9/24/2014

Rozdział 4

-My idziemy do Karen i Matta. Wrócimy późnym wieczorem. - powiedziała Liz do siedzących w salonie Luke'a i Layli.
 Będzie to prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy zostaną sami na dłużej. Tym bardziej, że Luke'owi znudziło sie przesiadywanie u niego w pokoju, więc teraz siedział w salonie z gitarą na kolanach. Nawet nie zareagował na to, co mówili rodzice tylko wsłuchiwał się w dźwięki instrumentu. Layla odpowiadała za nich oboje. Po kilku dniach Luke stwierdził, że musi jakoś zaakceptować dziewczynę, bo jego rodzice nie zmienią zdania. Nie miał nawet okazji ani ochoty z nią rozmawiać, bo zarówno on jak i ona unikali siebie jak ognia. Gdy rodzice wyszli z domu, dziewczyna zajęła miejsce obok chłopaka. Nie zwracał on na nią praktycznie uwagi tylko był zajęty swoją najcenniejszą rzeczą jaką posiadał. Po kilku minutach spojrzał na dziewczyne, która wpatrywała się w telewizor wiszący naprzeciwko nich, w dodatku wyłączony. Nie chciał wyjść na aż takiego chama i chciał zacząć rozmowę, ale nie wiedział jak i na jaki temat. Westchnął zrezygnowany i porzucił ten pomysł. Poprawił się na swoim miejscu i ściągnął z ręki bransoletki, które po tak długim czasie noszenia zaczęły mu ciążyć. Nie zaracał uwagi na ,,ukradkowe" spojrzenie dziewczyny w tym kierunku, bo nie interesowało go co sobie pomyśli. Spojrzał na telewizor i przyszedł mu do głowy jakiś pomysł, żeby zagłuszyć tą ciszę i znaleźć zajęcie dziewczynie. 

-Chciałabyś może zagrać w coś na playstation ? - powiedział i sam nie poznał swojego głosu. Przez to, że nie odzywał się caly dzień nie był on w ogóle normalny. Od razu sięgnął po szklankę ze swoim sokiem pomarańczowym.

-Tak nie za bardzo umiem w cokolwiek grać. - powiedziała również zdziwiona tym, że chłopak zabrał głos, ale też lekko speszona. Luke przewrócił tylko oczami i zabrał się za włączanie sprzętu. Gdy uruchomił grę usiadł koło dziewczyny i dał jej do rąk dżojstik. 

-Strzałkami chodzisz, kólkiem strzelasz z łuku, krzyżykiem robisz unik, a trójkątem używasz miecza. - pokierował ją, biorąc gitarę z powrotem na kolana. Ponownie usiadł w wygodnej pozycji i zaczął wygrywać melodię. Dziewczyna się nie odezwała, tylko próbowała wykonywać jego polecenia. Przez dobre piętnaście minut starała sobie poradzić z grą, czym rozbawiła chłopaka, ale nie dał tego po sobie poznać.

-Masz coś prostszego ? - zapytała odkładając sterownik na szklany stolik.

-To było najprostsze co znalazłem. - powiedział nawet na nią nie patrząc. Nie był przyzwyczajony to obcowania z ludźmi w ostatnim czasie. Dla niego mogłoby ich w ogóle nie być.

-Szkoda. - powiedziała i odwróciła się w jego stronę.
 Czuł na sobie jej spojrzenie, ale nie miał zamiaru obdarzyć jej jakimkolwiek spojrzeniem. - Ty się kiedykolwiek uśmiechasz ? - zapytała podpierając głowę na łokciu, który swobodnie leżał na zagłowku kanapy. Był zaskoczony tym pytaniem i kompletnie wytrąciło go z jakiejkoliwek równowagi psychicznej. 

-Skąd to pytanie ? - zapytał ukradkiem na nią spoglądając. 

-Po prostu... wyglądasz na sympatycznego chłopaka. - powiedziała niepewnie. - Czemu to robisz? - zadała drugie pytanie, wskazując na jego nadgarstek. Chłopak tylko wzruszył ramionami.

