-I jak wam się podobało? - usłyszał głos swojego wujka, kiedy szli w stronę samochodu. Obaj nastolatkowie spojrzeli po sobie i się szeroko uśmiechnęli.
-Żartujesz? To był jeden z najlepszych dni w moim życiu! - krzyknął rozentuzjonowany chłopak, wywołując przy tym śmiech swojego ojca.
-Dokładnie. - dołączył się Luke. - W ogóle jak udało ci się zdobyć bilety na ten mecz ?
-Wiesz. - zaczął kuzyn Luke'a szeptem - Ojciec ma wtyki tu i tam więc, sam rozumiesz. - powiedział i obaj wybuchli śmiechem, kiedy tory ich myślenia sprowadziły ich na całkiem inną drogę. Luke i James porozumiewali się dosłownie za pomocą telepatii. Nie potrzebowali żadnych słów, żeby się dogadać.
-Ja nie mam pojęcia co was tak śmieszy.
Obudziło go trzaśnięcie drzwiami i czyjeś głosy. Gdy podniósł głowę z poduszki od razu zaczeło razić go słońce do czego nie był przyzwyczajony. Zmrużył oczy i zaczął zastanawiać się, co mogło go obudzić. Niedługo potem usłyszał kroki na schodach, ale połączone z jeszcze jakimś hałasem. Położył głowę z powrotem na poduszkę i ręką sięgnął po słuchawki leżące na szafce nocnej. Wsłuchiwał się w melodie i starał ponownie zasnąć, ale nie było to proste. Po dłuższej chwili zaczęła mu doskwierać suchość w gardle. Nie chciał schodzić do kuchni, bo rodzice od razu zagonili by go do jakiejś pracy,a tego nie chciał. Tego dnia nie miał siły ani ochoty na jakiekolwiek sprzątanie, koszenie traw czy cokolwiek wymyśli jego ojciec. Jednak wiedział, że jakakolwiek ewentualność niezgodzenia się, wiąże się z gniewem ojca. Kiedy już nie mógł dłużej wytrzymać, powoli zwlekł się z łóżka. Ubrał na siebie czarne dresy, ale nie fatygował się żeby choćby sięgnąć po jakąś koszulkę. Wyszedł z pokoju i pocierając jeszcze zmęczone oczy skierował się po schodach w dół. Usłyszał w kuchni czyjąś rozmowę zapewne jego rodziców, ale jednego głosu nie mógł w ogóle rozpoznać. Zszedł do kuchni i z reką przy oczach zastygł w bezruchu. Spojrzał na trzy twarze i nie wiedział, o co tak na prawde chodzi.
-Luke, to jest Layla. - powiedziała mama chłopaka, wskazując ręką na uśmiechniętą brunetkę. Dziewczyna nie śmiało podeszła do niego z wyciągniętą dłonią, ale chłopak nie odwzajemnił jej gestu. Speszona zabrała dłoń i założyła swoje długie włosy za ucho.
-Miło cię poznać, Luke. - powiedziała cofając się o kilka kroków.
-Kto to jest i co ona tutaj robi? - zapytał patrząc z niezrozumieniem na rodziców. Nie chciał być niemiły wobec dziewczyny, ale strzasznie działała mu na nerwy chociaż w jednym pomieszczeniu przebywa z nią około minuty.
-Luke uspokój się. - powiedział groźnie ojciec. - To jest Layla. Spędzicie tutaj razem te wakacje.
-Że co?! - krzyknął zszokowany chłopak. Nie tak to wszystko miało wyglądać. - Po co nam jakaś przybłęda?! Ja jej nawet nie znam, skąd wy zeście ją wyczarowali?!
-Uspokój się! - krzyknął ojciec podchodząc z zaciśniętą pięścią do chłopaka z zamiarem pokazania mu, że ma się opamiętać. W ostatniej chwili jego matka zatrzymała go, żeby nie zrobić złego wrażenia przy dziewczynie.
-Layla jest z domu dziecka. - powiedziała mama chłopaka. Luke spojrzał jeszcze raz na dziewczynę, która nie uśmiechała się już tak, jak wcześniej. Teraz chłopak zauważył jak jej oczy nienaturalnie błyszczą, jednak starannie to ukrywała. Jego rodzice nawet tego nie mogli zauważyć, bo byli zbyt ślepi i głupi.
