nim i wtulając się mocno w niego.

-Tak bardzo się cieszę Luke! - krzyknęła prosto do jego ucha, na co chłopak się lekko skrzywił, ale objął mocno dziewczynę.

-Ja też. Mieszkanie jest w samym centrum, podobno nie daleko jest dom dziecka. - brunetka na hasło ,,dom dziecka" od razu podniosła się na łokciach, na jego torsie. Luke uśmiechnął się lekko i odgarnął kosmyki włosów z jej twarzy.

-Jeżeli to w centrum, to mój... - powiedziała wyraźnie smutna. Blondyn nie widząc uśmiechu dziewczyny, od razu zdał sobie sprawę, o co chodzi. Po pierwsze : rozstanie. Nie będą dłużej razem mieszkać, będą widywali się tyle, co znajdą czas. Niby inni nastolatkowie tylko tak robią, ale oni nie są inni. Ich relacja opiera się na całkiem innych zasadach. Będą musieli przyzwyczaić się do tego, że nie będą już ze sobą żyli. Po drugie: chłopak będzie miał własny dom, a Layla... wciąż będzie w znienawidzonym domu dziecka.

-Layla... - zaczął wciąż gładząc jej policzek. - Będziemy się widywali codziennie, przysięgam. Będziemy spędzali razem mnóstwo czasu. Zrobię wszystko, żeby było idealnie.
Layla słysząc to tylko blado się uśmiechnęła. Zastanawiała się czy teraz, jeżeli chłopak już zaczął normalnie żyć, to czy nie znajdzie sobie jakiejś innej, lepszej dziewczyny choćby w szkole. Nie z domu dziecka.

Podnieśli się do pozycji siedzącej, tak że Luke usiadł za nią mocno ją obejmując, a ona położyła głowę na jego ramieniu wciąż na niego patrząc. Pocałował ją w czoło i uśmiechnął się czule.

-Mogę cię zapewnić, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku. W końcu... jesteś moją dziewczyną, więc muszę o ciebie dbać. I będę to robił. - Moją dziewczyną. Layla patrzała na niego z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Powiedział to. Za to on czekał na jakąkolwiek jej reakcje.

-Jesteś najlepszym chłopakiem na ziemi. - uśmiechnęła się szczerze i przejechała delikatnie nosem wzdłuż jego szyi.

-Nie jestem. - zaśmiał się kręcąc głową. Odwrócił się bardziej w jej stronę, tak że ich twarze były na przeciwko siebie.

-Chyba wiem lepiej czy jesteś dla mnie najwspanialszym chłopakiem jekiego mogłabym sobie wymarzyć czy nie. - powiedziała stanowczo, jednak po chwili jej twarz znowu rozświetlił uśmiech. Podniosła swoje dłonie, żeby po chwili zacząć przeczesywać nimi włosy chłopaka, na co on westchnął zrezygnowany.

-Jesteś uroczy. - powiedziała z wymalowanym uśmiechem na ustach, który za nic nie chciał w towarzystwie blondyna zniknąć.

-Nie jestem. - uniósł się jednak brunetka wiedziała, że żartuje.

-Jesteś!

-Nie.

-Chcesz się kłócić Lukey?

-Tak. - powiedział przyciągając ją stanowczo do siebie, tak że ich nosy się stykały, a oczy z ogromną intensywnością wpatrywały w siebie.


-Kocham Cię Luke.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I co myślicie w związku ze słowami Layli? Jak zareaguje Luke? :D Hahahaha szczerze mówiąc, to chodziłam po ścianach przez ostatnie dni ,bo nie mogłam się doczekać aż go opublikuje :D

Mam nadzieję, że Wam się podobał moi kochani czytelnicy : ) 
Kocham Was, każdego z osobna <3