-Widocznie mam do tego powody, a ty jesteś strasznie ciekawska. - powiedział odwracając głowe w jej stronę. Niekontrolowanie spojrzał w jej oczy, w których dosłownie na dwie sekundy zatonął. Miały odcień ciemnego brązu i bił z nich nienaturalny blask. Chłopak szybko odwrócił głowę, prawie niezauważalnie nią potrząsając. Zapanowała niezręczna cisza, która w ich wypadku była sytuacją na porządku dziennym. Było słychac tylko cichutkie pobrzękiwanie gitary. 

-Zawsze wygrywasz smutne melodie... -zamyśliła się dziewczyna. - Obojętnie, kiedy byś nie grał. 

-Może powiesz w końcu to, co masz na myśli. - powiedział lekko naburmuszony chłopak.

-Chodzi mi o to, że jesteś strasznie zamulony, przygnębiony i smutny. Wygrywasz same smętne piosenki, w dodatku się samookaleczasz. - wyjaśniła bardzo odważnie dziewczyna. Luke słysząc ostatnie spostrzeżenie odrazu się spiął, gotowy zaatakować brunetke jakąś niemiłą ripostą. - Nie mogę tego zrozumieć. Masz przecież wspaniałych rodziców, prawdziwy dom, na pewno przyjaciół. Twoi rodzice mówili mi, że robisz ze swojego życia problem. Na prawdę nie wiem, jakie musisz mieć powody, żeby zachowywać się w taki sposób. - skończyła wstając ze swojego miejsca. Chłopak odrazu zrobił to samo i ze złością złapał ją za nadgarstek, kiedy chciała odejść. Gwałtownie odwrócił ją w swoją stronę i patrząc jej w oczy chciał przekazać całą swoją złość. 

-Posłuchaj mnie uważnie! - powiedział zacieśniając trochę bardziej uścisk. - Nic nie wiesz o moim życiu! Możesz sobie wierzyć w to, co oni wygadują, ale nie długo sama się przekonasz jacy są! A to co robie ze swoim życiem to nie twój zasrany interes! - krzyknął ostatni raz i puścił jej nadgarstek.
 Layla od razu usiadła z powrotem na kanapie rozmasowując obolałe miejsce, a po jej policzku spłynęła samotna łza. Luke prychnął pod nosem uważając, że chce go wziąć na litość i poszedł odrazu do swojego pokoju. 

*

Gdy Luke rano się obudził, od razu przypomniał sobie o wczorajszym incydencie z Laylą. Nie przepadał za nią, ale miał niemałe wyrzuty sumienia, że ją tak zaatakował. Przemyślał wszystko i stwierdził, że Layla w ogóle go nie zna i nie może znać całej jego historii. A to, że jego rodzice nagadali jej jakiś głupot to całkiem inna sprawa i nie jej wina. Ślamazarnie podniósł się z łóżka i spojrzał na zegarek. Wskazywał godzinę trzynastą, więc był przekonany, że wszyscy juz są od dawna na nogach. Zszedł powoli na parter i niemałe było jego zdziwienie, kiedy nikogo nie zastał. Wyjrzał przez okno, żeby zobaczyć czy jest samochód, ale go rownież nie było. Wrócił na piętro żeby wykonać poranną toaletę i  z powrotem skierował się na parter. Stwierdził, że wykorzysta okazję samotnego pobytu i spokojnie odpocznie na świeżym powietrzu. Wyszedł na werande w celu zajęcia miejsca na jednym z leżaków, ale zobaczył że pani Karen jest na dworzu z jakimś małym dzieckiem. Luke stwierdził, że podejdzie do niej i dowie się, gdzie podziali się jego rodzice i feralna dziewczyna. 

-Dzień dobry. - powiedział o dziwo z uśmiechem. - Cześć mała. - zaśmiał się kucając przy dziewczynce. 

-Dzień dobry. - powiedziała poważnie pani Karen. - Pomóc ci w czymś ? - zapytała niezbyt przyjemnym tonem. Chłopakowi lekko zrzędła mina, ale podniosł się do pozycji stojącej i skierował się do sąsiadki. 

-Chciałem tylko zapytać, czy wie pani może gdzie są moi rodzice i ... Layla ? - zapytał bawiąc się swoimi palcami u rąk. Nie wiedział czemu odczuwał zdenerwowanie, ale coś wzbudzało niepokój w zachowaniu tej z pozoru miłej kobiety.