-Po co wam ktoś z domu dziecka? Przecież macie jedno dziecko! Chyba, że po prostu mnie oddajcie. Może wymieńcie?! - powiedział oburzony chłopak.
Nie czekał nawet na odpowiedź rodziców tylko odrazu skierował się z powrotem do sypialni. Dopiero teraz zauważył walizki w sąsiednim pokoju. Pokręcił z niezrozumieniem głową i wszedł do swojej sypialni trzaskając drzwiami. Oparł się o nie i bezwładnie po nich zsunął. Było oburzony tym, że jego rodzice wzięli jakąś inną osobę z domu dziecka. Teraz był już pewny tego, że po prostu mają go w głębokim poważaniu. Ale była też opcja, że dziewczyne potraktują tak samo jak jego.
Przymknął lekko oczy żeby opanować nerwy i złość. Nie wiedzieć czemu odrazu ukazał mu się obraz dziewczyny, która teraz pewnie myśli o nim, że jest niezrównoważony psychicznie. Widział te łzy i smutek na jej twarzy, ale nie współczuł jej. Teraz pałał do niej nienawiścią za to, że przez nią jego rodzice jeszcze bardziej go zlekceważą.
Jego rodzice siłą wyciągnęli go z pokoju. Nie miał zamiaru z niego wychodzić ani z nikim rozmawiać, ale ojciec kazał mu umyć samochód. Z niechęcią wyszedł z pokoju i zgodził się to zrobić. Nie chciał niepotrzebnych awantur, które i tak co chwile się pojawiają. Ucieszył się, kiedy w domu nie zastał dziewczyny. Liczył na to, że może razem z jego mamą poszły gdzieć się przejść albo do pobliskiego małego sklepu. Przeliczył się kiedy zobaczył je na werandzie. Był zaskoczony i przez to jego i dziewczyny spojrzenia się spotkały. Od razu odwrócił wzrok i podszedł do ojca, który stał przy samochodzie. Było mu trochę głupio pod bacznym spojrzeniem jego rodziców, jednak nie zamierzał nikogo przepraszać, ani z nikim się zaprzyjaźniać.
-Dlaczego to robicie? - zapytał ojca, patrząc na niego spod ciemnych okularów. Ojciec zlekceważył chłopaka i nie odezwał się ani słowem.- Myślałem, że spędzimy tutaj czas razem w trójkę i odbudujemy nasze dawne relacje. - kontynuował. - Ale jeżeli nie chcecie tego robić, to nie. Ale po co zrobiliście nadzieję tej dziewczynie, jak doskonale wiecie, że nigdy się nie wywiążecie z tego, co jak się domyślam jej obiecaliście. - powiedział, a ojciec obdarzył go zezłoszczonym spojrzeniem.
-Ty nic nie wiesz dzieciaku. - powiedział doniosłym głosem i wcisnął mu w ręcę wiadro z wodą. Zrobił to z taką siłą, że chłopak na kilkanaście sekund stracił oddech, przez dosyć silny cios w klatkę piersiową. Otworzył oczy, które przez spowodowane cierpienie zamknął, ale ojca już nie było. Westchnął głęboko i powoli zaczął myć samochód. Gdy skończył, wykończony poszedł odnieść wiadro za dom. W między czasie zobaczył sąsiadów u których wczoraj grillowali i z wyjątkową sympatią przywitał się z nimi. Był zdziwiony, kiedy odpowiedzieli mu z wielką niechęcią i osądzającym spojrzeniem. Domyślił się, że rodzice pewnie naopowiadali różnych głupot, kiedy on poszedł do domu. Zrezygnowany poszedł w wyznaczone miejsce. Chłopak schylił się, żeby powkładać do wiaderka różne przybory ogrodnicze.
-Krew ci leci z nadgarstka. - usłyszał głos dziewczyny i od razu się wyprostował. Odwrócił się i mrużąc oczy przez zachodzące słońce, zobaczył ją pocierającą z zimna swoje odkryte ramiona. Momentalnie przypomniał sobie, co dziewczyna mówiła i spojrzał na swoje nadgarstki. Faktycznie jeden był zakrwawiony. Skrzywił się kiedy przycisnął go lekko.