-Tutaj ich nie ma. Pojechali gdzieś z samego rana. - powiedziała. - Nie dziwię się, że cię zos... - nie dokończyła bo za chwilę przyszedł jej mąż, który gwałtownie podszedł do chłopaka.

-Czego tutaj szukasz? - zapytał ze złością.

-Chciałem tylko o coś zapytać. - odpowiedział chłopak. Nie miał pojęcia co tak podziałało na ludzi, którzy byli pierwszymi osobami do których się uśmiechnął w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

-Nie chce cię tutaj widzieć. - powiedział. - Wydaję mi się, że możesz sobie sam poradzić. - usłyszał i już stracił ochotę na jakikolwiek wypoczynek na świeżym powietrzu.



Leżał na swoim łóżku przykryty kołdrą i czekał aż reszta mieszkańców wróci do domu. Dochodziła już godzina dwudziesta druga. Nie było ich cały boży dzień i nawet nie miał z nimi żadnego kontaktu. Może i ludzie myśleli, że nie posiada on żadnych uczuć, ale tak na prawdę martwił się. Zaciągnął się cichym szlochem i przesunął nadgarstki na wysokość swojej twarzy. Przejechał palcami po świeżych ranach, a po jego policzku spłynęła jedna, samotna łza. Nienawidził w sobie tego, że był taki słaby i nie mógł sobie z niczym poradzić. W ludziach nienawidził tego, że nie mogli mu pomóc. Może problem nie tkwił w tym, że nie mogli, tylko po prostu nie chcieli. Był samotny i porzucony bo wszyscy się od niego odwrócili. Z ledwością unosił powieki, wyczerpany tym trudnym dla niego dniem. Zastanawiał się,  co on takiego zrobił, że rodzice przestali go kochać. Ten wypadek to przecież nie była jego wina. On też w nim ucierpiał i to o wiele bardziej niż oni. Nie dość, że fizycznie to na dodatek psychicznie i w każdy inny możliwy sposób. Tylko oni zamiast mu pomóc wpędzili go w jeszcze większą depresję. 

Po około dwóch godzinach usłyszał trzask drzwi wejściowych. Nie miał siły nawet się zczołgać z  łóżka, więc stwierdził że nie będzię się z niego w ogóle ruszał. Teraz jak wiedział, że wszyscy wrócili do domu spokojnie mógł zapaść w sen. Zastanawiał się jednak, czy któryś z rodziców zawita do jego pokoju żeby zobczyć czy w ogóle żyje. Jednak gdy minuty ulatywały, tak jego nadzieja na to malała. Ciągle słyszał jakieś kroki w domu, ale nikt się nie pofatygował otworzyć jednych drzwi. Zrezygnowany chłopak nie myśląc dłużej o tym, zapadł w upragniony sen. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że rozdział nienajgorszy. Ogólnie nie moge nic poradzić na długość rozdziałów, bo są one już napisane, także przykro mi... 
Dziękuję za komentarze, one naprawde dają motywację i sprawiają radość : ) 

Jeżeli są jakieś osoby, które chciałyby być informowane a nie są, niech napiszą proszę w komentarzu : ) 
Dziękuję i do następnego :D

8 komentarzy:

  1. bardzo fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. NIENAJGORSZY? CHYBA ŻARTUJESZ?
    BARDZO MI SIE PODOBA! ŚWIETNIE PISZESZ I W DODATKU CIEKAWOŚĆ MNIE ZŻERA CO BĘDZIE DALEJ. ŻYCZĘ WENY MISIU <3
    @Queen_Pillow
    ZAPRASZAM DO SIEBIE I POZDRAWIAM :*

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział, sama nie mam dziś nastroju i po prostu jakbym czytała o swoich uczuciach ;) fajnie opisujesz ich emocje
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że ktoś zaczął rozpowiadać plotki, albo Layla powiedziała komuś o tym, jak zareagował Luke i dlatego wszyscy tak się zachowują... Ciekawe, podoba mi się, czekam na kolejny :) / qustysia

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się doczekać kolejnego. Weny kochanie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział ja nie mogę czytać jak on się samookalecza to jest takie ugh!! Kocham e dużooooo weny ♥
    @jaaaaaa1212

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, biedny Luke:( zaczelam czytac twojego bloga i jest swietny sjdnsjdjsd

    OdpowiedzUsuń