-Co ci się stało ? - usłyszał jej głos, który zaczynał go już lekko irytować. Dopiero teraz dotarło do chłopaka, że ktoś może domyślić się co jest tego przyczyną.
-Musiałem się skaleczyć, jak myłem samochód.- powiedział, a dziewczyna tylko pokiwała głową, że mu wierzy. Zrozumiał, że to jest pierwszy raz kiedy w ogóle się do niej odezwał. - Ale to chyba nie jest twój interes. - dorzucił. Wyminął ją i skierował się do domu.
Tym razem nie obyło się bez zabandażowania rany. Nie cieszył się z tego powodu, bo ostatnio kiedy musiał to robić było chłodno i miał ubraną bluze z długim rękawem. Był jednak przekonany, że nikt by się tym nie zainteresował. Ale gdyby tak było, rodzice odrazu wysłali by go do zakładu psychiatrycznego do izolatki. Na szczęście teraz przy kolacji nikt o to nie pytał. Jego rodzice byli bardziej zainteresowani jego współlokatorką. Siedzieli przy stole w jadalni. Każdy ochoczo jadł przyrządzoną przez mamę kolację, ale on tylko grzebał widelcem w talerzu i przysłuchiwał się o czym mówią jego rodzice i jak starają się porozmawiać z Laylą.
-I jak ci się podoba pokój ? - usłyszał pytanie, które wypłyneło z ust jego rodzicielki.
-Jest wspaniały. Fajnie, że rano po tamtej stronie wschodzi słońce, a popołudniu go tam nie ma i nie nagrzewa pokoju. - powiedziała wesoła - W ogóle to miejsce mi się bardzo podoba. Dziękuję państwu za to, że mam szanse spędzić gdzieś wakację. - powiedziała, a chłopak tylko parsknął śmiechem.
-Masz jakiś problem ? - zapytał ojciec.
-Nie, nie mam. - powiedział chłopak uśmiechając się pod nosem. Nie miał zamiaru się dzisiaj już z nikim kłócić, więc przemilczał tą kwestię.
-To dla nas przyjemność. Mam nadzieję, że będzie ci się u nas podobało. - powiedziała Liz. - A jakie masz zainteresowania ?
-Ogólnie to uwielbiam muzykę. Ale lubię też czytać... nie mam zbyt wielu opcji w domu dziecka. - powiedziała lekko uśmiechając się. Chłopak spojrzał na nią i zaczął się zastanawiać, czemu ona się uśmiecha. Jest w domu dziecka, nie ma rodziców... czemu ona to robi ?
-Tutaj niestety nie mamy żadnych książek.
-Jakoś przeżyje. - zaśmiała się. Chłopak gwałtownie odsunął krzesło i włożył talerz do zlewu. Bez słowa skierował się do swojego pokoju. Zatrzasnął za sobą drzwi i wziął kolejne tabletki zalecone przez lekarza. Oparł się o komode i przymknął oczy, żeby się uspokoić. Nie wiedział jak wytrzyma z tą wesołą i radosną dziewczyną, która była jego całkowitym przeciwieństwem przez całe wakacje.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że troche rozjaśniło Wam to umysły. Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. To naprawde bardzo motywuje, więc tutaj też są mile widziane. : )
Fajny.
OdpowiedzUsuńKurcze, szkoda, że taki krótki. Mogłabyś bardziej rozpisywać opisy, co się dzieje, albo po prostu coś dodać.
Ale i tak mi się podoba. :) Do następnego, powodzenia i weny. ♥
Super rozdział w końcu pojawiła się dziewczyna :) Jej biedny Luke czemu on musi się ciąć chciała bym aby to się zmieniło!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i zgadzam się z komentarzem u góry ze szkoda ze taki krótki ale świetny
@jaaaaaa1212
Świetny rozdział i... jest dziewczyna ^^ <3 bardzo ładnie piszesz, z niecierpliwością czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńWeny skarbie <3 @Queen_Pillow
Luke opanuj się! Jeszcze wyjdzie ci na dobre spędzenie z nia czasu!
OdpowiedzUsuńNo, no robi się co raz ciekawiej! Czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuń@mruuczus
bardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial, czekam na to az normalnie ze soba porozmawiaja :)
OdpowiedzUsuń